Rozdział XVI

737 35 52
                                    

Obudził mnie głośny trzask. Zaspany otworzyłem oczy, a w rogu pokoju, przy szeroko otwartych drzwiach ujrzałem niską postać, która w zaskakującym tempie dopadła do mnie, szarpiąc za moje ramię. W oczy od razu rzuciła mu się burza rozczochranych włosów i buzia, cała umorusana... czekoladą? Niezbyt trafna cecha wyglądu jak na bestię z najgorszych koszmarów. Co innego jej wysoki, piskliwy głos, którym zaatakowała moje uszy.
-Dzbanogłowy! Przypomnij mi jeszcze raz, jakie było hasło do netflixa? Tata postanowił zabrać mi laptopa, bo razem z Alice postanowili zrobić sobie wieczór jakichś głupich komedii romantycznych... Kto w ogóle wymyśla takie filmy? No nieważne, muszę zalogować się teraz na telefonie, serial sam się nie obejrzy! -Jellybean przystawiła mi do oczu ekran swojego smartfona, ustawiony chyba na jasność ognia piekielnego. Odruchowo zmrużyłem oczy przekręcając się na drugi bok, tym samym popełniając największy błąd w swoim życiu skromnego pisarza.
Machnąłem łokciem, chcąc odgonić od siebie tego potwora z bagniska. Niefortunnie jednak zepchnąłem z łóżka otwarty laptop, przy którym zapewne zasnąłem. Chciałem zaczekać na Betty i jakoś zabić czas, poprawiając swoje dzieło. Musicie mi uwierzyć na słowo, drodzy czytelnicy, w tamtym momencie moje serce dosłownie zamarło. Łóżko co prawda nie było wysokie, ale kto wie jak urządzenie przetrwałoby spotkanie z podłogą. Z trwogą w oczach wychyliłem się poza krawędź materaca, jednak szybko odetchnąłem z ulgą. Na pierwszy rzut oka laptop wydawał się być cały.
-Ups... -JB schyliła się podając mi go z beztroską miną. Od razu nacisnąłem przycisk zasilania w napięciu czekając aż na ekranie pojawi się zdjęcie Betts, które zrobiłem jej podczas wspólnego spaceru w wakacje. Tym razem czekałem nieco dłużej niż zazwyczaj, przez co stojąca obok mnie blondynka zaczęła uderzać mnie zniecierpliwiona w ramię. -Halo, ziemia do Dzbanogłowego!
-Wpisz stare, już ci je przecież podawałem jakiś czas temu, zdążyłaś o nim zapomnieć? -odwróciłem głowę w jej stronę dopiero w momencie w którym laptop postanowił dać jakieś oznaki życia.
-Stare nie działa, ktoś musiał je zmienić.
-Ja nie zmieniałem hasła...tatę zapytaj, albo Betty -westchnąłem oglądając laptop z każdej strony.
-A...dobra, fałszywy alarm! -zawołała uderzając się ręka w czoło. -To ja je zmieniłam...Jugheadtodebil tak na przyszłość -uśmiechnęła się i wybiegła z pokoju zanim udało mi się jakkolwiek zareagować. Trzasnęła drzwiami od swojego pokoju, za co dostała reprymendę od taty siedzącego w salonie i tyle ją widziałem. Wiem, że w rodzeństwie zawsze są jakieś sprzeczki, ale z tą dziewczyna naprawdę jest coś nie tak.
Z moich długich rozmyślań i ubolewania nad sobą wyrwał mnie znany mi śmiech mojej dziewczyny i jej najlepszej przyjaciółki.
-V...ale wiesz, że podobno Jason w sprawach łóżkowych nie jest zły...-zaśmiała się jeszcze głośniej Betty na co ja zmarszczyłem brwi. Jak dziewczyny mogą rozmawiać o takich rzeczach?
-Oj, Betty, Betty, Betty...-wtrąciła się Veronica. -Z tego co mi wiadomo Jughead Jones także jest niczemu sobie...
-Veronica...-Betts otworzyła drzwi i spojrzała na mnie nieco zawstydzonym, lecz dalej rozbawionym wzrokiem. -O hej, Juggie...
-Cześć, cześć, jak było? -przywitałem się kulturalnie jak na miłego osobnika płci męskiej przystało.
-Cześć Jughead! -uśmiechnęła się czarnowłosa i zajęła moje miejsce na łóżku.
-Widzę, że humor Wam dopisuje...-uśmiechnąłem się i oparłem o ścianę.
-Tak...szczególnie Betty. Ma bardzo dobry nastrój, więc nie zmarnuj tego Jones -Veronica posłała w moją stronę jedno ze swoich spojrzeń, którego za nic nie mogłem zrozumieć. -Kupiła sobie ładna bieliznę Juggie Buggie...
-Boże V...-westchnęła Betty. -Zostajesz dziś na noc, a ty Jug...możesz spać na kanapie.
-O nie...nie ma takiej opcji Betts. -wyraźnie zaprzeczyłem. Gdzie w tym świecie sprawiedliwość? Mieszkasz sobie w tym samym pokoju z dziewczyną i jest cudownie dopóki nie przychodzą one: przyjaciółki. Osobiście do Veroniki Lodge nic nie mam, a wręcz na odwrót darzę ją wielka sympatią, lecz zajmowanie mojego miejsca na łóżku to wielkie przegięcie.
-Kochanie...ostatni raz. Później jakoś ci to wynagrodzę
-A może jednak zrobimy tak...Veronica pójdzie spać do salonu, a ty mi wynagrodzisz to jak tylko zaśnie...
-Ohooo...wyczuwam tu napięcie kochani -Veronica nie dawała za wygraną, a na jej słowa tylko się uśmiechnąłem i już miałem iść w stronę Betts, gdy na moim ramieniu zawitała dłoń jej przyjaciółki. -Nie, nie mój drogi...nie chciałeś po dobroci? To nie będzie po dobroci...-nim się obejrzałem, ta wcale niewielka istota wepchnęła mnie wprost do garderoby mojej miłości. Zrozumiałbym wszystko, ale to już była przesada! Co najlepsze, moja wcześniej wspomniana miłość życia tylko się z tego nabijała.
-Damy ci później pizzę Jug! -usłyszałem głośny krzyk blondynki, co rzuciło trochę światła na wizję spędzenia jeśli nie całej nocy, to przynajmniej kilku godzin w tym małym, ciemnym pomieszczeniu.
-Dostanę chociaż swój laptop? -wychyliłem głowę na zewnątrz. Betty wręczyła mi go i zatrzasnęła drzwi przed nosem, od razu włączając w radiu jakąś skoczną piosenkę.
W ten oto sposób wasz ukochany narrator umościwszy sobie siedzisko na grubych, zimowych swetrach zajął się udoskonalaniem swojego subiektywnego spojrzenia na ostatnie wydarzenia w Riverdale. Przynajmniej dziewczyny nie zapomniały o mnie i przyniosły mi dwa kawałki pizzy wraz z colą w puszce. Pocieszającym faktem było to, że nadal potrafiły dobrze się bawić, chociaż przeżyły ostatnio tyle złego.

Secret of town /RiverdaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz