❄"𝙏𝙤 𝙩𝙮𝙡𝙠𝙤 𝙬𝙮𝙥𝙖𝙙𝙚𝙠!?!"❄

265 8 4
                                    

Czułam się jakbym była otumaniona mocnym trunkiem, w czarnej otchłani.

Niczego nie mogłam ujrzeć.
Nie potrafiłam otworzyć oczu , mimo jak bardzo ciężko się starałam.
Ogarniała mnie panika ,
dlaczego do cholery nie potrafię otworzyć gałek ocznych!?
Oczywiście czułam i słyszałam, co się wokół mnie dzieje. ( To na szczęście)

Dzień w dzień. Tydzień w tydzień. Choć przez pierwsze dni nie chciałam zrozumieć zaistniałej sytuacji, dopiero po paru dniach ocknęłam się i przemyślałam sytuację bez zbędnych emocji .

W rzeczywistości zapadłam w śpiączkę farmakologiczną.

Miałam ochotę podnieść histerycznie ręce, ale za nic nie potrafiłam. Tylko bardziej sytuacja mnie stresowała i wpadałam w coraz gorszą panikę nie mogąc się uspokoić.
Przypominając sobie jedynie, co pamiętam to , to że wybiegając z hotelu wpadłam na nadjeżdżający samochód i jego oślepiające światła. Więcej nie pamiętam, jakby przewiercili dziurę w czaszce otworzyli ją, wyjęli mój mózg, potrząsli nim i wrzucili z powrotem inaczej ,niż chwilę przed tym.
Tylko, kiedy tak zamykałam swr oczy miałam przed sobą obraz
małej dziewczynki na jakimś ciemnym, zgniłym strychu, ubraną tylko w fioletową sukienkę w paseczki. Co najgorsze była na boso i zaniedbana.
Wybudziło mnie z przerażającej wizji dotknięcie opuszkami ciepłych palców.
Nie słuchałam, ponieważ byłam tak rozkojarzona, że nie potrafiłam choć na moment się wysilić kto do mnie mówi, dotyka, płacze, siedzi na moim łóżku szpitalnym.

Nie odczuwałam zmęczenia, co po nie kąd było dla mnie dziwne. Widzę tylko czarną otchłań. Na środku niej ponownie widzę tę samą dziewczynkę ubraną w fioletową sukienkę. Podchodząc do niej uśmiechała się tak niewinnie, że aż rozświetlała ciemność swoją osobą.
Ni z tąd ni z owąd zaczęła biec w przeciwnym kierunku mojego zasięgu.
Gdy ją doganiałam wszystko się rozświetliło czystą, porażającą bielą.
Byłam ponownie na strychu. Ale nie widziałam wszystkiego w ten sam sposób co zawsze. Teraz widziałam wszystko oczami małej. Byłam skulona, było mi zimno i czeka mi katar z nosa. Ocierając całą małą chudą rączką nosek usłyszałam czyjąś rozmowę.
Podchodząc na siniejących kolanach do otworu ze strychu. Otwierając, szczęście było po mojej stronie, że nie było słychać skrzpienia.
Widząc pomieszczenie , w którym obydwoje starszych ludzi rozmawiających ze sobą, poczułam się bardzo nie swojo.
To nie była normalna rozmowa. Siedzieli w fotelach na przeciwko siebie. Kobieta i mężczyzna. Byli bardzo do rzeczy ubrani, wzorując się na wyglądzie pomieszczeniu.

- ..............
...(T/I)......

Kobieta wymawiająca moje imię westchnęła z bólem w swym głosie. Mężczyzna na przeciwko nawet nie popatrzał w jej stronę. Cmokając z odrazą na twarzy odpowiedział.
- Chyba nie zamierzasz..

- To przecież jest nasza córka!!

Szybko i gwałtownie wstała.
Oddychała niespokojnie jakby za moment miała wystartować do jakiegoś wyścigu. Była tak wściekła, że chwyciła szklankę opróżnioną z alkoholu z lodem i rzuciła nad głowę mężczyzny. A raczej mojego taty.
Zakrywając sobie oczy nie widziałam jak podchodzi do niej z całej siły chwytając za jej ramiona i ściskając do bocznej ciemnej ściany.
- To boli puszczaj natychmiast!

- Jeżeli puścisz tego bachora na ulicę. Niech żyje z innymi śmiećmi.

Mama próbując się wyrywać, chciała z tamtąd uciec, ale on chwycił i prawie dusił ją przy ścianie. Nie mogąc widzieć tego dalej zaczęłam szlochać. I natychmiastowo łapiąc się małymi dłońmi swoich ust. Słysząc mój płacz jakby na alarm skręcili głowy w moim kierunku. Tata miał taki zły wzrok, jakby chciał zabić, wskrzesić i ponownie zabić.
Mamusia natomiast miała w oczach tyle cierpienia jakby ktoś jej wyrywał narządy z jej ciała.

 Dziewczyna z Łyżwami /❄Yuri On Ice❄Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz