𝒄𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝒇𝒐𝒖𝒓𝒕𝒚-𝒔𝒆𝒗𝒆𝒏: 𝘩𝘪, 𝘬𝘪𝘥

423 20 2
                                    

Rosja, Kamczatka, 22.09.1985, 18.11

- Gdzie oni są? - minęło już kilka dni odkąd Joyce razem z Murray'em, Owensem i armią wyszli szukać Hoppera. - Idę do nich - powiedziała Rosie kierując się do drzwi. 
- Nigdzie nie pójdziesz - drogę niemal natychmiast zagrodził jej Jack. 
- Pójdę - powiedziała dziewczyna próbując się przepchać przez mężczyznę. - Oni mnie potrzebują, muszę tam iść.
- Nigdzie nie pójdziesz - powtórzył mężczyzna. W tym momencie dziewczyna używając swoich mocy przygwoździła mężczyznę do ściany i szybkim ruchem otworzyła drzwi. Wybiegła przed budynek i widok, który ją spotkał dosłownie przywarł ją do ziemi. Kilkanaście metrów przed sobą ujrzała Joyce i Murraya idących w jej stronę. Za nimi szedł ktoś jeszcze i wcale to nie był Sam Owens, ani żaden żołnierz. Za nimi, wyniszczony i wyczerpany szedł Jim Hopper we własnej osobie. Rosie przez kilka sekund nie mogła uwierzyć w to co widzi, aż w końcu otrząsnęła się z szoku i czym prędzej pognała, żeby uściskać swojego ojca.
- Jim! - krzyknęła uradowana wieszając się na jego szyi.
- Cześć, dzieciaku - powiedział Jim z uśmiechem przytulając córkę. - Tęskniłem. 
- Ja też.

Hawkins, dom Mayfieldów, 22.09.1985, 19.02

- Zaczynam wątpić w to, czy ona w ogóle do ciebie zadzwoniła - wszystkie dzieciaki ostatnie dni spędziły u Max, z niecierpliwością czekając na kolejny telefon od Rosie.
- Zadzwoniła - odpowiedziała Lucasowi oburzona dziewczyna. - Po co miałabym wymyślać taką bajeczkę?
- Żebyśmy uwierzyli w to, że nic jej nie jest! - kontynuował chłopak. - Skoro powiedziała, że zadzwoni, to czemu jeszcze tego nie zrobiła?
- Bo może coś się stało?! - Max była już naprawdę wściekła. - Albo po prostu nie ma czasu!
- A po co miałaby otwierać przejście? I czemu zadzwoniła akurat do ciebie?
- Bo tylko mój numer zna na pamięć, Lucas. Daj już spokój.
- Nieprawda - mimo próśb dziewczyny Lucas nadal brnął w tę kłótnię. - Numer Mike'a też zna na pamięć - te słowa spowodowały, że Max spojrzała na niego z uniesioną brwią. - Fakt, obraziła się - dalej chłopakowi kontynuować nie pozwolił telefon, który nieoczekiwanie zaczął dzwonić. Max czym prędzej zerwała się do słuchawki. 
- Halo? - powiedziała przykładając słuchawkę do ucha. 
- Cześć Max - dziewczyna usłyszała głos przyjaciółki i dała reszcie znać, że to Rosie. - Mamy Hoppera, jutro będziemy w domu.
- Boże, jak dobrze - powiedziała ruda z ulgą. - Czekamy na was cały czas. 
- Słuchaj... - głos Rosie z radosnego przeszedł na zmartwiony i ponury. - Potrzebuję twojej pomocy. Chodzi o Mike'a - Max zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, na migi pokazała kolegom, żeby wyszli. Ci posłusznie wykonali polecenie.
- Co się stało? 
- Po prostu dużo o tym myślałam i chciałam cię o coś zapytać. Kiedy ludzie mówią sobie "Kocham cię"?
- Czemu chcesz wiedzieć? - Max próbowała dokładniej zbadać temat.
- Po prostu... Zastanawiałam się.
- Mike ci to powiedział? - zapytała ruda podejrzliwie.
- Nie - skłamała Rosie. - Byłam po prostu ciekawa.
- W takim razie... Ludzie najczęściej mówią to sobie, jak im bardzo zależy na sobie. Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Dzięki Max, jesteś dobrą przyjaciółką. Muszę kończyć, Hopper wrócił.
- Do zobaczenia - powiedziała ruda i odłożyła słuchawkę.

Rosja, Kamczatka, 22.09.1985, 22.48

- Gotowa na powrót do domu? - Jim objął swoją córkę ramieniem przytulając ją do siebie.
- Gotowa - odpowiedziała dziewczyna. - W końcu będziemy tam razem - uśmiechnęła się do ojca.
- W końcu - Jim również się uśmiechnął i pocałował dziewczynę w czubek głowy.

<>
dzień dobry!

mam nadzieję, że rozdział się spodobał

buziaki!
<>

-𝙩𝙤𝙬𝙣 𝙤𝙛 𝙩𝙧𝙤𝙪𝙗𝙡𝙚𝙨. 𝙬𝙝𝙚𝙚𝙡𝙚𝙧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz