- Stary, to jak wakacje za granicą. To miasto ma mniej mieszkańców niż czasem mamy ludzi na koncertach... - zacząłem, gdy Filip po drugiej stronie słuchawki zapytał jak leci.
Można powiedzieć, że już zdążyłem odpocząć i poczuć się lepiej w zaledwie kilka dni. Tu byłem praktycznie wolny od fanów, fotoreporterów i ogólnego zgiełku, jaki panował w Warszawie. Miałem też blisko siebie rodzinę, więc na razie wszystko szło dobrze.
- Nie przyzwyczajaj się tam, bo następny etap odnowy twojego życia to właśnie wyjazd za granicę. - napomknął, a ja nie mogłem się nie uśmiechnąć, bo cholera, kochałem podróżować, a od prawie roku nie byłem nigdzie. Fifi wiedział czego mi trzeba. - Trzymaj się, Grabus. Pozdrów mamę i Maciejkę. - pokiwałem głową, chociaż nie mógł tego widzieć i pożegnałem się z nim, wracając do malowania płotu.
Na dworze była piękna pogoda. Słońce dość mocno grzało, przez co zmuszony byłem pozbyć się koszulki już po pomalowaniu pierwszego szczebla. Podobnie Maciek, który malował z drugiej strony, podśpiewując piosenkę, która leciała z telefonu.
- Przyniosłam lemoniadę. - mama postawiła dzbanek z cytrynową wodą na plastikowym stoliku i stanęła niedaleko mnie. - Kubuś, dokładniej tam. - wskazała palcem na niepokryty fragment, a ja odwróciłem się w jej stronę przejeżdżając pędzlem po jej nosie. Na szczęście nie było na nim już zbyt dużo farby, więc został tam jedynie słaby błękitny ślad, za co i tak oberwałem w ramię.
Znów nas zostawiła, a ja biorąc przerwę na łyk napoju, rozejrzałem się po okolicy, w której panował zupełny spokój. Był środek tygodnia, więc większość osób pewnie siedziała w pracy, chociaż w Ciechanowie ciężko było o jakikolwiek ruch na drodze nawet w weekendy.
Gdzieniegdzie tylko jakaś staruszka plewiła w ogródku lub jakieś dziecko bujało się na huśtawce.
- Kto to? - zapytałem, gdy skupiłem wzrok na młodej dziewczynie wieszającej pranie przed domem oddalonym od naszego o kilka metrów.
Mimo że raczej w naszym mieście nie było czegoś takiego jak anonimowość i znało się każdego, miałem wrażenie, że widzę ją po raz pierwszy. Była szczupła, dość wysoka i miała lekko kręcone blond włosy do ramion. Ciężko było nawet określić jej wiek, bo twarz dziewczyny, przynajmniej z daleka, wydawała się bardzo delikatna, jednak jej kształty świadczyły o co najmniej pełnoletności.
Maciek podążył za mną wzrokiem, ściągając brwi w skupieni.
- Skoro to dom Pani Jabłońskiej, to pewnie Lena. - wzruszył ramionami. - Strasznie się zmieniła.
Jeśli miał rację, to zdecydowanie zgadzałem się z tym, że się zmieniła. W ogóle nie przypominała dziewczynki, z którą bawiliśmy się na placu zabaw niedaleko podstawówki, czyli jakieś... piętnaście lat temu. Idąc tym tokiem rozumowania, teraz miała pewnie jakieś dwadzieścia jeden, bo była ode mnie młodsza, jednak dawniej sąsiedztwo zbliżało do siebie bez względu na wiek. Nie pamiętałem szczegółów z tamtych lat, ale pewnie się w niej podkochiwałem, bo była fajną kumpelą. Potem, gdy poszedłem do gimnazjum, straciłem z nią kontakt, nowi znajomi i te sprawy, a później nie było już szans na naprawę relacji, bo wyjechałem z Ciechanowa.
- Myślałem, że studiuje w Krakowie. - powiedziałem, bo gdzieś obiło mi się to o uszy.
- Nie mam pojęcia. Też widzę ją tutaj dopiero pierwszy raz, mimo że odwiedzam dom częściej niż ty. Popytamy Denisa, wpadnie wieczorem na Netflixa.
Pokiwałem głową i wróciłem do pracy, dopiero, gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami domu, nie obdarzając nas spojrzeniem.
CZYTASZ
romantic psycho • quebonafide ✔
Fanfictionskończyłem trasę Eko, chciałem tylko wieczny detoks pierwszy rozdziały mogą być nudne, ale potem będzie spoko, także zachęcam, tym bardziej że wszystkie są krótkie i nie zajmie wam długo czas przeczytanie całości x #1 w "grabowski"