IX cz. 1

21 0 0
                                    

-Ain't nobody bringing us, Down down down down down down

They could try but we're gonna wear the crown

You could go another round!- odezwał się dzwonek mojego telefonu, gdy spokojnie jadłam zupę grzybową mojej cioci. Nie została jednak na długo ponieważ jechała jeszcze do stolicy Jarvanu. 

-Słucham?- zapytałam, odbierając telefon.

-Wpadasz dziś do stajni? Myślałam że pojeździmy razem.- odezwał się głos mojej koleżanki ze stajni, która również bardzo dobrze skakała przez przeszkody.  

-Tak, właśnie miałam wychodzić. Ustawisz coś na jedną foule?- dokończyłam zupę ostatnimi łyżkami.

-Spokojnie, już się zabieram.- rozłączyła się.

                                 ~~10 minut później~~

Poprawiłam moje brązowe bryczesy w kratkę i wyszłam z domu, który potem zakluczyłam. Skierowałam się do stajni Odnowionej Granicy. Nie było ona największa na świecie, ale miała świetne podłoże do skoków na padokach. I to nie jedyne zalety. Tradycyjnie skierowałam się do siodlarni po sprzęt. Wzięłam zielony czaprak pod kolor mojej bluzy, czarne siodło skokowe i ogłowie. Zawiesiłam to wszystko na drzwiach boksu Wintera. Jeszcze raz poszłam po czapsy wyglądające jak oficerki i kask. Przy okazji zgarnęłam też skrzynkę z szczotkami. Otworzyłam ją, zaraz gdy dotknęła siana, którym było wyłożone podłoże boksu. Jako pierwsze wzięłam gumowe zgrzebło, potem miękką szczotkę, grzebień do grzywy i na końcu kopystka. Po dokładnym czyszczeniu zaczęłam od założenia czarnych ochraniaczy skokowych. Dalej czaprak z siodłem i ogłowie. Oczywiście mój ogierek stał jak z kamienia. Czasem śmieję się że przeszedł transformacje w kostkę lodu lub kamień. Wyszłam z boksu, prowadząc wierzchowca przez dzieciniec stajni, a dalej drogą pod górkę, która prowadziła na padok z przeszkodami. Stała tam już moja koleżanka ze swoim kasztanowym koniem szlachetnej półkrwi.

-Zaczynamy?- spytała

-Myślę że tak.- kiwnęłam głową.

Podpięłam Winterkowi popręg, i wsiadłam. Złapałam bacik w prawą rękę, wyrównałąm długość wodzy i ruszyłam spokojnym stępem. Za mną kasztanek. Po 10 minutach przeszłąm sprawnie do kłusa. Wykonywałam wolty, serpentyny i ósemki. Przejechałam parę razy drągi i zagalopowałam. Co jedną foule dociskałam łydki, i wspomagałam się dosiadem, by Winter nie zwalniał w zakrętach. Cordelia zsiadła z Noxusa i ustawiła drągi na galop. Przejechałam je 3 razy, i przeszłam do stępa. Cor będąc już na ziemi, odstawiła drągi na bok padoku, i podniosła szereg do wysokości 85 cm. Nigdy nie zaczynałam skoków od wyższych przeszkód. Obok szeregu stała różowa stacjonata, na której będziemy się rozprężać. Przy drugiej ścianie, stał okser, a za nim kolejna stacjonata. Cor nakierowała Noxusa na różową stacjonatę w kłusie, i bezproblemowo przeskoczyła ją. Ja ruszyłam po niej, również kłusem. Wykonałam półparadę, ponieważ Winter napędzał się na przeszkodę. Gdy zwolnił tępo, udało nam się skoczyć.

Przyjaciel czy Wróg: Powstanie LegendyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz