𝟙𝟘.

1.1K 130 45
                                    

—— na ławce ——

    Widząc z daleka swoich przyjaciół, od razu puścił się pędem w ich stronę. Ci spojrzeli na niego jak na kosmitę, bo ostatni raz oglądali go biegającego na WF-ie w pierwszej klasie. Ten natomiast tak się zmachał, że zgiął się wpół, dysząc ciężko. Wyglądał na tak zmęczonego, jakby właśnie przebiegł co najmniej 10 kilometrów. I choć stronił od sportu, to jemu przypadło bycie strasznie szczupłym.

    Chłopcy troszkę się naczekali, zanim blondyn cokolwiek z siebie wydobył.

    — Muszę... wam... coś... powiedzieć... — wysapał, jednocześnie się prostując.

    — Cóż to takiego ważnego się stało? — zapytał Soobin, podnosząc się z siedzenia.

    Beomgyu od razu po przebudzeniu zwołał spotkanie na boisku. We wiadomości podkreślił, że jest ono obowiązkowe, bo stało się coś naprawdę, naprawdę wielkiego. Tamci ostatecznie się zgodzili, choć wiedzieli, że ich przyjaciel zapewne po raz kolejny sobie coś ubzdurał i teraz będą musieli łagodzić jego kryzys egzystencjalny.

    — Niech zgadnę, Yeonjun powiedział ci, że ładnie wyglądasz? A może raczej okazało się, że jest homoseksualny? Na sto procent go to dotyczy. — Huening skrzyżował ręce na piersi.

    Może i powiedział to, żeby zrobić przyjacielowi na złość, jednak Beomgyu totalnie nie zwrócił na to uwagi. 

    — Słuchajcie mnie uważnie, bo nie będę się powtarzał. — Wziął głęboki wdech. — Yeonjun mnie pocałował!

    Soobin i Huening otworzyli oczy szeroko ze zdziwienia, aż te prawie wyszły im z orbit. Czy aby na pewno się nie przesłyszeli? Tak im się by zdawało, gdyby nie wszechogarniająca radość Beomgyu, która mówiła wszystko sama za siebie. Od razu chcieli zadać mu mnóstwo pytań, jednak języki ugrzęzły im w gardle.

    — Co wy na to?! — zapytał blondyn, klaszcząc w dłonie z podekscytowania.

    Jego przyjaciele spojrzeli po sobie.

    — Beomgyu — zaczął Soobin. — Jak?! Chyba nas nie okłamujesz?!

    — Oczywiście, że nie! Siadajcie! — rozkazał. — Wszystko wam opowiem.

    I tak rozpoczęła się długa gadanina. Opowieść chłopaka była przepełniona nagłymi zwrotami akcji, jakby był to jakiś wielki film sensacyjny. Nie przegapił żadnego, nawet najmniejszego szczegółu. Mówił z takim zaangażowaniem, ukazując przy tym tyle emocji, że pozostali dwaj również się wczuli. Po zakończeniu wyraźnie zaznaczył, że czeka na pytania lub chociaż jakiś komentarz z ich strony.

    — To się porobiło... — Soobin złapał się za głowę. — Nie mogę w to uwierzyć. Myślisz, że Yeonjun to w ogóle pamięta?

    — Pewnie nie — odpowiedział za niego Huening. — Sam mówiłeś, że był schlany w trzy dupy. Nie gadałeś z nim o tym, prawda?

    Teraz dotarło do Beomgyu, że jeszcze nie porozmawiał o tym z Yeonjunem, choć od ich pocałunku minęła cała noc i prawie cały dzień.

    — A jeśli on to zrobił tylko dlatego, że był pijany? — kontynuował. — On to mógł potraktować jako eksperyment. Beomgyu! Przejrzyj na oczy! Życie to nie bajka. Sam przyznałeś, że nie masz u niego żadnych szans, bo jest hetero! — wybuchnął.

    Wszystkich zaskoczyło nagle oburzenie chłopaka. Nawet jego samego. Żaden właściwie nie wiedział, dlaczego ten tak zareagował. Soobin i Beomgyu milczeli. Nie śmieli się odezwać, bo w końcu to radosny, sympatyczny Huening podniósł głos. Mówiąc szczerze, tak się stało pierwszy raz.

    — Pewnie masz rację. — Blondyn zwiesił głowę. — Jednak nic na to nie poradzę! Jest, jak jest. Ja trochę wypiłem, a on już całkiem był pijany! Co według ciebie powinienem zrobić?

    Jego przepełnione smutkiem słowa i bezradność sprawiły, że pozostałym aż zrobiło się go żal. Wyraz twarzy Hueninga od razu złagodniał. Już nie był wściekły, lecz zwyczajnie zapragnął pomóc swojemu przyjacielowi.

    — Może powinieneś to przemilczeć? Jeśli tego nie pamięta to lepiej dla ciebie.

    Soobin od razu odrzucił propozycję Kai'a.

    — Nie ma mowy. — Pokręcił głową. — To by było nie fair wobec Yeonjuna. Beomgyu — zwrócił się do blondyna. — Moim zdaniem powinieneś z nim pogadać. Wyjaśnij sobie to z nim, a jeśli źle na to zareaguje, udawaj, że tobie też się to nie podobało. Przy okazji dostaniesz odpowiedź na to, czy dalej warto się starać.

    Ich rady okazały się nie być takie złe. Beomgyu nawet wiedział, którego z chłopców posłuchać.

————

    — Hej, Yeonjun — przywitał się nieśmiało.

    — Oh, siemka. — Uśmiechnął się promiennie. — Siadaj!

    Beomgyu posłusznie usiadł obok niego na ławce. Chciał powiedzieć to jak najszybciej, żeby mieć już to wszystko z głowy i w końcu wyzbyć się zbierających się w nim obaw. To była szansa na poznanie prawdy i obrania właściwej postawy. Nie miał zamiaru dłużej żyć w niepewności. Mimo tego, co powiedział mu Taehyun i jego przyjaciele, nadal gdzieś tam tkwiła w nim maleńka nadzieja na to, że może mieć jakiekolwiek szanse u Yeonjuna.

    — Chodzi o tę wczorajszą imprezę — zaczął. —Naprawdę nic z niej nie pamiętasz?

    Uśmiech momentalnie zniknął z twarzy bruneta. Widać było, że wyraźnie się zaniepokoił.

    — Co? Czemu pytasz?! Nie pamiętam nic a nic. Coś odwaliłem?! Powiedz mi, że nie. — Spojrzał na niego z przerażeniem.

    — Nie, to nie tak — zaprzeczył. — Chociaż tak. To znaczy, chodzi mi o to, że ty... w sensie ja... Nie! My...

    — Czekaj — przerwał mu. — Przelizałem się z tobą?

    Beomgyu spadł kamień z serca, bo nie chciał tego mówić. Cieszył się, że chłopak się domyślił, gdyż sam nie mógłby wydobyć z siebie podobnych słów.

    — Tak.

    Kamienny wyraz twarzy Yeonjuna nie pozwolił blondynowi na wyczytanie z niego żadnych emocji. Bardzo zależało mu, aby wiedzieć, co on o tym wszystkim sądzi. Nie mógł jednak nic zrobić, więc cierpliwe siedział i czekał na odpowiedź.

    — Beomgyu, strasznie przepraszam.

    — Nic się nie stało, tylko... — zawahał się. Ciężko było mu cokolwiek mówić, bo strasznie się bał. — Zastanawiało mnie, czy ty zrobiłeś to tylko dlatego, że byłeś pijany czy może po prostu...

    — Ej — przerwał mu. — Chyba nie myślisz, że naprawdę tego chciałem? Proszę, zdaję sobie sprawę z tego, co musisz teraz sobie myśleć. Beomgyu, nie martw się o mnie. Nie jestem gejem. Przykro mi, że tak wyszło. To pewnie moja wina. Niepotrzebnie tyle piłem.

    — Nic się nie stało... — wykrztusił. — Ja też trochę przesadziłem. Jeśli chcesz, możemy o tym zapomnieć — zaproponował.

    — Tak byłoby najlepiej — zgodził się Yeonjun. — Ja i tak tego nie pamiętam, więc lepiej, gdybyś to ty o tym zapomniał.

    Beomgyu nic nie odpowiedział. Przytaknął tylko na znak, że to świetny pomysł.

    Nie mieli już o czym rozmawiać, a bardziej po prostu nie chcieli. Słońce już zaczęło znikać za linią horyzontu, więc zwyczajnie rozeszli się – jeden w prawo, drugi w lewo. Yeonjun wracał zażenowany, natomiast Beomgyu ubolewając nad swoim losem, całą drogę płakał.

Our Summer - taegyu; txtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz