𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐟𝐚𝐮𝐫𝐭𝐲-𝐭𝐰𝐚: 𝘳𝘊𝘎𝘀𝘶𝘊 𝘮𝘪𝘎𝘎𝘪𝘰𝘯

477 23 12
                                    

Hawkins, dom Byersów, 09.09.1985, 07.12

- Dzieci! - Joyce czekała na Willa, Nastkę i Rosie w kuchni. - Szykujcie się, bo się spóźnimy!
- Kiedy jedziemy po Hoppera? - jako pierwsza w kuchni pojawiła się Rosie. Dziewczyna wzięła do ręki miskę z płatkami i nalała tam mleka.
- Eh... - Joyce próbowała odpowiednio dobrać słowa. - Wy nigdzie nie jedziecie. Jadę ja i Murray - dziewczyna przestała przeżuwać płatki i spojrzała na Joyce ze zmarszczonymi brwiami. - Przepraszam, ale nie możecie się tak narażać.
- Jestem wam potrzebna - powiedziała Rosie próbując się uspokoić. - Bez moich mocy wasze szanse są marne - do kuchni przed chwilą weszli Will i Nastka wsłuchując się w tę rozmowę.
- Jakoś sobie poradzimy, nie mamy wyjścia - powiedziała Joyce wzruszając ramionami.
- A co z nami? - wtrąciła się Jedenastka. - Chyba nie będziemy mieszkać tu sami.
- Nie - westchnęła Joyce. - Rozmawiałam z rodzicami waszych przyjaciół. Will zostanie u Dustina, ty u Max, a Rosie u Mike'a - zrobiła chwilę przerwy. - Tylko nie robić nic głupiego - spojrzała groźnie na Rosie.
- Zachowuje się pani jak Hopper - powiedziała blondynka wkładając miskę do zlewu. - Czy my kiedykolwiek zrobiliśmy coś głupiego? Z resztą, to pani załatwiła, że to ja śpię u Wheelerów.
- Wiem, po prostu wiesz jaki jest Jim. Nadal ma pełno uprzedzeń do Mike'a. Spakuję was i zawiozę rzeczy do waszych przyjaciół jak będziecie w szkole, okej?
- Jedziecie tam tylko ty i Murray? - Will zabrał swój szkolny plecak z podłogi i założył na jedno ramię.
- Nie, zabieramy Owensa z armią - odpowiedziała kobieta zabierając najważniejsze rzeczy i kierując się w stronę wyjścia. - Chodźcie, zawiozę was do szkoły.

Hawkins, Liceum, 09.09.1985, 09.15

- To niesprawiedliwe - marudziła Rosie na jednej z przerw między lekcjami. - Oni będą zgrywać bohaterów, a my mamy tu siedzieć i nic nie robić.
- Ros, to dla naszego dobra - próbował ją uspokoić Mike. - Też bym nie chciał, żebyś tam jechała.
- Ale ja bym im pomogła, Mike. To logiczne, że ze mną mają większe szanse.
- Za bardzo to przeżywasz - powiedział Mike przytulając do siebie dziewczynę. - Masz szansę w końcu odpocząć od tych szaleństw. Wykorzystaj to.
- Może masz rację - zamyśliła się dziewczyna. - Musimy zrobić sobie wolne.

Hawkins, dom Byersów, 09.09.1985, 14.19

- Joyce, na pewno chcesz z nami jechać? - Sam Owens przyjechał kilka minut temu do domu Joyce. Czekali tylko na Murray'a. - To dosyć niebezpieczny wyjazd.
- Sam, muszę wiedzieć czy z Hopperem wszystko w porządku. Dam sobie radę - powiedziała ze spokojem kobieta. Nagle do domu wparował Bauman.
- Co się dzieje z Jimem? - zapytał szybko wchodząc do kuchni, w ktorej siedziała Joyce z Samem.
- Najprawdopodobniej uprowadzili go Rosjanie gdy ekplorował laboratorium w poszukiwaniu poszlak - wyjaśnił Owens.
- Cholera - powiedział Murray ściszonym głosem. - To gdzie on jest?
- Wiozą go na Kamczatkę - odpowiedziała Joyce. - Rosie znalazła go z pomocą mocy.
- Ona z nami nie jedzie? - Murray ciągle zadawał coraz to nowsze pytania.
- To zbyt niebezpieczne - powiedziała Joyce. - Przez czas naszej nieobecności będzie u Mike'a.
- Hopper się nieźle wkurzy jak się dowie - zaśmiał się Bauman. - Zdaje się, że im szybciej wyjedziemy tym lepiej, chodźmy już - zaproponował.
- Dobry pomysł - poparła go Joyce i cała trójka ruszyła do wyjścia.

Hawkins, dom Wheelerów, 09.09.1985, 16.15

- Po prostu uważam, że nie spędzamy ze sobą tyle czasu co wcześniej - Mike i Rosie wchodząc do domu chłopaka byli w trakcie kłótni.
- Jak to nie? Wczoraj siedziałam tu praktycznie cały dzień, moje urodziny też spędziliśmy razem - dziewczyna wydawała się bardziej zdenerwowana niż Mike.
- Wczoraj zajmowaliśmy się moją siostrą, a twoje urodziny spędzaliśmy całą paczką. Chodzi mi o to, że nie spędzamy czasu SAMI - kontynuował chłopak akcentując ostatni wyraz.
- Dzień dobry dzieci - przywitała ich Karen. - Pierwsza kłótnia? - zaśmiała się.
- Nie teraz mamo - powiedział Mike. - Z resztą, co ci nagle przeszkadza? Przed wakacjami spędzałaś tu całe dnie i wszystko było okej. A teraz?
- Może zdałam sobie sprawę, że nie jestem twoją własnością i mam też czas prywatny! - hałas z przedpokoju zwrócił uwagę Nancy i ojca chłopaka - Teda, którzy natychmiast tam przyszli zobaczyć co się dzieje.
- Czyli siedziałaś tu, bo tylko ja tego chciałem? Świetnie, fajnie wiedzieć.
- Nie siedziałam tu tylko dlatego, że tak chciałeś, tylko nie miałam świadomości tego, że mogę robić coś innego niż siedzenie z tobą i całowanie się. A ty dobrze o tym wiedziałeś i wykorzystywałeś moją niewiedzę! - krzyknęła i bez słowa udała się do piwnicy.
- Nagrabiłeś sobie, synu - skomentował tę sytuację Ted poklepując Mike'a po plecach.

<>
dzień dobry!

it's drama time lmao

mam nadzieję, że i tak się podoba

zapraszam też na fanfiction o Finnie, które właśnie opublikowałam. oby wam się spodobało, bo strasznie się stresowałam opublikowaniem tego.

buziaki misiaki
<>

-𝙩𝙀𝙬𝙣 𝙀𝙛 𝙩𝙧𝙀𝙪𝙗𝙡𝙚𝙚. 𝙬𝙝𝙚𝙚𝙡𝙚𝙧Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz