Rozdział VII

502 33 43
                                    




Najgorszy wrześniowy poranek. Głośny budzik wyrwał mnie ze słodkich objęć snu i uświadomił, że ciepłe letnie dni dobiegają końca, a ich miejsce zajmie chłodna i deszczowa, jesienna pora, którą będziemy obserwować zza szkolnych okien. Tylko nasze małe miasteczko Riverdale pełne krwawych tajemnic pozostanie tak samo ponure.

-Gdzie jest mój różowy sweterek!?-zawołała Betty, wpadając do pokoju i niczym małe tornado zaczęła wyrzucać z szafy wszystkie ubrania w poszukiwaniu tej jedynej, idealnej części garderoby.

-A może by tak "dzień dobry kochanie?", "Jak się spało?" -zapytałem ją zaspanym głosem, przyglądając się powstałemu na podłodze bałaganowi.

-Ehhh... dzień dobry kochanie! Jak się spało? -powiedziała nieco zażenowana Betty.

-Dzień dobry skarbie. Spało się nawet nawet... -odpowiedziałem Betts po czym podszedłem do niej i pocałowałem ją w szyję.

-Jughead! Nie teraz! Spóźnimy się do szkoły! -wręcz krzyknęła, na co ja tylko przytaknąłem.

- Apropo sweterka... leży na fotelu, aczkolwiek według mnie możesz iść nawet bez - zaśmiałem się głośno, za co zostałem obrzucony morderczym spojrzeniem.

-Lepiej zejdź na śniadanie, zamiast rzucać takimi podtekstami -Betty przewróciła oczami, zakładając swój sweter i bez słowa wychodząc z pokoju.

***

Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie; uczniowie zbierali się w mniejsze grupki, rozmawiając na tylko sobie znane tematy, do szkoły ciągle wchodziły nowe osoby, wzrokiem szukając swoich przyjaciół, na parkingu zatrzymywali się rodzice, czule żegnając swoje pociechy i życząc im miłego dnia. Kiedy jednak zacznie się tą scenerię oglądać chwilę dłużej, można zauważyć, że zewsząd dobiegają szepty i urywki rozmów o morderstwach i ich sprawcy, ludzie nie tylko rozglądają się za swoimi znajomymi, ale także za potencjalnym zagrożeniem, pod szkołę przyjeżdżało więcej samochodów niż zazwyczaj, gdyż nawet kilkuminutowy samotny spacer na lekcje może skutkować tragedią. Ludzie tracili do siebie zaufanie. W murach szkoły jednak każdy mógł poczuć względne bezpieczeństwo i na chwilę zapomnieć o grasującym przestępcy, aby zająć myśli historią Stanów Zjednoczonych geometrią i utworami Shakespeare'a.

-Jug... Jughead... -Betty zaczęła szturchać mnie w ramię, a ja w tamtej chwili jakbym dosłownie wyrwał się z transu. -Wszystko dobrze? -zapytała zmartwiona.

-T.. Tak... zamyśliłem się po prostu

-Cooper! Jones! Na randki proszę umawiać się po lekcjach! -nagle usłyszeliśmy głośny krzyk nauczycielki matematyki. -Nie mam pojęcia jak ja z wami wytrzymam cały rok, jeśli już na pierwszej lekcji muszę was upominać.

-Jak pani może? Jest pani okrutna! Psuć Bughead? -Kevin wstał oburzony, a ja nawet nie zdążyłem zareagować, bo Keller nie dawał za wygraną. -Wie pani może, że Betty i Jughead są jedną z najlepszych par w szkole? A... przepraszam zapomniałem, że pani nie ma chłopaka, no tak...

-Keller do dyrektora!

-Ale proszę pani to tak jakby my... -Betty niestety nie zdążyła dokończyć, ponieważ pani Smith również kazała nam opuścić klasę.

***

-No i chyba mamy nowy rekord -powiedziała z uśmiechem Veronica, kiedy dosiedliśmy się do stolika na lunchu -siedzący obok niej Reggie tylko się zaśmiał i złapał V za rękę, na co każdy spojrzał ze zdziwieniem.

-Rekord... matka mnie zabije... -Betty tylko wywróciła oczami, po czym usiadła mi na kolanach.

-Ja uważam, że walczyłem w słusznej sprawie -Kevin jakby niczym nie przejęty wpakował się na ławkę między Archiego i Cheryl i z dumną miną dalej dochodził swoich racji. -Jak ona mogła chcieć zabronić wam umówić się na randkę? Czy ona sobie wyobraża czym by to poskutkowało?

Secret of town /RiverdaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz