12

618 42 1
                                    

Gapiłem się w sufit bez celu, bo znowu czułem się rozdarty. Nie miałem pojęcia co zrobić, więc ostatnie dni minęły mi na intensywnym rozmyślaniu. Miałem w głowie parę myśli jak to rozegrać, ale sam nie wiedziałem czy cokolwiek ma sens.

- Kuba, musisz się zdecydować. Jutro w południe masz lot. - odezwał się Maciek, który wiedział co mnie tak blokuje.

Filip zakupił bilety do Mediolanu parę dni temu. Dzisiaj miałem się spakować, a z rana wyjechać, by zdążyć dotrzeć na lotnisko w Warszawie. Nie wiedziałem jednak czy chce lecieć sam, czy z Krzyśkiem, czy...

- Wezmę ją ze sobą. - rzuciłem w końcu, będąc już praktycznie pewnym swoich słów.

Nie chciałem zostawić Leny, a miałem dodatkowy bilet, o którym jeszcze nie mówiłem Krzyśkowi, który początkowo miał mi towarzyszyć. Zdecydowałem jednak, że Lena na pewno chcę pozwiedzać świat, ale niekoniecznie może na własną rękę, a ja chciałbym spędzić z nią więcej czasu i zafundować jej wczasy, na które zasłużyła. Albo z nią, albo w ogóle nie będę się stąd ruszał.

- Skoro tak ci podpowiada serce. - machnąłem ręką, na ten ckliwy komentarz i zbiegłem do kuchni, gdzie mama przygotowywała obiad.

- Mamuś, co sądzisz o tym, żebym zabrał ze sobą Lenę? Mówiła mi, że marzy jej się pozwiedzać świat, a ja mam wolny bilet...

- Myślę, że to naprawdę dobry pomysł. - pokiwała ochoczo głową. - Pogadaj najpierw z panią Anią, a jeśli miałaby jakieś obiekcje to ja zamienię z nią parę słów. - puściła mi oczko, a mi trochę ulżyło, bo właśnie stresowałem się rozmowy z mamą Leny, a wiedziałem, że dobrze by było, by ona także nie miała nic przeciwko "porwaniu" jej córki na jakieś dwa miesiące.

Nie chcąc tracić więcej czasu od razu skierowałem się do domu Jabłońskich. Drzwi jak zwykle otworzyła pani Ania, która ucieszyła się na mój widok, zapraszając mnie do środka.

- Lena jest na górze...

- Nie. - przerwałem jej od razu. - Chciałbym najpierw pogadać z panią.

- Och, w porządku. Chodź do salonu. - zdziwiła się lekko i miałem nadzieje, że nie zabrzmiało to aż tak poważnie, że mogłaby pomyśleć, iż jej córka jest ze mną w ciąży czy coś z tych rzeczy.

Krótko, ale rzeczowo wyjaśniłem sprawę, starając się przy tym brzmieć jak najbardziej profesjonalna i odpowiedzialna osoba na świecie. Powiedziałem z kim, gdzie, na ile, po co i kto za to zapłaci. Widziałem w jej oczach dużo zawahania, ale ku mojemu zdziwieniu, stwierdziła, że jej córka na pewno o tym marzy, a ona nie ma serce by czegokolwiek jej zabraniać, nie po tym co dla niej robi i poświęca. Zresztą jest dorosła i mogłaby zrobić co chce, ale też oboje wiedzieliśmy, że Lena chciałabym jak najlepiej dla swojej mamy i najprawdopodobniej po prostu odpuściłaby te okazję, nawet jeśli miałaby potem płakać w poduszkę.

Kwestie finansowe również pragnęła dłużej przedyskutować, ale zamknąłem temat, tłumacząc się tym, że zarabiam dobre pieniądze, z czego myślę, że zdawała sobie sprawę i to dla mnie naprawdę nic.

- Kuba. - odezwała się jeszcze, stając w progu drzwi, gdy ja byłem już w połowie schodów, prowadzących na górę, by ogarnąć Lenę. - Proszę, opiekuj się nią.

- Oczywiście. - pokiwałem głową, uspokajając ją uśmiechem. Chociaż niewiele wiedziałem o opiece, to byłem pewien, że będzie bezpieczna.

Wpadłem do pokoju Leny, która podlewała kwiatki, stojące na parapecie.

- Pakuj się, młoda. - rozejrzałem się dookoła za jakimiś walizkami, a dziewczyna stała z lekko uchylonymi ustami, nie wiedząc co się właściwie dzieje.

- Co? - wydukała, odstawiając konewkę.

Podszedłem do niej, łapiąc za jej smukłe ramiona.

- Pamiętasz jak mówiłaś, że chcesz zobaczy Rio? To będzie... - zastanowiłem się. - ..czwarty punkt naszej wycieczki. Pozostałe są również ciekawe, zaufaj mi. - puściłem ją i wyjąłem spod łóżka kremową walizkę, otwierając ją na łóżku.

- O czym ty mówisz?

- Twoja mama już się zgodziła. - otworzyłem jej szafę, patrząc po ubraniach.

- Kuba, do jasnej cholery! - odwróciła mnie twarzą do siebie, wyglądając jak naburmuszona dziewczynka. - Nie możesz tak wpadać, grzebać mi w pokoju i decydować za mnie, jakbym nie miała już nic do powiedzenia. - założyła ręce na piersi, a ja poczułem, że muszę to zrobić, bo zbyt długo o tym marzyłem.

Złapałem jej twarz w ręce i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.

- Jeszcze raz, na spokojnie. - odezwałem się, nie puszczając jej twarzy. Wyjaśniłem jej wszystko po kolei i czekałem na niesamowicie entuzjastyczną reakcję, a ona od razu pokręciła głową.

- Nie ma mowy. To za drogi prezent.

- Lena... - jęknąłem. - Zrób coś w końcu dla siebie. Nie możesz tu gnić. Twoja mama sobie radzi, brat jest dzielny jak cholera, a moja mama obiecała ich odwiedzać i pomagać w razie czego. To tylko miesiąc, może dwa. - zagryzła wargę, która smakowała jak maliny i intensywnie myślała. - Jeśli będzie źle lub będziesz miała dość, załatwiam ci od razu samolot powrotny, bez żadnego tłumaczenia.






no i jeszcze tylko epilog przed nami

romantic psycho • quebonafide ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz