Rozdział VI

565 36 14
                                    


Później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Dźwięk syren, niebieskie migające światła radiowozów, uzbrojeni ludzie szeryfa przeczesujący wszystkie trzy domy wzdłuż i wszerz, policjantów, którzy zadawali nam pytania odnośnie tego, co się stało, technicy kryminalistyki zbierający wszystkie ślady, zabezpieczający całe miejsce taśmą policyjną i, co najważniejsze- zajmujący się ciałem.

Nie mogłem uwierzyć, że kolejna osoba nie żyje. Tym razem padło na naszą przyjaciółkę, Josie. Wszystko wyglądało tak, jakby popełniła samobójstwo; dwie, wielkie rany na przedramionach, z których wciąż płynęła krew, oraz rozrzucone po podłodze bukłaki z prawdopodobnie ciepłą wodą, aby szybciej się wykrwawiła. Wanna pełna była ciemnoczerwonej od krwi cieczy, w której dziewczyna zanurzona była niemal po szyję. Ciężko było mi sobie wyobrazić, co musiała przeżyć. I jak poczuła się Betty, kiedy ją znalazła.

No właśnie, Betty. Kiedy tylko do akcji wkroczyła policja i kilkoro agentów FBI, jej mama od razu zabrała ją ze sobą. Ostatnie, co widziałem to jej przerażony wzrok, proszący abym poszedł z nią. Niestety, zaraz po pani Cooper pojawił się mój tata i pan Keller, którzy z podobnymi wyrazami twarzy zaprowadzili nas do samochodów.

-Czy wyście powariowali?! -niemalże krzyknął mój ojciec, kiedy już znaleźliśmy się w aucie. -Kompletnie postradaliście rozumy?! -FP jednak nie dał mi szansy na jakiekolwiek wyjaśnienie, ponieważ wykorzystał jedno ze swoich "ojcowskich westchnień", które oznaczało, że nawet nie mam po co się pogrążać jakąkolwiek odpowiedzią. -Jedziemy do domu. I jeśli rano nie zastanę cię w pokoju, to zapamiętaj sobie, że gorzko tego pożałujesz -warknął, po czym uruchomił silnik.

Kiedy mijaliśmy wozy policyjne, w jednym z nich zauważyłem Betty. Pani Cooper próbowała cokolwiek z niej wyciągnąć, jednak podobnie jak w rozmowie z policjantką, dziewczyna nie wypowiedziała ani słowa, pustym wzrokiem wpatrując się ciągle przed siebie.

Podczas drogi do domu cały czas rozmyślałem o wydarzeniach dzisiejszej nocy. Czy znajdując ciało Josie postąpiliśmy dokładnie tak, jak chciał tego morderca? Czy Kevin miał rację, snując teorię o grze prowadzonej przez naszego prześladowcę? Kolejna runda się rozpoczęła, ale my nie byliśmy na to przygotowani, co poskutkowało zrzuceniem kolejnego pionka z planszy. Czy rozgrywka zakończy się dopiero, kiedy w naszej drużynie nie będzie już graczy?

Moje przemyślenia przerwał dopiero dźwięk wyłączanego silnika oraz wymowne chrząknięcie mojego taty, który najwyraźniej nie miał zamiaru się ruszyć, dopóki grzecznie nie wejdę do domu, co bez słowa zrobiłem. Wiedziałem, że i tak czeka mnie burzliwa kłótnia, a przynajmniej bardzo poważna rozmowa, więc buntownicze nastawienie czy nieposłuszeństwo mogło być tylko dolaniem oliwy do ognia. Po głośności trzaśnięcia, jakie wykonał tata drzwiami samochodu wywnioskowałem, że jest wściekły. Nie było się jednak czemu dziwić; złamaliśmy zasady ustalone przez niego i panią Cooper, oraz znaleźliśmy się w prawdopodobnym miejscu morderstwa. Wprost wyśmienicie.

Dom wydawał się dziwnie pusty i cichy. Jellybean na pewno siedziała u siebie w pokoju, wiedząc, że jeśli zejdzie rodzicom z oczu to może ominie ją kara za to, że nie poinformowała ich o naszej nocnej eskapadzie. Cóż, mogła o tym tylko pomarzyć. Juniper i Dagwood prawdopodobnie spali w pokoju gościnnym, a Polly siedziała na kanapie w salonie sącząc kawę z podobnie surowym wyrazem twarzy jak wszyscy inni dorośli. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać co czeka Kevina, w końcu jego tata to były szeryf.

-Siedź tu i ani się waż gdziekolwiek ruszać -tata wskazał na jedno z krzeseł przy stole w jadalni, gdzie od razu usiadłem i wyciągnąłem telefon, aby napisać do przyjaciela. Widząc jednak spojrzenie ojca natychmiast schowałem go do kieszeni. -Najpierw JB a teraz to? Co się z wami dzieje?

Secret of town /RiverdaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz