VIII

24 1 0
                                    

Szczerze, te treningi były jedyną rzeczą której na razie nie rozumiałam, zaraz po matematyce. Dzisiejszego dnia, po treningu z Kristen miałam zaplanowane spotkanie w Mistway Hole. Nowe zaklęcia, szczególnie Crus Pluma, pozwalające na szybką zmianę położenia na małą odległość, były strasznie męczące. Trenerka dawała mi w kość, jednak nie miałam jej tego za złe. Wiedziałam że to jej obowiązek nauczyć nas obowiązkowych zaklęć, dzięki którym będziemy mieć przewagę w walce. Mistway Hole było STRASZNIE daleko od obserwatorium, a po wypluciu flaków co najmniej 1000 razy na treningu, nie miałam chęci męczyć się na quadzie. Kristen też miała tam być, więc pomyślałam że możemy przeteleportować się razem. Tak też się stało.

                                                               ~~ W MISTWAY HOLE ~~

Przed głazem zauważyłam karą głowę Millie, a koło niej buraczkową czuprynę Anabelle. Byli też tam Strażnicy ze strony Demonów, Wróżbita Maciej, Strażnicy Aniołów, oraz kilka zwiadowców, w tradycyjnych szatach, podobnych do naszych. Odruchowo strzepałam resztki podłoża hali obserwatorium z szaty i czarnych jeansów. Muszę przyznać, że zanim weszliśmy do środka emocje były jak na grzybobraniu. Gdy ostatni zwiadowca zszedł po schodkach, głaz zamknął się, a pochodnie zapaliły. Szłam w ciszy obok Any, podążając za innymi kapturnikami, do sali w której jeszcze nie byłam. Zapalony kominek, wielkie regały z książkami, czy gwiazdy namalowane na suficie, sprawiały iż ta część tej magicznej lokalizacji stała się przytulnym miejscem. Wszyscy zasiedli do podłużnego stołu. Stresowałam się, niektóre osoby wyglądały bardzo groźnie i tajemniczo, więc zaczęłam skubać róg mojego rękawa. Nagle wstał Wróżbita Maciej:

-Siostry i bracia, udało nam się znaleźć kolejne pokolenie Wybranek Losu!- na te słowa przełknęłam ślinę.

Rozpoczęły się oklaski i gwizdy. Spojrzałam ukradkiem na Anę. Spaliła buraka. Bardzo typowe.

-Macieju, czy jesteś pewien? Czy myślisz że są one godne, posiadania tego tytułu?- zapytał starzec z długą brodą.

- Sam Los je wybrał! Czy nie uważasz Maurycy że przesadzasz? Ich poprzedniczki, również uważałeś za niegodne tego tytułu, a bardzo dobrze wypełniły swoją służbę.- Maciej zrobił grymas.

Maurycy usiadł zrezygnowany na beżowym fotelu. Kobieta o platynowych włosach wstała, i zadała pytanie.

- W takim razie, jak idzie im trening? Czy są już gotowe do podróży w Północne Góry?- zapytała.

-Victoria bardzo dobrze radzi sobie z zaklęciami taktycznymi, które może rzucać stojąc w miejscu. Pracujemy nad tymi, które używa się podczas walki. Jest bardzo precyzyjna, oraz mierzy wysoko.- Kristen wstała, i chłodnym tonem odpowiedziała na pytanie jej koleżanki- Na obecny moment jest w stanie poradzić sobie z średnimi oraz trudnymi zagrożeniami ze strony flory i fauny Północnych Gór.

Potem wstała Camille. Wstała i wskazała palcem na Anę.

-Ona. Jest bardzo silna. Jej umiejętności jak na tą chwilę są bardzo wysokie. Nie ukrywam jednak że kompletnie nie ma pojęcia o strategii walki. Żyje chwilą, używa jednak dobrze dobranych zaklęć. Myślę, że przed nami długa droga do perfekcji, jednak ta dziewczyna ma potencjał.- usiadła, z uśmiechem spoglądając na Anę. Byłam trochę zazdrosna, co było do mnie nie podobne. 

-W takim razie, myślę że można dać im jeszcze czas. 2 tygodnie. Do piątku, za 14 dni, mają umieć podstawowe zaklęcia strategiczne oraz aktywne, w wersji werbalnej i niewerbalnej. Nie mówię o zaawansowanej magii, potężnych zaklęciach dla głęboko wtajemniczonych, bo na to jest jeszcze czas. Warto by było gdyby dodatkowo zaczęły trenować zaklęcia wymienne* z ich wierzchowcami. Camille, proszę Cię jednak, byś uważała na Millie. Jest ona bardzo szybka, nie tylko fizycznie ale i w rozmowie. Pilnuj by dokładnie i starannie obmówiła jej te zaklęcia. O Wintera się nie martwię, bo to wzorzec Partnera Duszy.- Wcześniej wspomniany Maurycy udzielił się, po kilku minutach w zamyśleniu.

Wstałam i powiedziałam:

- Mam nadzieję że na wyprawę w Północne Góry dostaniemy jakiś prowiant. Koniom zapewnie wystarczy trawa i woda ze strumyków podczas przerw, lub nocy, ale do Północnych Gór jest kawał drogi, to drugi koniec Jarvanu. Nie wspomnę już że to tydzień lub dwa drogi. - odparłam pewnym głosem podnosząc głowę.

- Ależ Victorio, oczywiście że go dostaniecie. Tą trasę musicie jednak przebyć same, udowadniając, że jesteście odważne, sprytne, pomysłowe no i oczywiście, czy umiecie współpracować. Dlatego damy wam go tylko i wyłącznie, na sam start podróży.- powiedział Maciej.

Nie przeszkadzało mi to, dużo razy wychodziłam z domu na dzień lub cztery, pod namiot, w całkowitym survivalu. Mimo ekscytacji, przed nową przygodą, jednak gdzieś z tyłu głowy czułam strach. Co jeśli nie wrócę? Coś nam się stanie i nie wrócimy do domu? Szybko pozbyłam się tej myśli. Czułam, że to przecież los nas wybrał i los nas ochroni. Staruszka o pomarszczonej twarzy wstała z krzesła, chwiejąc się przy tym, i rzekła:

- Te dziewczęta są przepełnione po brzegi Mocą Losu. One zasługują, by przebywać w tych świętych miejscach. Czuję to w moich starych kościach. Przy okazji Macieju, w Górach Północnych są nasi przyjaciele i sprzymierzeńcy, patrole Strażników Północnych Gór. Pojadą do nich paktować. Poproszą je o stały, i baczny patrol i kontrolę Gór. W razie ostatecznych bitew przyjadą tutaj. 

-Ależ, Clemense! Nie przesadzaj! W tych momentach musimy być tam z nimi. Wiesz dobrze, że rozumieją oni, rdzenny język jarvański? Możemy deportować się do nich, gdy Winter wyśle widomość do Brzózki czy innego Partnera Duszy.- powiedziała inny pan, w stalowo-srebrnej szacie. 

-Mam nie przesadzać?! One muszą być gotowe do wszystkiego! Nie możemy stać przednimi jak mur, chroniąc je! Jak oni tu dotrą, to one muszą być przed nami, one są naszą nadzieją!- Clemense podniosła ton głosu.

Wtedy Kristen dźgnęła mnie łokciem i wskazała głową na Anabelle i Camille, siedzące przy kominku. Słuchając rozmowy z zaciekawieniem, nie usłyszałam nawet że wstały od stołu. Spojrzałam na Macieja, a ten skinął tylko głową, w geście zgody. Po cichu, jak myszka razem z Kris wstałyśmy, nie zakłócając kłótni Clemense i Arthura. Dosiadłyśmy się do mojej przyjaciółki i jej trenerki. Moja trenerka, zamknęła drzwi, by nie było słychać sprzeczek dwójki Strażników, do których teraz dołączył Maciej i zwiadowca. Zauważyłam na komodzie książkę o fioletowej okładce. Otworzyłam ją, usiadłam przy stole i zaczęłam lekturę. Była ona o rdzennych ludach Pandorii oraz jej drugiej, mrocznej części - Pustki. 

----------------------------------------------------------

* zaklęcia wymienne - w tej książce zaklęcia, które można wymieniać z danym wierzchowcem.

Cześć wszystkim! Dziś kolejny rozdział. Mam nadzieję że się spodobał. Do zobaczenia w następnym! 



Przyjaciel czy Wróg: Powstanie LegendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz