"Jestem gangsterem. Jestem zajebistym, przystojnym facetem, którego wszyscy się boją, i mam mnóstwo kasy, i czego tylko chce." - myślał w swej dziecięcej ekscytacji Franz, w swym mniemaniu niesamowicie cicho przemykając się wąziutkimi, mokrymi od deszczu uliczkami slumsów. Zmieniał drogę gdy widział jakichkolwiek mogących mu zagrozić ludzi, przeskakiwał nad kałużami, i zupełnie bez potrzeby dociskał plecy do najbliższego muru, wychodząc z któregoś z kolei zaułka. Trzymał przy tym dłonie złożone tak, jakby trzymał w nich niewidzialny pistolet, groźnie mierząc nim w stronę zdezorientowanych, pijanych żuli leżących na schodkach melin do których nie wpuściły ich żony.
"O tak." - pochwalił sam siebie, gdy w alkoholowym majaku jeden z meneli uznał go za zagrożenie, i uniósł ręce. - "Jestem taki zajebisty."
Cóż, dzieci w wieku pięciu lat często wcielają się w postacie które podziwiają. Chłopcy z klasy najmłodszego obecnie Ackermanna (bo Erik miał czelność urodzić się tydzień wcześniej) przechodzili okres fascynacji bohaterami z książek.
Franz znał te książki, ale jakoś tak miał wrażenie że ci wszyscy pseudoherosi nie są tak fajni jak Keegan, który mu te opowieści czytał. I nie chodziło tylko o to, że ojciec chodził w mrocznym (zdaniem syna) płaszczu, z bronią przy pasku, wszyscy się go słuchali i mieli do niego szacunek. Chociaż musiał przyznać, był to ważny punkt bycia zajebistym rodzicem.
Chodziło głównie o to, że książki prawie zawsze opowiadały dzieje mężczyzn, którzy byli co prawda super, ale opiekowali się tylko sobą, i robili te ekscytujące rzeczy żeby chronić własną dupę, więc ich charakter nie wynikał z wewnętrznej fajności. Franz był niemal pewien, że żaden z tych bohaterów nie potrafił budować fortów z koców i poduszek, ani nie robił grzanek śpiewając "Come Alive", nie mówiąc nawet o rzeczy tak prozaicznej jak bitwa na kije. Na pewno nie umieli też czytać strasznych historii przerażającym głosem, trzymając świeczkę pod brodą aby oświetlała twarz w karykaturalny sposób.
A Keegan umiał to wszystko. Miał nawet spray na potwory spod łóżka. Cóż za niesamowity i odważny człowiek.
Takie postrzeganie ojca sprawiło, że w oczach chłopca miał on rangę wyższą niż bohaterską, a dzieciak za wszelką cenę chciał się do niego upodobnić.
Jednym z ważnych punktów udawania Keegana było dla Franza śledzenie ojca w slumsach. Niestety, prawie zawsze kończyło się tym, że go gubił, i spędzał godzinę lub dwie na udawaniu gangstera. Gdzieś w tyle jego głowy tliła się ta świadomość, że tak naprawdę każdy go tu zna i tylko temu zawdzięcza fakt nie otrzymania sromotnego wpierdolu, ale wolał tłumić ten głos prawdy i uważać się za groźnego przestępcę.
"Jestem mrokiem, jestem super, jestem..." - potok narcystycznych myśli przerwała dopiero zaciskająca się na jego ramieniu drobna dłoń. - "... jestem chujowym gangsterem, skoro znowu jej nie zauważyłem."
Kuchel była bardziej przerażona niż zirytowana, gdy obróciła go w swoją stronę i przyjrzała się dziecięcej twarzyczce starającej się z całych sił udawać skruchę.
- Franz, coś może ci się tutaj stać. - westchnęła, rozglądając się bojaźliwie. Kobieta miała poplamioną błotem i wodą sukienkę, niedbale spięte włosy i lekko dyszała. Musiała długo biegać i go szukać. Teraz naprawdę zaczynało mu się robić głupio.
- Tata mówi, że nikt nie zrobi nam krzywdy. - rzucił, nie wiedząc czy bardziej chce się usprawiedliwić, czy uspokoić Kuchel. Widział, że trzymała pistolet z tłumikiem, tak bardzo karykaturalnie wyglądający w drobnej, zadbanej dłoni, ale miał też świadomość że:
a) Pewnie nawet go nie naładowała, ponieważ nie wiedziała jak to się robi, ani gdzie tata trzyma naboje.
b) Nawet jeśli był już naładowany, nie potrafiłaby go przeładować.
CZYTASZ
One Smile || Levi x OC ||
FanficCiężko jest żyć ciągle wmawiając sobie że twój rodzony brat nie jest zaburzonym socjopatą który wepchnąłby cię w paszczę Tytana gdybyś okazała się niepotrzebna. Równie ciężko funkcjonować od dziecka patrząc na śmierć każdego kto kiedykolwiek był ci...