Rozdział XI

447 28 42
                                    

-To trochę dziwne uczucie wrócić do normalnego funkcjonowania po tym, co się działo, prawda? -zapytał Kevin spoglądając to na mnie, to na Betty. Za chwilę miała zacząć się ostatnia lekcja i w oczach bruneta, ku mojemu zaskoczeniu, można było dojrzeć zmęczenie. -Tak sobie myślałem nad tym, co mi wczoraj powiedziałeś i chyba wpadłem na nową teorię -kontynuował chłopak, a kiedy tylko zauważył, że z zainteresowaniem czekamy na to, co powie od razu się ożywił. Podejrzewam, że to znużenie było tylko przykrywką; Keller to człowiek który chyba pracuje na nie wyczerpujących się akumulatorach.
-Bardzo chętnie cię posłuchamy, ale może nie na środku korytarza, co? -Betty pociągnęła Kevina za ramię, prowadząc go do redakcji szkolnej gazetki. -A więc? -blondynka oparła się o stolik, poprawiając kucyk.
-Media podają, że ofiary morderstwa w Thornhill były dwie, Melody, która zginęła na miejscu, oraz Valerie, która zmarła w szpitalu. Dodatkowo, tej nocy nie było burzy...
-Zapowiadali ją -poprawiłem go. -Więc w zasadzie wszystko się zgadza.
-O, tego nie wiedziałem -Kevin zmarszczył brwi. -Ale to by nawet pasowało. Mówiliście, że żadna z dziewczyn nie miała wyciętego pioruna...
-Melody miała na kostce coś, co mogło nim być -tym razem wtrąciła się Betts.
-Tak, właśnie miałem zamiar to powiedzieć. Czy dacie mi dokończyć? Zaraz zacznie się lekcja -brunet chyba powoli zaczął tracić do nas cierpliwość, jednak podobnie jak ze swataniem swoich przyjaciół tak i tutaj w pełnej okazałości pokazał swój upór; choćby nie wiem co, dopełni swego. Idealnym przykładem są Veronica i Archie. -Chodzi mi o to, że może umrzeć miała tylko jedna? Morderca chciał ją zaciągnąć gdzieś, gdzie będą sami, ale kiedy dopełniał swojego dzieła przeszkodziła mu Valerie, która mogła go rozpoznać i doprowadzić do schwytania go, a do tego nie mógł dopuścić? I dlatego musiał zabić też ją...
-Na to policja chyba nie wpadła -pokiwałem głową z uznaniem. -To by tłumaczyło brak znaku rozpoznawczego na zwłokach.
-Porozmawiamy o tym z mamą, może im to pomóc. I przy okazji udowodnimy, że też nadajemy się do uczestniczenia w śledztwie -Betts uśmiechnęła się, spoglądając na nas. Ta radosna chwila nie mogła jednak trwać wiecznie, gdyż rzeczywistość musiała o sobie przypomnieć głośnym dźwiękiem dzwonka. -Naprawdę musimy wracać do klasy?
-Nie wierzę, że to ty to powiedziałaś... widzę, że się zmieniasz Betts... -powiedziałem przybliżając się do dziewczyny. -Zaczyna mi się to coraz bardziej podobać... -szepnąłem po czym musnąłem jej wargi swoimi.
-Nie. Nie musimy... -powiedział Kevin, który jak zwykle robił nam zdjęcia. -Po co komu szkoła... Teraz pionowo... poziomo... z fleszem... z dołu...
-Przestań Kev... Nauka to ważna rzecz.
-To prawda... może nauczą mnie jak założyć kamerki w waszym pokoju... -Na początku razem z Betty śmialiśmy się z planów Kevina, lecz gdy zobaczyliśmy jego poważny wyraz twarzy doprowadziliśmy się do porządku.
-Kevin... zaczynasz mnie przerażać... -warknąłem siadając obok Betts. -Odpuśćmy sobie fizykę... dyrektorowi powiemy, że mieliśmy zaległy artykuł do napisania -spojrzałem w stronę Betty, która od razu mi przytaknęła.
-Co ty na to? -blondynka spojrzała w stronę bruneta, lecz on był zbytnio pochłonięty przeglądaniem zdjęć oraz wszelkich instruktaży o tym jak założyć tajną kamerę w pokoju przyjaciół, co nieco mnie zaniepokoiło. -Czasem zastanawiam się czy Kevin nie jest robotem, który ma za zadanie łączyć ludzi... bo gdy w grę wchodzi Bughead, Choni, Falice i Varchie to on odlatuje do świata niespełnionego geja.
-Wiesz zawsze można go przywołać z powrotem -Betty rzuciła w moją stronę pytające spojrzenie. -Nie kocham cię już Betty. Nie możemy być razem.
-Co?! Pogrzało cię Jones? -Keller nagle wstał jak poparzony z fotela i zaczął iść w moją stronę przez co lekko się spiąłem, ale moja ukochana niezbyt się tym przejęła, ponieważ tuż obok mnie zwijała się ze śmiechu. -Jesteś idiotą, dupkiem,debilem, świnią... z czego się śmiejesz Cooper?
-Musisz panować nad sobą Kev, bo czasem jak odpływasz do tej swojej krainy... -Betty zaśmiała się chwytając mnie za rękę. -Szkoda gadać...
Było już chwilę po dzwonku, więc korytarze były, a przynajmniej powinny być kompletnie puste. Toteż zdziwił nas fakt, że gdzieś niedaleko musiało przebywać kilka osób, gdyż usłyszeliśmy podniesione głosy i odgłosy szamotaniny. Jednogłośnie zdecydowaliśmy się wyjść i sprawdzić co się dzieje, jednak nie zdążyliśmy nawet zamknąć drzwi redakcji, kiedy podbiegła do nas Veronica. W jej oczach malowała się panika, a mi od razu przebiegła myśl o kolejnym morderstwie.
-V, co się stało? Twoje dłonie... -Betty przytuliła do siebie roztrzęsioną przyjaciółkę, a ja dopiero teraz zauważyłem, że ręce dziewczyny ubrudzone są czerwoną substancją, którą raczej nie była farba.
-Archie... Reggie... Oni... Nie zdążyłam... -Veronica załkała, mocniej wtulając się w obejmującą ją blondynkę. -Na schodach... -Ronnie machnęła dłonią wskazując nam kierunek, nawet tam nie patrząc.
-Zostanę z nią -szepnęła Betts, a ja i Kevin pędem pobiegliśmy przez korytarz.

***

Kiedy dotarliśmy na wskazane przez Veronicę miejsce, spełniły się moje najgorsze oczekiwania. U podnóża schodów na wyższe piętro leżało ciało, z bezwładnie rozrzuconymi rękami i nogami. Głowa była nienaturalnie wykręcona, a z ust ciekła strużka krwi. Bez trudu rozpoznaliśmy Reggiego, który zupełnie nie przypominał teraz tego samego, porywczego nastolatka. Teraz wyglądał bardziej jak lalka, która swoimi szklanymi oczami wpatrywała się w sufit nad sobą.
Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu sprawcy, jednak poza nami na korytarzu nie było nikogo innego.

(PRZEPRASZAM)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(PRZEPRASZAM)

-Dzwoń po karetkę! -zawołałem, klęcząc nad zwłokami przyjaciela, jakbym doszukiwał się w nim jeszcze oznak życia. W głębi duszy wiedziałem jednak, że możemy jedynie powiadomić policję o kolejnym ataku mordercy.

(PRZEPRASZAM PONOWNIE xD)

-Chyba po kostnicę, przecież on już nie żyje! -Kevin spojrzał na mnie z góry kręcąc głową. Zgromiłem go wzrokiem i na szczęście Keller już po chwili rozmawiał z dyspozytorem pogotowia ratunkowego. Profilaktycznie sprawdziłem kostki chłopaka, jednak te były nienaruszone. Czyżby był to tylko zwykły wypadek? Przecież w świetle ostatnich morderstw brzmiało to tak niedorzecznie...
Kilka minut później w szkole pojawili się policjanci, a do nas dołączyła Betty i Veronica. Kilkoro z nich zaczęło nas przesłuchiwać, technicy zajęli się zbieraniem dowodów oraz zamknięciem zwłok naszego przyjaciela w czarnym worku... Czułem się okropnie z myślą, że to wszystko zaczyna już wyglądać tak rutynowo.
-Archie... -powiedziała nagle Veronica, po czym pobiegła w stronę wyjścia. Kiedy Betty podążyła jej śladem, próbując ją zatrymać ja i Kevin również wyszliśmy ze szkoły, nie zważając na funkcjonariusza policji, który kazał nam zostać.
Dogoniliśmy dziewczyny dopiero kilkaset metrów od budynku liceum, kiedy Betts w końcu udało się złapać przyjaciółkę.
-V, co się dzieje? I dokąd biegniesz? -zapytała blondynka, chwytając Ronnie za ramiona.
-Wy nic nie rozumiecie... To Archie... Muszę z nim porozmawiać! -krzyknęła Veronica, wyrywając się i pędząc dalej przed siebie, wprost do domu Andrewsa.
Kiedy ledwo łapiąc oddech wpadłem do środka, po raz drugi tego dnia usłyszałem płacz brunetki.
-Nie jest dobrze... -wydusił z siebie Kevin, który dobiegł do celu zaraz za mną.
Nie zdążywszy zaczerpnąć powietrza rzuciłem się w stronę schodów. Drzwi do pokoju chłopaka były szeroko otwarte, a na środku pomieszczenia, na żyrandolu wisiał Arch. Był zwrócony plecami do drzwi, więc nie mogłem zobaczyć jego twarzy. Widziałem za to płaczącą Betty i pogrążoną w rozpaczy Ronnie, która trzymała w dłoniach jakąś kartkę.
-To niemożliwe...

***
Przepraszamy fanów Varchie i Veggie...

Jak wrażenia po rozdziale? Dziś troszkę krótszy ale dużo się działo.

Miłego dnia i do zobaczenia szybciej niż się spodziewacie! ❤️

Secret of town /RiverdaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz