Rozdział V

589 40 6
                                    




Mimo tego, że znowu byliśmy cali przemoczeni, to w dobrych nastrojach wróciliśmy do domu. Nie zdążyliśmy jednak nawet wejść po schodach na piętro, kiedy usłyszeliśmy pełen furii krzyk pani Cooper:

-Elizabeth! Przysięgam, że jeśli za chwilę się tu nie pojawisz to za siebie nie ręczę!

-Mamo... Myślałam, że dzisiaj wrócisz później z pracy -odpowiedziała jej Betty, trzymając mnie dalej za rękę. Ja jednak już wiedziałem o co chodzi. Teczka z dowodami. Zbyt zaaferowani bieganiem w deszczu i planowaniem nocnych eskapad zapomnieliśmy odłożyć ją na miejsce.

-Miałaś nie ruszać tych rzeczy! Nigdy mnie nie słuchasz!

-Ale wy już za długo zwlekacie z tym śledztwem! Mamo czy ty nie widzisz, że komuś może stać się krzywda? Ktoś może stracić życie!

-Robimy co w naszej mocy...

-Jakoś mi się nie wydaje... -powiedziała Betty odwracając się. -Gdybyście się wzięli w garść JB nic by się nie stało, a mieszkańcy nie baliby się opuszczać domów. Powinnaś się cieszyć, że chociaż ktoś chce i stara się, aby Riverdale było znów spokojnym i bezpiecznym miastem.

-Nigdy tu nie było bezpiecznie Betty i dobrze o tym wiesz! -Alice nie dawała za wygraną. -Powinnaś zająć się szkołą, bo przypominam ci tylko młoda damo, że za trzy dni do niej wracacie.

Po tych słowach razem z Betty udaliśmy się do pokoju, ponieważ pani Cooper "musiała przemyśleć sobie nasze zachowanie". Pomimo tej małej porażki nie zamierzaliśmy się jednak poddawać, i przekraczając próg pokoju Betty zrzuciliśmy maski skruszonych nastolatków, a na naszych twarzach zostało tylko zdeterminowanie i skupienie.

-Wszystko dobrze? -zapytał Kevin, kiedy nas zobaczył. -Słyszałem krzyki na dole.

-Mała sprzeczka rodzinna -beztrosko odpowiedziała mu Betty, wzruszając ramionami. -A zatem ponownie zapytam, na czym skończyliśmy? Musimy popchnąć nasze śledztwo do przodu.

-Dzisiaj w nocy pójdziemy pod wskazany adres. Skoro tą karteczkę miał przy sobie sprawca, to musi tam coś być.

-Albo właśnie bierzemy udział w chorej grze psychopatycznego mordercy, który będzie nas teraz przestawiał jak pionki na planszy, co jakiś czas odrzucając jeden, co równa się ze śmiercią -nigdy nie posądziłbym Kevina o tak pesymistyczne nastawienie, ale jak widać każdy potrafi zaskoczyć.

-Nieważne co tam zastaniemy, i tak tam pójdziemy. I obaj dobrze o tym wiecie -Betty zmierzyła nas wzrokiem.

***

Dochodziła godzina spotkania. Na dworze było już ciemno, a po burzy nadal było dość chłodno. Dookoła rozlegał się cichy szmer deszczu, a z dala wciąż dochodziło pomrukiwanie burzy. Razem z Betty czekaliśmy na Kellera, który jak zwykle się spóźniał. Nagle rozległ się głośny dźwięk pukania które sprawiło, że oboje podskoczyliśmy.

-Chcesz żebyśmy zeszli na zawał Kev? -powiedziała szeptem Betty otwierając okno.

-Was też miło widzieć... To co, idziemy? -zapytał nas zniecierpliwiony Kevin.

-Dokąd to się wybieracie? -zapytała nagle moja siostra, która nie wiadomo skąd znalazła się w progu pokoju Betty.

-Na spacer... -wypaliłem nagle.

-W środku nocy? -zapytała niedowierzając JB. -Gdzie idziecie?

-Jellybean... tylko proszę nikomu nie mów... -odezwała się Betty za co tylko spojrzałem na nią krzywo. -Idziemy szukać kolejnych śladów mordercy. Proszę nie wydaj nas.

Secret of town /RiverdaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz