Rozdział 15

1.2K 39 0
                                    


-Uwaga!!! 

Na te słowa zaśmiałam się cicho ale zgodnie z rozkazem opuściłam płonące miejsce. Zastanawiacie się co się wydarzyło? Otóż jako moje następne zadanie miałam pomoc w kuchni. Jak na mnie przystało wypaliłam z patelni z olejem dziurę, a reszta potoczyła się sama. Spalone ściany, rolety, obrazy... No krótko mówiąc cała kuchnia. Wybiegłam z miejsca rażenia, a dosłownie za mną wybuchł ogień. Dobrze, że pracowaliśmy w dodatkowej kuchni, która stała daleko od innych budowli. Jak możecie się domyśleć, znowu byłam "na dywaniku", a reakcja mojego oprawcy (jakkolwiek to brzmi) była taka sama jak poprzednio. Już trochę wkurzona jego zachowaniem odebrałam od Vedii kolejne zadanie, które z niechęcią mi przydzieliła. Było to ułożenie książek według listy. Weszłam do małej biblioteczki z antycznymi księgami. Powyjmowałam je na podłogę stawiając je od najmniejszej do największej tworząc domino. Właśnie kończyłam swoje dzieło gdy drzwi do pomieszczenia otworzyły się z hukiem. Do środka weszło cztery służące trzymające w rękach różne przedmioty. Ustawiły się po dwie na boki jakby robiły komuś miejsce. Nie myliłam się. Do środka w swej okazałości wszedł Thomas.

- Proszę bardzo. To moje najcenniejsze i najdroższe rzeczy. Chcesz je zniszczyć? Porzucać? W każdym razie również chcę się w to bawić. - skończył swój monolog i uśmiechnął się do mnie zwycięsko. Kurczę. Rozgryzł mnie? No dobra Katherin, czas na taktyczny odwrót.

-Nie... Ja, już nie będę cię niepokoić. - powiedziałam najbardziej sztywno jak mogłam, by nie ukazać żadnych z emocji, które aktualnie aż we mnie wrzały.

-Świetnie, został ogródek do wymiecenia.

Po tych słowach jak zawsze wyszedł. To się robi wkurzające. Dostałam miotłę i wraz z Isą poszłyśmy na plac gdzie było najwięcej liści. Zamiatałyśmy już dobre pół godziny. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwował. Podniosłam głowę i rozejrzałam się za ewentualnym intruzem jednak nic nie zwróciło mojej uwagi. Jakże się wtedy myliłam...


***

-Gdzie on się podział? - rozglądałam się właśnie za prezentem od siostry Thomasa. Przeszukałam cały mój pawilon, teraz szukałam w biblioteczce. Nic. Może drań go wziął. Podreptałam do jego sypialni. Piękna. Duża w ciemnych kolorach. Może kiedy indziej pozwiedzam. Wspięłam się na łóżko i próbowałam sięgnąć do nocnej szafki po jego drugiej stronie. Tak, mogłam obejść ale wtedy byłoby nudno. Nagle obok mojej dłoni ujrzałam drugą. Większą, a tuż koło mojego ucha usłyszałam szept, który pięknie wpasował się w ciepły oddech właściciela.

- Mogłaś poprosić. Potowarzyszył bym ci. - na ten głos momentalnie odwróciłam się chcąc go od siebie odsunąć.

-Puszczaj mnie.

-Jesteś córką mojego wroga, a teraz grzebiesz w moich rzeczach. To nie podejrzane?

-Nie wiem o czym mówisz, puszczaj.- udało mi się odepchnąć jego drugą rękę tym samym tworząc sobie miejsce ucieczki. Wyślizgnęłam się spod niego i wstałam na równe nogi otrzepując niewidzialny kurz.Nie patrząc na niego opuściłam pomieszczenie.

Następnym pomysłem gdzie mógł schować przedmiot, było jego biuro, w którym na moje nieszczęście często przebywał. Jednak i to mnie nie powstrzymało przed wykonaniem zadania.

Przygotowałam zieloną herbatę i na tacy wraz z dzbankiem pełnym tejże herbaty ruszyłam do jego biura dziarskim krokiem. Oczywiście zastałam wielkiego pana i władcę siedzącym na fotelu niczym tronie. Kiedy mnie zauważył jego jedna ręka podniosła się by posłużyć jako oparcie podbródka, a druga swobodnie leżała na biurku. Pewny siebie co? Gdy byłam wystarczająco blisko niego i widziałam ten chytry uśmieszek zupełnie, ale to całkowicie przypadkiem się potknęłam. Filiżanka z herbatą poszybowała w jego stronę. Złapał ją w locie jednak jej zwartość ochlapała jego facjatę. Wielce zszokowana przybyłam mu na ratunek rzucając za siebie tacę.

-Ojej! Przepraszam. Może pomogę wytrzeć.- udawało mi się pokazać bardzo przejęty głos i szybko z kieszeni wyjęłam przygotowaną serwetkę. Otarłam jego biurko, niechcący otwierając szuflady, w których nic nie było. Zrezygnowana westchnęłam i zeszłam z biurka by po prostu odejść. Odwróciłam się raz jeszcze kiwając przepraszającą głową i ruszyłam w stronę drzwi.Moje zamiary zepsuł uścisk na nadgarstku.

-Zrobiłaś to specjalnie.- wywarczał między zębami.

-Nieprawda, przecież przeprosiłam.

-Zasługujesz na karę.

-Za takie coś? Mówiłam to był przyp... - Więcej nie zdążyłam powiedzieć, bo jego usta brutalnie przylgnęły do moich. Przez szok nie zareagowałam od razu więc zdążył drugą ręką objąć mój policzek. Zwinęłam ręce w piąstki i uderzałam go po torsie, na co tylko naparł bardziej. Poczułam pod oczami łzy. Dlaczego? Dlaczego, pokazałam mu moje rozczarowanie? Czemu się nie obroniłam? Ten drań skradł mój pierwszy pocałunek. Ten, który chciałam dać temu jedynemu. I tak pomyślicie, że to głupie ale nie dla mnie. Kiedy przestał mnie całować podniósł głowę i zmarszczył brwi. Pewnie zauważył łzy, które zdążyły spłynąć na policzki. Jego wyraz twarzy przypominał strach i zmartwienie. Przytulił mnie do siebie.

-Przepraszam. -Wyszeptał tuląc mnie do siebie, ale nie chciałam tego słuchać. Odepchnęłam go obiema rękoma i uciekłam. Pierwszy raz w życiu uciekłam, jak tchórz. I to przed kimś kto nigdy miał mnie nie skrzywdzić.


Transakcja życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz