Rozdział XIII

420 28 18
                                    

-Jughead zobacz! - krzyknął Archie wychylając się zza rogu.
-Co znowu? -wstałem niechętnie z łóżka.
-Zobacz... udało mi się! Zabiłem go... -uśmiechnął się Andrews. -Widzisz? Teraz tylko ty... -rudzielec zaczął się do mnie powoli zbliżać, a w jego dłoni nagle pojawił się zakrwawiony nóż.
-Co ty robisz?! -spojrzałem na martwego Reggiego leżącego za moim przyjacielem, a następnie na niego. -Odbiło ci?! -po tych słowach poczułem krew cieknącą po mojej koszulce.

-Archie! - wrzasnąłem budząc się z kolejnego koszmaru w tym miesiącu.
-Juggie... -nagle usłyszałem cichy szept Betty i zimne ręce delikatnie obejmujące mnie od tyłu. -Co się dzieje?
-Znów koszmar... Ja już nie mogę Betts... brakuje mi go -westchnęłam spoglądając na dziewczynę.
-Jug... posłuchaj -zaczęła siadając obok mnie. -Minął miesiąc, czas żyć dalej... czasu nie cofniemy ale jesteśmy w stanie zadbać już dziś o naszą przyszłość... -Betty położyła swoją zgrabną dłoń na moim policzku, a następnie mnie pocałowała. -Życie jest piękne mimo wszystko...
-Dziękuje, że jesteś Betts... kocham cię -szepnąłem sadzając ją na swoich kolanach. -jesteś cudowna wiesz?
-Wiem -zaśmiała się cicho. -Ale wiem też, że jest trzecia w nocy, a rano mamy szkołę -uśmiechnęła się schodząc z moich kolan i układając się obok mnie.
-Niech ci będzie... -przewróciłem oczami, a blondynka tylko obróciła się do mnie plecami. - Aha? Tak mnie kochasz?
-Tak. Kocham cię najmocniej na świecie... -Betts szybko odwróciła się w moją stronę i wtuliła się w mój tors. -A ty mnie jak kochasz?
-Jak stąd na księżyc i z powrotem -zaśmiałem się całując dziewczynę w czoło. -Dobranoc słońce... -szepnąłem przybliżając Betts do siebie, a następnie obejmując.
-Dobranoc księżycu -mruknęła, a następnie ponownie odpłynęła w krainę snów.

***

-Hej suki! -nagle do świetlicy wbiegła Cheryl trzymając się za rękę z Topaz. -Kuzyneczko... ty i ten twój zgredek -wskazała palcem na mnie, a ja wywróciłem oczami. -idziecie ze mną i TT na romantyczną kolację...
-Cześć Cheryl... -Betty zaczęła nieco skrępowana. -że my z wami na kolację? -blondynka spojrzała na mnie niepewnie.
-Podwójna randka! -wypaliła nagle Toni. -Wiecie... Ja i Cheryl. Ty Juggie, znaczy Jughead z Betty - uśmiechnęła się niepewnie, a Betty tylko skarciła ją wzrokiem.
-Mhm... jesteśmy w stanie na to przystać -westchnąłem. - Ale... z jakiego powodu zapraszacie tam nas?
-Bo Suzan i Vanessa się wypaliły, a stolik jest już zarezerwowany... -Cheryl wbiła się na kanapę między mnie, a Bett. -To jak? -objęła nas obydwóch ramionami.
-No nie wiem Cheryl... a kiedy? -zapytała Betty.
-Dziś po szkole! -zaśmiała się Toni. -No nie dajcie się prosić...
-W porządku... -westchnąłem.
-Czy ja dobrze słyszę?! -Kevin jak poparzony wbiegł do świetlicy, przy okazji wywracając się w progu drzwi. -Dwie moje ulubione pary... na jednej... jednej randce... przy jednym stole?!
-Tak kochanie... tak... -Betty wstała pomóc naszemu przyjacielowi wstać z ziemi. -Nic ci nie jest?
-Kochanie? Kochanie? Kochanie to ty se w dupe wsadź! -wrzasnął Kevin. -Twoim kochaniem jest Jughead! J-U-G-H-E-A-D! Patrz przeliterowałem!
-Dobrze przepraszam -zaśmiała się Betty podchodząc do mnie chcąc usiąść mi na kolanach, a ja za każdym razem ją odpychałem. -Co się stało kochanie? -spojrzała na mnie, a ja odwróciłem wzrok.
-Kochanie? Kochanie to ty se w dupe wsadź! -spojrzałem na Betty wybuchając głośnym śmiechem, ciągnąc blondynkę na swoje kolana.
-Tak się bawisz? -zapytała Betty, a po chwili poczułem jej usta na moich.
-No dobrze, ta zabawa lepsza -szepnąłem do niej pomiędzy pocałunkami. -Chyba nigdy mi się nie znudzisz Betts...
-Sraty taty... bla bla bla... -mruknęła Cheryl nieco zniesmaczona całą sytuacją. -gówno prawda kuzyneczko... każdy tak mówi.
-BUGHEAD TO ENDGAME! -krzyknął rozwścieczony Kevin, a ja tylko czekałem aż jakaś dobra dusza przyniesie mi popcorn, bo szykowała się niezła drama. -Skoro tak myślisz Cheryl to Choni jest do dupy! Ha! Co teraz powiesz małpo jedna?!
-Nie obrażaj mojej dziewczyny pacanie! -TT wstała podchodząc zbyt blisko Kevina, co odebrało mu jego pewność siebie.
-Spokojnie... ja... ja... kocham Choni... Choni... Choni jest... jest... najlepsze... -Kevin zaczął się jąkać, a następnie usiadł skulony na fotelu. -Kiedy ta kolacja? -spojrzał na mnie.
-Czy to ważne? Ważne, że będzie tam Betts... -spojrzałem znów w piękne duże zielone oczy, a ona obdarowała mnie długim namiętnym pocałunkiem.
-Co to za całowanie się w szkole?! -nagle usłyszeliśmy krzyk mojego ojca. -Synu... synu... nie zjedz jej...
-Elizabeth! -zza mojego ojca wyłoniła się starsza blondynka mierząc mnie od góry do dołu wzrokiem. -Może zejdziesz koledze z kolan bo mu zdrętwieją.
-Oj mamo... co w tym dziwnego? Kocham Jugheada... -po tych słowach pocałowałem Betts w nos, a jej matka tylko wywróciła oczami.
-Co tu robicie tato? -spojrzałem na ojca pytającym wzrokiem.
-Przyjechaliśmy tu po was gołąbeczki... mamy kilka spraw do obgadania -ojciec spojrzał na mnie i na Betty, a następnie przeniósł wzrok na Kevina, a on w sekundzie usiadł jakby na baczność. -Po ciebie też.
-Jedźcie... ale jesteśmy umówieni! -krzyknęła Cheryl, lecz w chwili gdy miała uzyskać naszą odpowiedź ona już zatonęła w ustach swojej różowowłosej dziewczyny.

Secret of town /RiverdaleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz