𝟙𝟛.

1.1K 132 107
                                    

—— jesteśmy tylko ludźmi ——

    Nagle w jego głowie pojawiło się tyle przemyśleń, że nawet nie mógł ich na spokojnie poukładać, nie mówić już nic o ich rozpatrywaniu. Większości z nich nie potrafił zrozumieć, takie były zadziwiające. Nie był zdolny do wstrzymywania tego natłoku informacji i własnych myśli, więc nie czekając ani chwili dłużej, udał się w swoje „miejsce zadumy", póki pogoda była piękna.

    Nad samym brzegiem rzeki już ktoś był, jakiś chłopak o ciemnych włosach. Lekko przygarbiony siedział z głową spuszczoną w dół. W dłoniach miętosił kawałek swojej koszulki, jakby zaraz miało stać się coś, co najmniej przerażającego.

    — Co ty tu robisz?

    Słysząc to pytanie, szatyn o mało nie dostał zawału.

    — Oh, Beomgyu, cześć. Przyszedłem tu, żeby trochę pomyśleć — wyjaśnił pospiesznie.

    Blondyn usiadł po turecku obok niego. Nie wiedział, czy to dobrze, że na niego trafił czy raczej wręcz przeciwnie. To właśnie on tak zaprzątał jego myśli, dlatego chciał od niego odpocząć, lecz ten chłopak cały czas plątał mu się pod nogami.

    — Muszę ci coś powiedzieć — odezwał się ponownie szatyn, dalej torturując swoją koszulkę. Beomgyu wstrzymał oddech, bo zdawał sobie sprawę, co może się stać. Doskonale wiedział też, że nie jest przygotowany na to, aby to usłyszeć. — Pamiętasz, jak pytałeś się mnie, czy podoba mi się Huening?

    To pytanie było niezwykle zadziwiające i totalnie nie takie, jakiego spodziewał się Beomgyu. Ulżyło mu jednak, bo nie musiał łamać serca Taehyunowi.

    — Tak, pamiętam. A co? On jednak ci się podoba? — zapytał, żartując przy tym.

    — Może troszeczkę...

    I nagle jakaś niewidzialna dłoń z całej siły strzeliła Beomgyu prosto w twarz. Tak przynajmniej się poczuł - jak głupiec. Przez cały czas myślał, że to on podoba się Taehyunowi, bo wszystkie jego zachowania na to wskazywały, ale teraz, jak się okazało, wcale tak nie było. Łączyła ich zwykła relacja. Byli tylko kolegami, którzy zmierzali ku najzwyczajniejszej w świecie przyjaźni. W końcu dotarło do Beomgyu, że obiektem westchnień szatyna nie był on, lecz Huening.

    — Co?! — wykrzyknął. — Serio?! Jak może podobać ci się Huening?! On jest dziwny! Fuj!

    Blondyn nie ukrywał zdziwienia i obrzydzenia tym faktem. Rozumiał, że Taehyunowi mógł się podobać ktokolwiek, jednak wizja Kai'a jako czyjegoś wybranka wydała mu się po prostu absurdalna.

    — Miłość nie wybiera, Beomgyu. — Szatyn uśmiechnął się nieśmiało, unikając spojrzenia kolegi. — Jesteśmy tylko ludźmi. Kochamy osoby, których nie powinniśmy. Tak właśnie został stworzony człowiek. Po to, aby zakochiwał się w kimś, z kim nie jest dane mu być.

    Po tej wypowiedzi oboje milczeli. Dla Beomgyu była to dziwna, ale to bardzo dziwna cisza. W jego głowie działo się tyle rzeczy naraz. Wszystko fruwało w tę stronę i w tamtą z przeolbrzymią prędkością jak największy rollercoaster. Za to Taehyun był przytłoczony tym, że jego kolega się nie odzywał. Martwiło go to, bo chciał, żeby ten jakoś jaśniej wyraził swoje zdanie, lecz on tylko siedział cicho. Zirytowało to szatyna, choć wiedział, że Beomgyu musiał być w niemałym szoku.

    — Nieważne — zaczął. — Zmieńmy temat. Rzygać mi się chce od tej całej miłości.

    Chłopcy zaczęli rozmawiać o zupełnie innych rzeczach, takich totalnie niezwiązanych z nimi samymi czy ostatnimi dniami. Dla obu z nich to była naprawdę dobra opcja, gdyż nie bardzo mieli ochotę na zmaganie się z niechcianymi uczuciami. Jednak pod koniec ich spotkania, kiedy szli już w kierunku domów, Beomgyu ponownie przywołał w nich nieznośne brzemię.

    — Fajnie by było, jakbyś to ty mi się podobał, a ja tobie. Szkoda, że tak nie jest. Cóż, jest tak, jak mówiłeś. Miłość nie wybiera.

    Rozdzielili się dopiero przed domem blondyna. Beomgyu wchodząc do klatki schodowej, czuł się świetnie.

    Taehyun ruszył dalej, a do jego oczu napłynęły łzy.

————

    Soobin opowiadał o swoim wielkim odkryciu z takim zapałem, że nawet nie pozwolił przyjacielowi na wtrącenie swoich dwóch groszy. Wyrzucił wszystko z siebie i to na jednym wdechu. Niestety cały wywód okazał się daremny, bo Beomgyu już o tym wiedział.

    — To jest oczywiste. Tego nie dało się nie zauważyć.

    — Serio?! — Czarnowłosy wpadł w furię. — I na co to wszystko?! Ja myślałem! Beomgyu, ja myślałem! Specjalnie użyłem mojego cennego mózgu, żeby wpaść na taką teorię, a ty mi teraz mówisz, że to było takie oczywiste!

    Faktycznie Beomgyu nie był zaskoczony odkryciem przyjaciela. Soobin zwyczajnie połączył fakty i doszedł do wniosku, że Taehyun i Huening się spotykają. A kiedy jego jasnowłosy kolega to potwierdził, nie mógł uwierzyć, że jego koncepcje są jak najbardziej prawdziwe.

    — Wiem, że jesteś hetero, Soobin, ale zawsze wierzyłem, że kiedyś zdobędziesz serce Hueninga. Pasowalibyście do siebie. Tylko ty masz na tyle okropny gust, żeby zakochać się w kimś takim jak on. Jak komukolwiek może podobać się Kai? Co jest nie tak z Taehyunem?! Nie mogę w to uwierzyć. To jest po prostu dziwne. Nawet jeśli tak jest rzeczywiście, od kiedy Huening jest gejem? Czy mnie coś ominęło?

    — Nie wiem, co mam na to odpowiedzieć. — Ciemnowłosy chłopak podrapał się po głowie.

    — Nic nie mów. Tego nie da się skomentować.

    Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał. Ciężko im było cokolwiek stwierdzić, wyciągnąć wniosek, a tym bardziej jakiś sensowny.

    — Wiem, że jesteś zazdrosny o Taehyuna — wypalił nagle Soobin.

    Blondyn prychnął, wywracając jednocześnie oczami. Nie chciał, aby tamten myślał, że ma rację. To nie w chodziło w grę, dlatego próbował wyprowadzić go z błędu.

    — Zdaje sobie sprawę, że twój mózg zawsze podąża łatwiejszą ścieżką, ale nie masz racji. Moje serce należy tylko do jednego chłopaka i wiesz, kogo mam na myśli. — Założył ręce na piersi.

    — Taehyuna.

    Beomgyu ze wściekłością uderzył pięścią w oparcie ławki. Soobin zacisnął powieki pewny, że to jemu się dostanie. Jednak kiedy otworzył oczy, zobaczył tylko czerwoną twarz przyjaciela. 

    — Żartuję przecież — uspokoił blondyna. — Moim zdaniem musimy otwarcie porozmawiać z Kai'em. Myślę, że nas nie okłamie, jeśli zapytamy.

    — Twój sposób na wszystko to otwarte rozmawianie. Przez ciebie cierpiałem! Gdyby nie ty, Yeonjun nie złamałby mi serca, a ja bym nie płakał całą noc!

    — Za to byś dalej miał zbędne nadzieje.

    Beomgyu momentalnie się zamknął, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Zwyczajnie przyznał chłopakowi rację, choć zrobił to bardzo niechętnie. Jednak długo jeszcze dyskutowali na ten temat i ostatecznie zdecydowali się na małe śledztwo.

Our Summer - taegyu; txtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz