𝟙𝟚.

1.1K 127 84
                                    

—— milion pięknych widoków ——

    „A ja ci się podobam?"

    „Beomgyu, bądźmy realistami. Nie mógłby mi się podobać ktoś taki jak ty. Jesteś spoko, ale po prostu nie."

————

    Chłopak siedział w swoim pokoju, cały czas głowiąc się nad słowami wypowiedzianymi wczorajszego dnia przez Taehyuna. Szatyn zapytał go, czy ten pocałunek z Yeonjunem był taki, jaki sobie wyobrażał i czy było magicznie. Beomgyu wtedy to potwierdził, jednak teraz, kiedy był sam i im dłużej o tym myślał, sam już nie wiedział, jakie to było uczucie. Na pewno przyjemne i ekscytujące, lecz nie nazwałby go jakimś wyjątkowym. Był na siebie zły za to. Ten pocałunek powienien być dla niego ważniejszy, ale okazało się, że tak wcale nie jest.

    — Taehyun, coś ty narobił? — szepnął sam do siebie.

————

    Pięcioro chłopców stało między świecącymi na kolorowo, zapierającymi dech w piersiach atrakcjami. Rozpędzone rollercoastery pędziły wokół nich, ogromne karuzele rozbrzmiewały melodią, a inne potężne konstrukcje tylko przypominały im, jak maleńkimi są istotami. Zadziwiające dla nich było to wszystko, co działo się dookoła, a jeszcze bardziej fakt, że żaden z nich tu nigdy nie był, choć mieszkali w Seulu od zawsze. Nie mieli zamiaru bawić się w stopniowe pokonywanie lęku na coraz to większych atrakcjach, lecz od razu wchodzili na te ekstremalne.

    — Dasz radę zjeść największą? — zapytał Taehyun, patrząc na Beomgyu odbierającego największą watę cukrową, jaką widział kiedykolwiek na własne oczy.

    — Błagam, myślisz, że zrobiłem to dla siebie? Tylko czekam aż Soobin i Huening mi wszystko zjedzą. Wziąłem największą, to może chociaż coś dla mnie zostanie — westchnął.

    I zaraz Soobin i Huening zaczęli kręcić się dookoła blondyna, mając nadzieję, że przyjaciel się z nimi podzieli.

    Po tylu przeżyciach – lepszych i gorszych padł ostateczny wybór. Największy rollercoaster. Dopiero teraz wszyscy zgodzili się na tę atrakcję, gdyż na początku ta niesamowicie wysoka i szybka machina zagłady wydawała im się lekką przesadą. Obecnie jednak każdy czuł ten przypływ odwagi i po chwili już wszyscy siedzieli w wagonikach. Soobin wybłagał Beomgyu, aby ten usiadł obok Hueninga, a on tylko wzruszył ramionami, nie widząc w tym nic niezwykłego. Jednak kiedy wszystko ruszyło, a chłopcy, jadąc w górę, powoli zbliżali się do stromego spadu, blondyn zrozumiał, dlaczego jego czarnowłosy przyjaciel nie miał zamiaru siedzieć obok Kai'a. Beomgyu ledwie wytrzymywał obok piszczącego ze strachu chłopaka.

    — Salon luster! — krzyczał Huening po zejściu z diabelskiej maszyny. — Chodźmy tam!

    Pozostali ledwie pozbierali się po mrożącym krew w żyłach przeżyciu, a ten mimo wcześniejszego strachu, zapomniał o nim i nakręcał się już na nową atrakcję. Dlatego chłopak musiał poczekać, aż tamci skończą powstrzymywać wymiociny, a Beomgyu masować swoje bolące ucho. Ostatecznie spełnili prośbę Kai'a i udali się do tęczowego budynku wypełnionymi lustrami. Jak się okazało, mieli przy tym dużo radochy, robiąc sobie coraz to dziwniejsze zdjęcia.

    — Ej, gdybym tak wyglądał, dalej byś mnie lubił? — zapytał blondyn, stojąc przed lustrem sprawiającym, że chłopak wyglądał, jakby przytył z co najmniej siedemdziesiąt kilo.

    — Oczywiście — odpowiedział bez zastanowienia Taehyun.

    Beomgyu posłał mu spojrzenie pełne zaskoczenia. Dopiero po chwili szatyn zorientował się, że chłopak nie skierował tego pytania do niego, lecz do Soobina, który zastanawiał się, jak rozluźnić tę niezręczną sytuację. Na policzki Taehyuna wkradł się blady rumieniec. Żaden z nich nie spodziewał się takiego zwrotu akcji.

    — Właśnie to miałem powiedzieć. Dzięki, Taehyun. — Soobin poklepał niższego chłopaka po ramieniu, wprawiając go w jeszcze większe zakłopotanie.

    Na szczęście wykaraskali się z tej niezbyt przyjemnej, choć w pewien sposób mile zaskakującej sytuacji. Przeszli przez tunel zakręconych luster.

    — Beomgyu, mogę ci coś powiedzieć? — zapytał Soobin, oddalając się jednocześnie od pozostałych. — Zdaje mi się... Nie. Jestem pewny, że podobasz się Taehyunowi.

    — Wiem — odpowiedział natychmiastowo, jednak równie szybko zrozumiał, jak źle to zabrzmiało. — To znaczy, też tak mi się wydawało. Jednak dużo sprzecznych rzeczy się dzieje i mam pewne wątpliwości.

    Soobin tylko zamrugał powiekami z niezrozumieniem, jakie uzyskał po przeanalizowaniu sytuacji. Spodziewał się, że Beomgyu wszystkiemu zaprzeczy.

    — Huening, znalazłem dla ciebie coś o wiele lepszego. — Yeonjun złapał chłopaka za ramiona i obrócił w lewo. Na świecącym się na milion kolorów budynku widniał napis „Laibrynt luster".

    — Jeszcze lepiej! — krzyknął uradowany i pędem ruszył w stronę neonowego domku.

    — Puszczę was po kolei — tłumaczył mężczyzna. — Tutaj macie rękawiczki, żeby nie pobrudzić luster. Ubierzcie je.

    Chłopcy posłusznie wykonywali wszystkie polecenia i już zaraz Yeonjun był pierwszą osobą w labiryncie. Tuż za nim wszedł uradowany Huening, potem Soobin, Taehyun, a na samym końcu Beomgyu, którego niezbyt specjalnie ekscytowała wyprawa do labiryntu.

    Na samym wejściu blondyn dał się zmylić iluzji optycznej i przywalił czołem prosto w gładką powierzchnię. Uważnie rozejrzał się, lecz jedynym widokiem byli jego kumple, jak i ich sobowtóry otaczające go z każdej strony.

    W pierwszym momencie aż zakręciło mu się w głowie, jednak nie poddał się i niepewnie ruszył z wyciągniętymi przed siebie rękami. Z rozbawieniem oglądał Hueninga, który urządził sobie z Soobina wielką tarczę i z lekkim smutkiem roześmianego Yeonjuna. Wziął się jednak w garść i ruszył dalej. Jego dłonie co chwila spotykały się z gładką powierzchnią lustra. Ostatecznie trafił na coś znacznie miększego.

    — Nie macaj mnie. — Taehyun rzucił mu zażenowanie spojrzenie.

    — Nie macam! — Beomgyu szybko puścił materiał bluzy chłopaka.

    Szatyn obrócił się przodem do kolegi.

    — Musisz świetnie sobie radzić, skoro mnie dogoniłeś.

    — No oczywiście — prychnął blondyn, choć tak naprawdę cały czas szedł na oślep. — Ma się te zdolności.

    Taehyun tylko pokiwał z zażenowaniem głową i oddalił się w głąb labiryntu, pozostawiając po sobie mnóstwo swoich klonów. Dla Beomgyu było to milion najpiękniejszych widoków, jakie mógł kiedykolwiek zobaczyć, a kiedy zdał sobie z tego sprawę, był na siebie bardzo zły. Powienien w ten sposób pomyśleć o Yeonjunie. Jednak naprawdę ciężko było mu zastanawiać się nad swą wielką miłością, kiedy był już prawie przekonany o uczuciach Taehyuna. To w jakiś sposób nie dawało mu spokoju. Cieszyło go to, że się mu podoba, w końcu ludzie lubią się podobać innym. Z drugiej strony wolałby, żeby ten ciemnowłosy chłopak dał sobie spokój, gdyż Beomgyu nie odwzajemniał jego uczuć, choć uważał go za niezwykle atrakcyjnego. W zasadzie bardzo lubił Taehyuna, lecz nie mógł myśleć o nim jak o kimś, kto mógł zostać jego drugą połówką. Ale gdyby tak było...

    „Gdyby tak było, stałbym się najszczęśliwszym człowiekiem we wszechświecie."

Our Summer - taegyu; txtOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz