5

784 57 0
                                    

- Co u Pani Jabłońskiej? - zapytałem w którymś momencie przy obiedzie. Mama uniosła brew.

- Chyba wszystko w porządku. Czemu pytasz? - sięgnęła po sałatkę, nakładając trochę każdemu z nas.

- Kubie przypomniało się młodzieńcze uczucie... Ała. - kopnąłem go w kostkę, bo głupoty gadał.

- Och. - skomentowała mama z uśmiechem, a ja poczułem zażenowanie.

- Nieważne. - machnąłem ręka, zbierając talerze po posiłku.

- W sumie jeszcze niedawno ciągle spotykałam się z mamą Leny... Możemy kiedyś zaprosić je obie na obiad czy coś. - pokiwałem głową, bo to nie był głupi pomysł. Miałem ochotę odnowić znajomości skoro trochę czasu tu spędzę, a mama na pewno chętnie poplotkuje ze swoją dawną przyjaciółką, skoro trochę minęło odkąd ostatni raz rozmawiały.


Po paru godzinach, które przeznaczyłem na drzemkę, obudził mnie dzwonek do drzwi. Siadłem na kanapie, słysząc z korytarza głosy brata i mojego przyjaciela.

- Kopę lat! - od razu oddałem uścisk chłopaka, ciesząc się z jego odwiedzin.

Denis był znajomym moim, Maćka i Krzyśka od podstawówki i nawet po naszej wyprowadzce ciągle mieliśmy kontakt. Sprzedawał nam najnowsze, ciechanowskie plotki i przy tym był tak samo normalny i szczery, jak wtedy, gdy z chłopakami nie byliśmy znani. Teraz ciężko o takie znajomości, każdy chce mnie poznać, tylko dlatego, że jestem Quebonafide.

Standardowo włączyliśmy Fifę i przegraliśmy tak kilka godzin, przegryzając to pizzą, którą w międzyczasie zamówił Maciek.

Tęskniłem za wspólnymi rozgrywkami, ale chyba bardziej za takimi na orliku.

- Co powiecie, żeby zagrać sobie jakiś meczyk, ale na stadionie? - zaproponowałem. Swego czasu mieliśmy dość mocny piłkarski skład i mimo że graliśmy czysto amatorsko, nie brakowało przy tym emocji. Chłopaki chętnie przystali na moją propozycje, ustalając, że trzeba zdzwonić jeszcze paru kumpli.

- To były czasy... - rozmarzył się braciak.

- Teraz to nie ma czasów. - dodał Denis, na co się zaśmialiśmy, odkładając pady.

- Wiesz może co u Leny? - zapytałem w końcu, bo strasznie mnie to nurtowało, a czułem, że na pewno coś wie skoro kiedyś też się przyjaźnili i oboje nadal tu mieszkają.

- Ta, gadałem z nią parę dni temu. - wzruszył ramionami, a rozmową zainteresował się nawet Maciek. - Przerwała studia, bo podobno ciężko było jej się utrzymać finansowo. - pokiwałem głową, nie przerywając mu. - Wróciła więc do Ciechanowa. Opiekuje się mamą i bratem i chyba dorabia w barze u Kamila, chociaż nie wiem, dawno tam nie byłem. Właśnie, co powiecie na jakiś melanżyk w któryś piątek?

Mimo że powinienem ograniczać alkohol, to przecież jedno piwo nic mi nie zrobi, a chętnie wpadnę do kiedyś często odwiedzanego przez nas pubu. Umówiliśmy się więc że zgadamy się na dniach.

romantic psycho • quebonafide ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz