Rozdział 17

1.2K 42 2
                                    

-Zostałaś uznana za katastrofę rodziny i wydziedziczona.-milczałam- zostałaś zastąpiona przez swoją siostrę Veronice.-Poczułam jak jego tors dotykał moich pleców, potem jego ciepły oddech poczułam na uchu.- Jak powiem do ciebie po imieniu to mi odpowiesz? KA-THE-RIN?

Miałam dość, ale trzymałam fason.

-O czym ty mówisz?

-Mam dowody.

-Dowody?

-Jak tylko mi je dostarczą, udam się z nimi do mojego ojca. Więzy krwi są mocniejsze, więc nawet taki ojciec jak on może nie traktować czegoś takiego łagodnie.

-Przestań chrzanić głupoty. Skoro mi o tym mówisz, musisz mieć jakieś powody. -westchnęłam teatralnie zarzucając ręką swoje brązowe włosy przez bok.-Więc po prostu powiedz o co chodzi.

-Chcę żebyś z chęcią mi usługiwała. Nieważne czy będzie padać czy świeciło słońce.

-Tylko tyle? Nie pogrywasz ze mną?

-Nie. Przecież... najważniejsze jest żeby zacząć się akceptować.

***

Tak jak możecie się domyśleć. Sytuacja wyglądała podobnie do wcześniejszej. On mi dawał zadania jak gotowanie czy sprzątanie a ja niszczyłam jednak cwaniak wymyślił coś innego.

Układałam mu włosy bo jak to powiedział "to go relaksuje". Więc stoję i układam jego piękne, czarne, bujne, gęste... kudły. Tak. Kiedy skończyłam chwycił mnie za rękę.

-Zjesz ze mną obiad.- Cóż, jak mogłam odmówić, skoro mówił o JEDZENIU. Bez namysły pokiwałam głową na zgodę.


-Wow. - Siedzę właśnie w wielkiej jadalni przy wielkim stole z wielką ilością jedzenia.Zajadam się wszystkim po kolei. Sałatki, kurczak w panierce, owoce morza, ciasta. Teraz pałaszowałam sałatkę z ryżem i jajkiem.

-Nie wiedziałem że zobaczę kogoś kto tak się ucieszy na widok jedzenia.- mój... towarzysz musiał mieć ze mnie niezły ubaw, ale nie przejmowałam się tym w tej chwili.

-Kocham jedzenie ponad wszystko-wysepleniłam pomiędzy kolejnymi kęsami sałatki. Usłyszałam cichy chichot a następnie czyjąś bliskość. Odwróciłam się w jego stronę. Był bardzo blisko. Za blisko! Jak na moje standardy. Wyciągnął w moją stronę rękę z chusteczką. Zacisnęłam oczy nie wiedząc co on chce zrobić. Jedwabny materiał poczułam na policzku przy wardze. Otworzyłam zdezorientowana oczy.

-Miałaś ziarenko ryżu.

-Sama mogłam to zrobić.-westchnęłam zirytowana i zażenowana. To zażenowanie sięgnęło zenitu kiedy zobaczyłam co robi i usłyszałam co powiedział. Palcem zdjął ziarenko i wsadził do swoich ust.

-Jesteś pyszna.- mruknął a ja poczułam okropne gorąco na policzkach.

-C...co t... ty wyprawiasz?- pisnęłam, jednak mi nie odpowiedział tylko uśmiechnął się. W przeciwieństwie do charakteru, miał piękny uśmiech.

-Dzisiaj wieczorem przyjdziesz do mnie, potrzebuję pomocy w podpisywaniu dokumentów.

Westchnęłam z bezsilności. Nie miałam dużego wyboru. Nie racząc go swoim wzrokiem puściłam pomieszczenie.


Siedziałam naprzeciwko niego przy jego biurku i podpisywałam faktury. Myślałam, że umrę z nudów. Kiedy ogarnęłam swój stosik papierów, on przeglądał jeden z meili.

-Skończyłam, dobranoc.

-Zaraz, moment. Poczekaj, aż skończę. Usiądź tam. - wskazał głową na niewygodną skórzaną kanapę/

-Co?

-Mam ci pokazać jak to się robi, pani Watson? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

- (-,-) Nie dzięki.- zrobiłam jak prosił. Usiadłam na tym czymś przypominające wygodne siedzenie. Tak jak myślałam, nie wytrzymałam pięciu minut bezczynnie. Zaczęłam się wiercić. Udawałam różne pozy. Uczyłam się pływać jak karpie- na kanapie heh. Jednak na moje nieme wołania do łóżka Thomas był ślepy. Poddałam się. Ułożyłam rękę na podłokietniku i oparłam podbródek o swoją dłoń. Moje oczy zrobiły się zmęczone a powieki ociężałe. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.


POV Thomas

Skończyłem wypełniać raporty. Nie pokoiło mnie że Kate jest tak długo cicho. Podniosłem się i podszedłem do niej. Śpi. Jej długie naturalne rzęsy dawały cień na policzki a różowe usta lekko rozchylone. Taka słodka jak śpi a tak zadziorna na codzień. Moje rozmyślanie przerwał jej ruch. Głowa, która trzymała się na ręce zaraz miała z niej spaść. Przygotowałem się do złapania jej jednak ona po prostu uwiesiła się. Dalej spała tyle że z pochyloną głową i ręką na podłokietniku.

Westchnąłem jeszcze raz i wziąłem ją na ręce. Jest lżejsza niż myślałem. Zaniosłem ją do jej pokoju. Położyłem delikatnie i przykryłem kocem. Przesunąłem jeszcze palcem po jej bladej twarzy żeby odgarnąć kosmyk włosów. Chciałem wstać i iść do siebie. No własnie. Chciałem. Na swojej dłoni poczułem uścisk szatynki. Cholera. Próbowałem ją wyciągnąć, niczym rycerze eskalibura, jednak na marnę. W chwili gdy prawie byłem wolny dziewczyna z całej siły pociągnęła mnie w swoją stronę. W ten sposób z hukiem znalazłem się obok niej. Wtuliła się w moją dłoń, którą dalej trzymała. Cóż, chciałem żeby mi pomogła to teraz mam, ale... nie narzekam.

Transakcja życiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz