10

629 38 18
                                    

- Weź tego szczura. - powiedziałem z udawaną irytacją, gdy Krzysiek znów pokazywał mi na kamerce swojego pieska.

- Sam jesteś szczur. Zobacz jaki słodkiiii. - przeciągnął, praktycznie wciskając telefon na twarz Biggi'ego. - Jak tam w domu? - zapytał, w końcu zmieniając kamerkę na przednią. Chociaż patrząc na jego twarz, nie wiem czy nie wolałem widzieć psa.

- Całkiem normalnie. - wzruszyłem ramionami. - Chyba już doszedłem do siebie. Niedługo będę wracał. - nie mogłem wiecznie siedzieć w Ciechanowie. W Warszawie miałem drugie, "główne" życie, do którego chyba była pora powrócić.

Miesiąc tutaj naprawdę wiele mi dał, ale momentami stwierdzałem, że mimo tęsknoty za tym beztroskim życiem, wolałem tę stabilizację, którą mam dzięki muzyce i fanom. W innej sytuacji nie mógłbym pozwolić sobie na kilka miesięcy nic nie robienia i nie stracenia na tym wszystkich oszczędności.

Złapałem się też na tym, że w mojej głowie coraz częściej przejawiają się rymy, a parę tekstów już nawet przelałem na papier. Prawie zapomniałem jak dobrze było mieć natchnienie i motywacje do tworzenia.

- Jak Warszawa? - zapytałem, bo nawet za tym cholernie wkurwiającym miastem zaczynałem tęsknić. Bałem się jednak, że gdy tam wrócę poczuję to co kiedyś, czyli beznadzieję i chęć zakopania się w mieszkaniu. Filip jednak miał na to pomysł.

- Dużo się dzieje. W końcu okres koncertów, festiwali, imprez i ognisk. Brakuje nam cię tutaj. - stwierdził, a ja posłałem mu słaby uśmiech.

- Nie wyjechałem na zawsze. Niedługo się widzimy i znowu będziesz miał mnie dość. - zaśmiał się, zgadzając się z tym i przeprosił mnie, bo musiał już kończyć, gdyż umówił się z dziewczyną. Dobrze było usłyszeć go chociaż przez te kilka minut.

Ogarnęło mnie jakieś uczucie melancholii i nostalgii. Nie wiedziałem czy dam radę po raz kolejny zostawić na dłużej Ciechanów i bliskie mi osoby... Nie wyobrażałem sobie na przykład znów zerwać kontakt z Leną, z którą tak dobrze się teraz dogadywałem.

Moje myśli odwrócił telefon od Szcześniaka. Tego głupka też dawno nie słyszałem, więc nawet się ucieszyłem.

- Jeśli ja nie zadzwonię...

- Tak, tak. Znam to. - zawsze wypominał mi, że w ogóle do niego nie telefonuję. - Miałem dzwonić, ale dopiero skończyłem gadać z Krzyśkiem. Co tam?

- A nic nowego, płytę wydałem. - powiedział o tym jak o pogodzie, ale Filip już tak miał, że wydawał albumy w najmniej spodziewanym momencie. Tak czy siak zdziwiłem się, że on zdążył wrócić z przerwy po Taconafide, a ja nadal tkwiłem... nisko.

- Nie wiedziałem. Nie śledzę Internetów od kilku miesięcy, a ty nie raczysz powiedzieć. - teraz ja zrobiłem mu wyrzuty, jakbyśmy byli starym małżeństwem.

- Posłuchasz jak wrócisz. - uciął temat. - Właśnie, bo czeka nas nowy etap.

- Sprecyzuj. - kiedyś coś tam wspominał o wyjeździe, ale gdzie, po co i kiedy, nie wiem.

- Ile tam jeszcze zostajesz? Tydzień? - potwierdziłem. - No, to akurat kończę trasę i biorę moją lubę, a ty... możesz wziąć Krzycha i lecimy... do Włoch. Włochy to taki duży Ciechanów, tak żebyś nie przeżył szoku w nowym środowisku. - zaśmiałem się. - Ale ludzi więcej, przyzwyczaisz się i kierunek Nowy Jork, to już taki Ciechanów razy pierdyliard, ale będziesz po Italii, to będzie dobrze. Rozumiesz już mój plan? Żadnej cholernej Warszawy. - znów się zaśmiałem, kręcąc głową.

- Kumam. Chcesz żebym najpierw odnalazł się między ludźmi, którzy mnie nie rozpoznają i nie wytkną palcami? Fifi, jesteś geniuszem. - po tym chyba będę mógł jakość znieść tę stolicę...

- Otóż to, mój drogi przyjacielu, otóż to.







zostały jeszcze jakieś dwa rozdziały do końca, bo zakończenie będzie dość otwarte, że chciałoby się napisać drugą część ale może kiedy indziej ;)

romantic psycho • quebonafide ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz