Rozdział I

2K 70 40
                                    




Śmierć. Jedna z niewielu pewnych rzeczy w naszym życiu. Każdy kiedyś umrze, niezależnie od tego czy będzie to za kilka dni, czy za kilka lat. Od najbardziej niespodziewanego zgonu w naszym mieście mijają dwa miesiące, a my nadal nie wiemy co się stało. Policja uznała to za nieszczęśliwy wypadek i szybko zamknęła sprawę, a wszystkie dokumenty z nią związane trafiły na jedną z wielu kurzących się już półek. My jednak wiedzieliśmy, że to było coś innego i dlatego wszczęliśmy własne śledztwo. Z każdym dniem jednak traciliśmy nadzieję na poznanie prawdy.

Poranne sierpniowe słońce leniwie zaglądało przez okno do sypialni sprawiając, że całe pomieszczenie skąpane było w jego złotym blasku. Obok siebie słyszałem spokojny oddech idealnej dziewczyny z sąsiedztwa, która spała otoczona notatkami z naszego dochodzenia. Promienie słońca padały na jej twarz, a jej blond loki nabrały barwy szczerego złota. Mimo bardzo małej liczby dowodów dziewczyna nieustannie próbowała dotrzeć do odkrycia prawdy, choćby miała zarywać każdą noc. I to właśnie w niej kochałem. Nigdy się nie poddawała, jeśli w grę wchodziło ludzkie życie.

Nagle usłyszałem trzask tłuczonej porcelany i czyjeś gniewne pomruki. Kiedy się odwróciłem ujrzałem Betty leżącą na podłodze w kałuży wczorajszej zimnej kawy.

-O Boże, notatki! -krzyknęła próbując uratować mokre już kartki, na których tusz zaczął się rozmywać.

Widok dziewczyny, która w panice próbowała ocalić co tylko się dało niezmiernie mnie rozbawił, mimo iż dla niej sytuacja ta była śmiertelnie poważna. Kiedy tylko Betty usłyszała mój nieumiejętnie tłumiony śmiech dostałem w ramię książką, którą udało jej się zabrać z szafki nocnej.

-To nie jest śmieszne -Betty spojrzała na mnie surowym wzrokiem, bezradnie rozkładając ręce nad szkłem, plamą kawy i mokrym papierem. -na tych kartkach była większość naszych teorii i dowodów!

-Wyglądasz uroczo, kiedy się złościsz -ponownie się zaśmiałem, jednak Betty na szczęście skończyła się amunicja i mogłem to robić bezkarnie. Tak przynajmniej sądziłem. Blondynka zerwała się na równe nogi i w pośpiechu chwytając jedną z poduszek leżących na sofie pod oknem wskoczyła na łóżko i zaczęła mnie nią okładać, a przy każdym kolejnym uderzeniu powtarzała tylko "to nie jest śmieszne!". Postanowiłem jednak przerwać ten pluszowy atak na moją osobę, więc przewróciłem Betty na plecy i złożyłem na jej delikatnych malinowych ustach długi namiętny pocałunek.

-Przeprosiny przyjęte -powiedziała między pocałunkami.

-Śmierdzisz zimną kawą Betts -uniosłem jedną brew, spoglądając na nią. W odpowiedzi dostałem poduszką w plecy. 

-Wiem Juggie, ciekawe czemu się tak stało, prawda? Czyżby to nie przez to, że pewien dziwak w czapce wczoraj w nocy odstawił swój kubek w niewłaściwe miejsce?

-Oj, znów mam cię przepraszać Elizabeth? - odpowiedziałem ze znaczącym spojrzeniem, za co dostałem sójkę w bok.

-Ubrania się wypiorą, ale te notatki były naprawdę ważne -westchnęła Betty, podnosząc się do siadu.

-Daj sobie z nimi spokój, zmarnowaliśmy przez nie całe wakacje. Goniliśmy za czymś, co było nieuchwytne. Sprawca może być już daleko stąd, a my nigdy nie poznamy jego tożsamości.

-Ale jednak ktoś zginął, Jug. Jeśli nie chcesz tego zrobić dla siebie, zrób to dla Archiego. Kompletnie się załamał po śmierci Panny Grundy, a dobrze wiesz, że się przyjaźnili. Musimy znaleźć mordercę, choćby miało nam to zająć kilka lat.

Już miałem jej coś odpowiedzieć, kiedy z dołu rozległ się dzwonek do drzwi. Nie miałem pojęcia kto zamierzał nas odwiedzić o tak wczesnej porze, jednak aby nie budzić rodziców czym prędzej wybiegłem z pokoju. Schodząc po schodach usłyszałem radosny i pełen energii głos Kevina, a zaraz po nim nieco zaspany i zirytowany głos pani Cooper. Mimo iż Keller każdego w mieście miał za przyjaciela, czasem jego pełnia życia i chęć działania potrafiła doprowadzić do szału.

Secret of town /RiverdaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz