Rozdział VIII

429 35 14
                                    

Już z daleka słyszałem głośną muzykę i bawiących się ludzi w Thornhill. "Kameralne imprezy Cheryl Blossom" zawsze wyglądały tak, że schodziła się na nie cała szkoła. Ja na miejsce przyjechałem sam, gdyż Betty postanowiła przyjść z Veronicą. Przed domem walały się śmieci i wałęsało sę kilku już lekko wstawionych ludzi. Nie zwracając na nich większej uwagi wszedłem do środka, szukając swoich przyjaciół.
Zaraz po przekroczeniu progu ujrzałem Archiego, który w towarzystwie kilku znajomych z drużyny podbijał parkiet, zorganizowany na podłodze w salonie. Nawet nie miałem zamiaru do niego podchodzić, gdyż na pierwszy rzut oka widać było, że nie będę w stanie zamienić z nim ani jednego sensownie złożonego zdania. Zacząłem więc dalej przedzierać się przez tłum bawiących się nastolatków, coraz bardziej tracąc orientację w tym wielkim budynku.
W końcu udało mi się dotrzeć do ogródka, gdzie również nie brakowało tańczących ludzi. Było tu jednak zdecydowanie spokojniej i minimalnie ciszej. Tu właśnie znalazłem większość znajomych mi twarzy; Cheryl i Toni siedziały obok siebie opowiadając coś reszcie grupy tak, jakby nic się wcześniej nie wydarzyło, o ile rudowłosa w ogóle o tym wiedziała, Kevin ukradkiem robił im zdjęcia, jednak biedak też chyba sporo już wypił, bo ręce trzęsły mu się niemiłosiernie i szczerze wątpię aby choć jedno zdjęcie wyszło wyraźnie. Razem z nimi siedziała też oczywiście Veronica, nie odstępując ani na krok Betty. Już z daleka widziałem, że mimo ż alkohol mógł ją trochę rozweselić, to nadal była przybita. Kiedy ta ostatnia mnie zauważyła chciała wstać, jednak jej przyjaciółka chwyciła ją za dłoń i kazała zostać na miejscu.
To nie byli jednak wszyscy; nieco dalej, w bardziej odosobnionym miejscu siedziały dwie ostatnie członkinie The Pussycats, nucąc swoje piosenki. One też nie wyglądały na bardzo szczęśliwe, co za pewne powodowała utrata przyjaciółki.
Kiedy podszedłem bliżej zauważyłem, że obok Cheryl siedziała jeszcze jedna postać. Dołączyłem do nieco krzywego kręgu utworzonego przez uczestników imprezy i ze zdziwieniem zapytałem:
-Jason? -wszyscy jednocześnie zwrócili swój wzrok na mnie, łącznie z bliźniakami Blossomów. -Sądziłem, że wyjechałeś.
-Tak, ale nie układało nam się z Polly... Kiedy ona wyjechała, ja również postanowiłem to zrobić. Oboje potrzebujemy trochę czasu, aby przemyśleć sobie kilka spraw -kiedy mówił, wydawał mi się dziwnie spokojny. I zdecydowanie za trzeźwy, porównując do innych. -Na szczęście mogłem zatrzymać się tutaj, choć sądząc po ostatnich wydarzeniach, wybrałem sobie chyba zły moment.
-To prawda, w Riverdale jest ostatnio dość... nieciekawie, łagodnie rzecz ujmując -westchnęła Veronica, opierając głowę o ramię przyjaciółki.
-Dolać komuś ponczu? -zapytał nieco zmieszany Kevin, zbierając od kilku chętnych osób kubeczki. Ewidentnie chciał zmienić temat, czemu się zresztą nie dziwię. Całe miasto żyło wieściami o tych morderstwach, a młody Keller, podobnie jak my wszyscy, boleśnie odczuwał utratę kolejnych bliskich.
-Jak się czuje JB? Słyszałem, że już dochodzi do siebie... -nagle zapytał nas zaciekawiony Jason.
-Już jest lepiej, dzięki za pamięć -posłałem mu ciepły uśmiech - Razem z Betts musimy z nią porozmawiać... -jednak szybko przerwałem swoją wypowiedź, ponieważ przypomniałem sobie o zdarzeniach z wczorajszego dnia.
-Razem? -spojrzała na mnie ze zdziwieniem. -Myślałam, że zrobisz to z Toni...
-Jak to z Toni? -Cheryl zrobiła zdziwioną minę. -O co chodzi kuzyneczko?
-Twoja dziewczyna się nie pochwaliła? -Betty zapytała Cheryl biorąc kolejny łyk napoju. -Całowała się z Jugheadem wczoraj w redakcji.
-Wiecie co... ja może nie będę wam przeszkadzał... -powiedział niemal szeptem Jason i wszedł do domu na co tylko przytaknąłem.
-Ile razy mam ci powtarzać, że to Topaz mnie pocałowała?! -już prawie nie kontrolowałem emocji. -Zrozum, że tylko na tobie mi zależy Betty... -powiedziałem podchodząc do niej, lecz gdy ona odwróciła głowę zatrzymałem się.
-Jak mogłaś mi to zrobić Toni? -zapytała Cheryl ze łzami w oczach. -Myślałam, że mnie kochasz...
-Bo cię kocham Cher... -powiedziała Toni łapiąc Cheryl za rękę. -Nie wiem co mi odbiło...
-Przed szkołą mówiłaś coś innego... -dodałem po chwili patrząc na Toni ze złością w oczach.
-Zamknij się Jughead! -wrzasnęła Topaz na co tylko zaśmiałem się pod nosem.
-Boisz się, że prawda wyjdzie na jaw? -pokręciłem głową. -Pochwal się jak rzuciłaś się na mnie w redakcji... chętnie posłuchamy, albo opowiedz jak wyzywałaś Betty przed szkoła i wyznawałaś mi miłość.
-To prawda TT? -zapytała Cheryl już nie kontrolując łez i pozwalając im swobodnie płynąć po twarzy. -Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego mnie oszukałaś? Dlaczego obrażałaś Betty?! -wrzasnęła Cheryl na co siedząca razem z Kevinem i przyglądając się całemu zdarzeniu Veronica aż wzdrygnęła.
-Przepraszam Cheryl, nie powinnam... -Toni chyba zrozumiała swój błąd. -bardzo cię przepraszam...
-Nie Toni... daj mi trochę czasu... -powiedziała Cheryl i wróciła na imprezę.
-Dam ci tyle czasu ile potrzebujesz... -szepnęła TT. -Wrócę już do domu... -nim się obejrzeliśmy różowowłosa odjechała z piskiem opon na swoim motocyklu.
-Dobra Choni już wiem! -krzyknął Kevin wstając z ławki. -Co z Bughead?!
-Nie mnie pytaj Kev... -odpowiedziałem mu szybko i spojrzałem z wyrzutami sumienia na Betts.
-Nie... wiem... -szepnęła już lekko wstawiona Betty, lecz coś mi tu nie pasowało. Betts nie wyglądała zbyt dobrze. Jej twarz była bledsza niż zwykle  -Dlaczego wszystko się kręci?
-Betty wszystko dobrze? -zapytałem zmartwiony.
-Ch... chyba... tak... -odpowiedziała niezrozumiale Betts, po czym oparła się o mnie. -Jug...  słabo mi...
-Jezusku! Maryjko! Pomocy! -krzyknął Kevin, lecz ja starałem się zachować zimną krew i kazałem Betty usiąść, a Veronice wysłałem po szklankę wody.
-Lepiej Betts? -zapytałem jej gdy zaczęła powoli nabierać kolorów. Gdy przytaknęła mi głową, momentalnie odetchnąłem z ulgą. -Nie strasz mnie tak więcej... -posłałem jej ciepły uśmiech i złapałem za jej drobną rękę.
-Zabierzesz mnie do domu Jug? -zapytała mnie swoim słodkim głosem, a ja podniosłem ją i wziąłem pod ramię prowadząc do samochodu.

***

Kiedy oboje z Betty dotarliśmy do domu, myśleliśmy że to już koniec wrażeń na dziś. Miałem nadzieję, że teraz uda mi się z nią porozmawiać i odbudować nasze relacje. Posadziłem Betts pod kocem na kanapie, gdyż, wbrew moim nadziejom, nadal w pełni nie doszła do siebie. Po kilku minutach siedzenia w ciszy i zastanawiania się, co ze sobą zrobić zadzwonił mój telefon.
-Jug... Jughead, jesteś już z Betty w domu? -od razu rozpoznałem po drugiej stronie Kevina, mówił on jednak niepokojąco drżącym głosem. -Myślę, że wiem dlaczego ona źle się czuła.
-Nie do końca rozumiem o co ci chodzi... -zmarszczyłem brwi. Co się tam stało? W tle usłyszałem urywki jakichś rozmów.
-Wszyscy na imprezie pili poncz, Cheryl mówiła że jest domowej roboty i że każdy ma go spróbować. Nie tylko Betty doznała dziwnych objawów po wypiciu go. -tu chłopak przerwał na chwilę. W słuchawce słyszałem jego przyspieszony oddech, a zaraz później dźwięk... syreny radiowozu? Ewidentnie działo się tam coś niedobrego. -Wszyscy zachowują się... dziwnie, jakby byli po narkotykach, ktoś chyba doprawił poncz, jeśli wiesz o czym mówię -pod Thornhill zjeżdżały się kolejne radiowozy, a do środka musieli wtargnąć już policjanci, gdyż słyszałem jak wydają jakieś polecenia. -To jednak nie jest najgorsze. Biedny Jason... i Theo... Nie powinni byli tego widzieć. Proszę, obiecaj mi, że nigdzie nie wyjdziecie do rana -ostatnie słowa chłopak wypowiedział niemal szeptem, a zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, po prostu się rozłączył. Próbowałem zadzwonić do niego jeszcze raz, jednak włączała się poczta głosowa.
-Jug, coś się stało? -wymamrotał Betty, spoglądając na mnie zaspanym wzrokiem.
-Wszystko jest dobrze -uśmiechnąłem się do niej, a kiedy tylko dziewczyna ponownie zamknęła oczy, zacząłem dzwonić do wszystkich przyjaciół po kolei. Nikt jednak nie odbierał, co tylko jeszcze bardziej mnie stresowało.
Przez głowę przebiegła mi myśl, że może morderca znów zaatakował, jednak szybko odrzuciłem tę hipotezę. Odbierał życia innym ludziom tylko podczas burzy, a dzisiejszej nocy na niebie nie było ani jednej chmury. Co więc mogło wydarzyć się gorszego od tłumu pijanych nastolatków? Ta myśl nie dawała mi spokoju.
-Jughead? Betty? -W progu drzwi wejściowych stanęła pani Cooper, a jej zmartwiona mina nie wróżyła nic dobrego.
-Co się stało na imprezie? -poderwałam się z kanapy z pytającą miną. Liczyłem, że teraz dostanę odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
-Nie mogę zdradzać żadnych szczegółów dotyczących śledztwa, ale myślę że mogę powiedzieć ci tyle, ile dowie się jutro prasa. Nie dopytuj o szczegóły, bo po tym co zrobiliście ostatnio nie mam zamiaru ci ich podawać -kobieta spojrzała na mnie surowo. -Morderca musiał bawić się z wami w Thornhill, i najprawdopodobniej upił imprezowiczów, aby w spokoju dokonać swojego dzieła. Melody nie żyje, a Valerie walczy o życie w szpitalu -pani Cooper wzięła głęboki oddech, zbierając myśli. -Wszyscy uczestnicy zostali zatrzymani na posesji Blossomów do czasu otrzymania wszystkich potrzebnych zeznań.

***
Hejka naklejka!!! ❤️
Dziś nieco krótszy rozdział, ale nie przejmujcie się w następnym tygodniu pojawi się bonusowy rozdział!
Miłego dzionka!

Secret of town /RiverdaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz