Rozdział 18

1.2K 37 0
                                    


Mmm... jak wygodnie. Otwieram zaspane oczy i co widzę. Twarz człowieka, który działa na mnie jak płachta na byka, jednak... nie teraz. Tak, to dziwne ale podoba mi się patrzenie na niego. Te piękne czarne, długie rzęsy. Brak zmarszczek stresu czy gniewu. Jednym słowem-słodziak.

Moje rozmyślanie nie trwa wiecznie, bo rzeczywistość gwałtownie uderza we mnie. Docierają do mnie oczywiste pytania i fakty. Po pierwsze. Co on tu robi? Po drugie. Co JA tu robię? I jak się tu znalazłam. Podniosłam wzrok na lokatora łóżka i zobaczyłam piękne tęczówki. O kurde! On wstał! Zerwałam się by usiąść, ale okazało się że trzymał moją dłoń.

-Już możesz puścić.- nie odpowiedział. Wyrwałam mu rękę. Chciał wstać ale nagle coś chrupnęła. Jego mina wyrażała wielki ból. Uuu starość nie radość mój drogi, a w krzyżu łupie. Zaśmiałam się w duchu i przeszłam przez niego. Słyszałam jakieś protesty. Na czworak przeszłam przez niego kolanem naciskając na jego krocze. Thomas wydał z siebie długi i głośny jęk bólu, a potem usłyszałam szept.

-Ból tysiąca śmierci... - roześmiałam się i zeszłam  z posłania. 

Wyszłam przez drzwi tarasowe na ogród, mając w głowie wielki bałagan. Czemu uciekłam? Nie nagadałam mu. Powinnam się dopytać czy coś mi zrobił... Nagle usłyszałam krzyk.

-Katherin! Uważaj!- odwróciłam się do Thomasa, który przytulił mnie obracając. Tak jakby chciał schować mnie i sam nastawić karku dla czegoś. Usłyszałam huk strzału.



Thomas runął na mnie całym swoim ciężarem. Na  dłoni, którą trzymałam na jego ramieniu poczułam ciepłą ciecz.

-Thomas?  Thomas!!!

-To nic. - odwrócił się zza paska wyjął broń i wycelował w krzaki skąd wcześniej doszedł strzał. Uniósł zdrową rękę i oddał trzy strzały. Wstrzymałam powietrze. Chłopak potem opadł na ziemie.

-Thomas! Thomas, nie zamykaj oczu. Słyszysz?



Kiedy Thom został przewieziony do szpitala na korytarzu czekałam sama. Mijała kolejna godzina, a ja dalej nie byłam w stanie określić co się wydarzyło. Mój mąż uratował mi życie, sam narażając swoje. Nigdy nikt oprócz mojego mistrza, się tak dla mnie nie poświęcił. Do oczu nazbierały mi się łzy. Jednak w tym samym momencie z sali wyszedł doktor.

-Co z nim?

-Jest w stanie stabilnym, nic już nie zagraża jego zdrowiu. Został postrzelony w ramię, kula przebiła się przez ręke.

-Mój Boże.

-Nie, spokojnie. Nie naruszyła żadnych poważnych mięśni. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, jutro może wyjść ze szpitala, tylko oczywiście ma uważać na rękę.

-Rozumiem, dziękuję mogę do niego wejść?- lekarz przepuścił mnie w drzwiach. W podzięce skinęłam głową i wręcz podbiegłam do niego. Był blady i widocznie słaby. Czułam się winna i to bardzo. 

-Przyszłaś.- powiedział z lekkim uśmiechem na ustach i przymrużonych ze zmęczenia oczami, które nadal miały ten łobuzerski błysk.

- Gdybym wtedy nie wybiegła z pokoju nie byłoby cię tutaj i nie...

-Spokojnie, już lepiej tylko ręka trochę boli.

-Lekarz powiedział, że jutro możesz wyjść tylko trzeba wsmarowywać dwa razy dziennie maść. Szybciej się zagoi i nie będzie dużej blizny.-uśmiechnął się do mnie i zdrową dłoń położył mi na policzku. Poczułam odruch by wtulić się w jego dłoń, co wcale nie było nieprzyjemne.




-Katherin pomożesz mi z włosami?- dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo dobrze. Thomas wyszedł ze szpitala i czuje się lepiej, jednak dalej jest osłabiony. Starałam pomagać mu w najdrobniejszych czynnościach. Ubieranie marynarki, czesanie, a  nawet pomagałam mu jeść. Wyglądał wtedy tak słodko.

Dzień spędziłam bardzo przyjemnie w tylko jego towarzystwie. Uśmiechał się często do mnie i dotykał mojego policzka. Raz gdy karmiłam go owsianką zaskoczył mnie tym na tyle że o mało nie wylałam na niego całej miski.

Podobnie upłynął nam prawie dwa tygodnie. Rana Thomasa już praktycznie się zagoiła, mimo to dalej chciałam patrzeć jak się śmieje, jak się skupia, jak bardzo nie lubi wiązać krawatu. Byłam wtedy komuś potrzebna i czułam się kochana. Komuś na mnie chyba zależało. 

Leżeliśmy u niego na łóżku i oglądaliśmy "Nerve". Ja się wciągnęłam. Podobała mi się oryginalność i świetne wykonanie filmu, ale Thomas chyba miał inne zdanie, bo zasnął. Kiedy film się skończył było koło dwudziestej trzeciej. Wstałam. Podeszłam do jego strony i szczelniej okryłam go kocem. W momencie kiedy chciałam puścić materiał, on chwycił moją dłoń i nie zapowiadało się że chciał puścić. Próbowałam ją wyciągnąć wykonując przy tym rozmaite figury. Kiedy moja ręka była prawie wolna Thom skrzywił się i obrócił ciągnąc mnie za sobą na łózko. Z powrotem wylądowałam na łóżku ale tym razem w jego ciepłych ramionach. Nie chciałam walczyć, bo też byłam zmęczona, więc oddałam się błogiemu snu.


Otworzyłam oczy, odruchowo chciałam się "rozciągnąć" jednak ucisk na dłoni mi to uniemożliwiał. Para pięknych oczu uważnie mnie obserwowały. Mimo to chciałam poluźnić uścisk by mnie puścił. wpadł mi pomysł że go ugryzę. Otworzyłam usta i zbliżyłam jego dłoń do swoich ust. W połowie się zatrzymałam.

-Hm? Nie będziesz gryźć?- ewidentnie ze mnie drwił. Nie ugryzę go, nie jestem taką suką. Spróbuję go uszczypnąć wzięłam jego dłoń, która trzymała moją i drugą próbowałam chwycić jego skórę w moje dwa palce. Na marne.

-Jak to możliwe, że jesteś facetem a skórę masz gładszą od kobiety?- zaśmiał się w głos. Wierzchem jednej dłoni zakrył oczy. To wyglądało... Mega seksownie. Ale nie! Kate, trzymaj fason. Nachyliłam się nad nim kładąc dłonie po obu stronach jego głowy.

-Zaraz ci coś zrobię, przyrzekam. -zagroziłam

-Tylko na to czekam.- mruknął a nasze usta powolny torem były coraz bliżej siebie. Już czułam ich smak, gdy ktoś zapukał do drzwi. Zdezorientowana upadłam na podłogę, a wciąż wygodnie leżący na łóżku Thom się śmiał. Spojrzałam na niego miną zabójcy, na co momentalnie zamknął usta, próbując przybrać poważną minę. Wstałam i strzepnęłam  z siebie niewidzialny pyłek i ruszyłam, otworzyć drzwi.


Transakcja życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz