𝟟.

1.1K 126 124
                                    

—— zrobię to dla ciebie ——

    Beomgyu po raz drugi czuł ten dziwny ból tam w środku – zdenerwowanie pomieszane ze smutkiem i chęcią zmiany losu. Jego złe samopoczucie wpłynęło na stan fizyczny. Chłopak nie miał ochoty na nic, dlatego pierwszą rzeczą, którą zrobił po powrocie do domu, było położenie się. W końcu zaczęło mu przechodzić, kiedy nagle nowa fala irytacji przedostała się prosto do niego.

    — Idź do sklepu po makaron. No, chyba że nie chcesz normalnego obiadu. W końcu jutro mam wolne.

    Chłopak protestował. Mówił, że przecież może pójść jutro, jednak mama nie chciała z nim dyskutować. Beomgyu trzasnął drzwiami, okazując swoje niezadowolenie i pędem zbiegł po schodach. Słońce dalej grzało, co jeszcze bardziej go zdenerwowało.

    Wpadł do sklepu z taką miną, że nikt nie ośmieliłby się mu stanąć na drodze. Nawet nie zastanawiał się, w jaką alejkę ma skręcić. Po prostu szedł przed siebie i dopiero na drugim końcu sklepu zaczął rozglądać się za odpowiednim regałem.

    Skręcił w jeden z działów, kiedy ktoś przywalił w niego wózkiem. Beomgyu lekko zgiął się wpół, łapiąc się jednocześnie za brzuch.

    — Nic ci nie zrobiłem?!

    Blondyn szybko się wyprostował i posłał chłopakowi spojrzenie pełne nienawiści. Dzisiaj tylko tego mu brakowało. Tego, aby ktoś przywalił w niego wózkiem z zakupami.

    — Beomgyu?! — Szatyn się zdziwił.

    — Chociaż wzrok masz dobry — powiedział, po czym wyminął chłopaka.

    Nie sądził, że tak prędko się z nim zobaczy. Taehyun dziś tak bardzo go oburzył, tak bardzo, że gdy go teraz zobaczył, poczuł w środku takie nieprzyjemne uczucie.

    Stanął przy półce z makaronami. Z założonymi na piersi rękami przyglądał się im, nie wiedząc nawet, jaki wybrać. Wyjął telefon z kieszeni i pośpiesznie wybrał numer do mamy.

    — Jaki mam wziąć? — pytał ze zniecierpliwieniem. — Skąd mam wiedzieć, który to?

    Po strasznych wysiłkach Beomgyu udało się znaleźć konkretny makaron. Szybko pognał do kasy. Widząc Taehyuna przy jednej, udał się do drugiej, choć musiał stanąć w dłuższej kolejce. Nie obchodziło go to. Obraził się, a to oznaczało coś bardzo złego.

    Ostatecznie Taehyun zniknął z jego pola widzenia i blondyn w końcu mógł trochę odetchnąć. Jak się okazało, wcale nie na długo. Szatyn czekał na niego na zewnątrz. Kiedy Beomgyu zobaczył chłopaka stojącego przed sklepem, od razu szybkim krokiem skierował się w stronę domu, lecz ten od razu go dogonił.

    — Przepraszam, nie chciałem cię wtedy obrazić. Naprawdę. Proszę cię, nie bądź zły — mówił, starając się nadążyć. Nie uzyskiwał odpowiedzi. — Porozmawiaj ze mną. Znowu masz zamiar milczeć przez jakiś czas i zmusić mnie do czekania aż twój głupi foch minie?

    Beomgyu nagle stanął w miejscu. Bardzo chciał wybuchnąć, jednak złość powoli z niego
uchodziła i sam nie wiedział dlaczego.

    — Tutaj mieszkam. — Ciemnowłosy wskazał na dość wysoki budynek. — Weźmiesz swoje ciuchy od razu, co?

    Blondyn tylko wzruszył ramionami. Taehyun uznał to za zgodę i przodem ruszył w stronę klatki schodowej. Chłopak mieszkał na pierwszym piętrze, nie tak jak Beomgyu na drugim.

Our Summer - taegyu; txtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz