8

644 41 1
                                    

- Jak mogłeś przeziębić się przy dwudziestu pięciu stopniach na dworze? - stanąłem nad łóżkiem, na którym leżał Maciek. Kichał i kasłał od wczoraj, narzekając na ból głowy i gardła.

- Za dużo zimnego piwka. - coś w tym mogło być, w końcu wychodził co wieczór ze swoją bandą na popijawę. Pokręciłem głową na jego głupotę.

- I co mam sam jechać do babci? - zapytałem, chociaż odpowiedź była jasna. Nie chcieliśmy jeszcze, żeby mama naszej mamy się zaraziła. A nie mogliśmy tego przełożyć, bo obiecaliśmy przyjechać już parę dni temu.

Zostawiłem go w pokoju i zeszedłem na dół, gdzie mama przykładała do ściany pare drogich, kupionych w jakiejś galerii sztuki, obrazów.

- Jedziesz już? - zapytała, zerkając przez ramię.

- Tak. To kawałek stąd, pewnie znajdzie mi dużo roboty, a jestem sam jedyny. - pokiwała głową. - Przywiesimy je potem. - dałem jej całusa w policzek, obiecując pozdrowić babcię od niej i Maćka.

Wsiadłem do auta mojego brata, którym tu przyjechaliśmy. Był to co prawda jakiś lepszy, drogi Peugeot, ale mimo wszystko wyróżniał się mniej niż moje Lamborghini, które zostawiłem w Warszawie.

Odpaliłem i wyjechałem z bramy, a zauważając chwilę później jak Lena, schodzi z roweru, przeprowadzając go przez furtkę, zatrzymałem się przed jej domem. Odsunąłem szybę, gdy podeszła do auta, nachylając się.

- Co tam, Panie Grabowski?

- Jedziesz ze mną do babci? - zaśmiała się, myśląc, że żartuje. - Będzie fajnie, słowo. Pomożesz mi pomalować ściany. Znasz się na farbkach. - uśmiechnąłem się, bo faktycznie będę miał z niej więcej niż z Maćka.

- Noo dobra. - przewróciła oczami. - Daj mi chwilę. - zniknęła za drzwiami domu i wróciła po chwili trochę ogarnięta, chociaż wcześniej nie wyglądała ani trochę gorzej.

Zauważyłem, że zrobiła lekki makijaż i przebrała ciuchy z letniej sukienki, na krótkie spodenki i tshirt z Marvela. W obu outfitach wyglądała dobrze, bo każdy podkreślał jej długie, zgrabne nogi, na które ostatnio gapiłem się częściej niż powinienem.

- O, chyba zrobimy jakiś maraton filmowy. - wskazałem na jej koszulkę, a ona pokiwała głową.

- Zdecydowanie musimy. - zahamowałem ostro, gdy w ostatniej chwili światło zmieniło się na czerwone. - Jeśli dożyjemy. - zaśmiałem się z jej przerażenia moją szybą jazdą, chociaż to auto tak niewiele mogło...

Szybko pokonaliśmy trasę do domu mojej babci, która niezwykle ciepło nas przyjęła. Lenę poznała po raz pierwszy, ale po jej niedyskretnym puszczeniu oczka i skinieniu głową na dziewczynę, miałem pewność, że ją polubiła.

- Tu bym chciała fioletowy. Marian kupił taką, nie wiem. - podniosła puszkę z farbą w całkiem ładnym odcieniu, więc po odsunięciu mebli, przygotowaniu ściany i zaklejeniu listw wzięliśmy się za malowanie, a babcia zajęła się swoim ulubionym szydełkowaniem, obiecując, że wydzierga nam jakieś szaliki.

Stwierdziliśmy wspólnie, że Lena wejdzie na drabinę i zacznie od góry, a ja od dołu, gdzie w razie czego wszystko zostanie zasłonięte telewizorem lub kanapą. I szło nam całkiem nieźle i sprawnie. Było też śmiesznie i luźno, gdy kręciliśmy się do piosenek lecących z radia. W pewnym momencie niechcący szturchnąłem drabinę biodrem, przez co wszystko zakołysało się, a Lena prawie spadła, ale w ostatniej chwili złapałem ją w talii. Sytuacja została szybko opanowana, ale trochę farby wylało mi się prosto na włosy, barwiąc moje zielone kosmyki na fioletowy.

- Jezus, Kuba. - Lena nadal przeżywała mini zawał, a ja próbowałem zetrzeć farbę z włosów.

- Sorki. - zaśmiałem się niewinnie, na co pokręciła głową, schodząc z drabiny. Stanęła przede mną, intensywnie na mnie patrząc.

- Zrób sobie taki fiolet. - zaproponowała, przejeżdżając palcami po moich włosach, co było cholernie przyjemne.

I w sumie ten pomysł był całkiem dobry, więc wracając od babci kupiliśmy dwa opakowania farb do włosów, bo zdecydowałem, że Lena poświęci się razem ze mną.

romantic psycho • quebonafide ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz