W pewnym momencie myślał, że łeb mu pęknie. Tak długa przerwa od spotkań w tak licznym gronie sprawiła, że odzwyczaił się od hałasu. Przestał analizować sytuacje, a zamiast tego zaczął zgrzytać zębami. Na szczęście, ktoś zauważył jego zdenerwowanie i postanowił interweniować.
- Czy możemy się w końcu wszyscy uspokoić? - Jeszcze tak podniesionego głosu u Granger chyba nikt nie słyszał. - Nic nam nie dadzą chaotyczne rozmowy. Czy ktoś ma jakiś sensowy pomysł? Wytłumaczenie, hipotezę? Cokolwiek logicznego?
- Jedyne, co nasuwa mi się na myśl... - Głos zabrał Snape dziękując jej spojrzeniem za uspokojenie sytuacji. - Felix Felicis sprawia, że każda decyzja podjęta przez napojonego jest właściwa i prowadzi do czegoś dobrego. Skoro Potter w rozmowie z Grindelwald'em był pod wpływem eliksiru, prawdopodobnie mógł skierować nie tylko rozmowę, ale również i sposób rozumowania Grindelwald'a na właściwy dla nas tor. Nie ważne, jaki on by był nie powinien nam zaszkodzić. - Wytłumaczył.
- Chyba ma pan racje. - Odezwała się Granger, która jako jedyna domyślała się dlaczego zaczął w ogóle tłumaczyć. - Innymi słowy nie ma sensu się nad tym rozczulać. Myślę, że trzeba się oswoić z sytuacją, że kolejna osoba dołączyła do wojny. Na razie nic nam nie mówi po której Grindelwald stoi stronie. Jest gdzieś po środku. - Zakończyła i spojrzała na Snape. Patrzył na nią z aprobatą.
- Należy wciąż pracować nad strategią tak, jak do tej pory. Uwzględniając jedynie sytuacje, w których Grindelwald mógłby nam zaszkodzić i przygotować się na taką ewentualność. - Dodał Snape, i o dziwo członkowie Zakonu zaczęli mu przytakiwać.
Dumbledore też nie wymyślił nic lepszego, więc jedynie rozdał wszystkim kolejne zadania bądź kazał pozostać przy aktualnych. Zakończył spotkanie, co kilkoro z obecnych uznało za zbawienie. Śmierciożercy wstali z miejsc i pożegnali się. Snape podszedł do Granger i wyszeptał jej do ucha, że jeśli chce może wrócić później po czym dołączył do czekających na niego przyjaciół. Hermiona przez moment biła się z myślami co ma zrobić, ale w końcu postanowiła zaryzykować. Wstała i pożegnała się szybko z przyjaciółmi. Zaczęła wychodzić, kiedy u drzwi zatrzymały ją czyjeś dłonie.
- Zaczekaj, odprowadzimy cię. - Spojrzała na rudą i stojącą koło niej blondynkę. Ginny uśmiechnęła się zmieszana, ale nie musiała nic więcej mówić. Hermiona rozumiała jej zachowanie. Skinęła głową i wyszły. Miały dużo szczęścia, że trójka mężczyzn jeszcze nie opuściła barier ochronnych.
- Profesorze Snape! - Zawołała Hermiona, a mężczyźni, jakby wszyscy mieli tak samo na imię, odwrócili się. Poczekali, aż dziewczyny podejdą do nich.
- Wolałabym wrócić jednak z panem. - Odparła zmieszana Hermiona, a Snape jedynie skinął głową.
- Staruszku, chce z tobą jeszcze porozmawiać. Na osobności. - Ruda podparła boki, jakby właśnie chciała zganić za coś Lucjusza. Uśmiechnął się, ale zgodził.
- Augustus... - Zaczęła delikatnie Luna, ale nie musiała nic więcej mówić. Jak na Rookwood'a przystało, złapał ją za dłoń i pociągnął w przeciwną stronę niż ta w którą poszli Lucjusz z Ginny.
Koniec końców, skończyło się tak, że Hermiona ze Snape'm stali pośrodku pola, po lewej mieli Rookwood'a z Luną, a po prawej Ginny z Lucjuszem. Oboje pokręcili głowami, bo choć nie wiedzieli kiedy ominęła ich znajomość tych pierwszych, to jakoś nie specjalnie się temu dziwili. Oboje uznali, że pasują do siebie.
Co do Luny z Augustusem, to dziewczynie wcale nie przeszkadzało, że śmierciożerca cały czas trzyma ją za rękę. Usiedli na trawie, a mężczyzna objął ją ramieniem i przysunął do siebie. Uśmiechał się jak dziecko w Boże Narodzenie.
CZYTASZ
Bridge to the Other Side ✓
FanfictionPrzecież każdy walczy w swojej sprawie. Powiedzieć, że jednoczą się, kiedy widmo wojny zbliża się nieubłaganie to jak stwierdzić, że wszystkie gwiazdy świecą tym samym blaskiem. Dzieli ich znacznie więcej. W bałaganie własnych myśli i uczuć, w wirz...