55. Nie Wiem. To Ma Być Jakaś Zachęta?

194 4 0
                                    

*Piotrek*
Minął tydzień od kąd Martyna wyjechała. Czyli jest bliżej do jej powrotu. Mam wolne więc jadę z małą zrobić jej niespodziankę. Znam adres a Martyna o niczym nie wie. Dowie się dopiero jak będziemy na miejscu. Po dłuższej chwili byliśmy ns miejscu. Poszliśmy do danego pokoju.
Martyna leży na łóżku i płacze.
- można? - pytam
Wstała i się dziwi.
- tak. Chodźcie.
Przytuliliśmy się mocno.
- mama płaczę - Tosia
- tęsknię za wami - mówię.
- to chodź jedziemy - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- tak. Szef by mi dał
- a gdzie reszta?
- na niby wykładzie. A tak serio poszli pić.
Wzięła małą ode mnie i tuli ją mocno.
- yhym. Czyli masz wolne?
- tak - mówi - cały tydzień mamy wolne. Ten staż tak wygląda. Zaraz się zmieni na spotkanie AA.
- nie płacz tylko dzwoń do szefa.
- a był tu - mówi - Między nim a Anką nie jest dobrze. Zdradziła go z każdym chłopakiem który nie jest od nas. Rozumiesz?
- ojej. A ty byłaś grzeczna?
- byłam grzeczna - mówi
Dałem jej buziaka i dzwonie do szefa.
- szefie jest sprawa
- tak Piotrek. Możesz ją z tamtąd zabrać.
- widzę, że się rozumiemy bez słów
- yhym - szef - Martyna nic nie odwaliła
- mówi, że nic a ja jej ufam.
- sprawdzałem kamery. Martynka była grzeczna reszta to chyba do wylotu.
- yhym. To ja ją zabieram.
- ok. I macie wolne ten tydzień
- dziękujemy
- no nie ma za co.
Rozłączył się. Martyna się spakowała. Wrócili wszyscy.
- co się dzieje? - Marek.
- źle się czuję - mówię - nie widzisz co się dzieje z twoją siostrą?
- dorosła jest.
- na razie. - mówimy
- ale nie możesz jej zabrać
- szef pozwolił - mówię - był tu ponoć
Poszliśmy do auta i jedziemy do domu.
Martyna wojuje z małą.
- mama mama mama wraca - Tosia
- wraca wraca wraca - Martyna
Zaczęliśmy się śmiać.
Piszczą i dzwoni telefon. Szef.
- Piotrek jednak proszę żebyście pojechali na chwilę do bazy.
- ok - mówię
Po paru godzinach byliśmy w Warszawie. Pojechaliśmy coś zjeść a później do bazy.
- dzień dobry szefie - mówimy
- cześć dzieciaki. Martynko pytanie.
Wyszedł ktoś po was jak przyjechaliście?
- no wyszedł facet. Pytał się czy my z Warszawy czy od Wiktora Banacha. No my, że tak. Zaprowadził nas do pokoi i, że widzimy się jutro. No to dobra. A te niby wykłady to no. Sam Pan wie. Poszłam na jeden a później już nie byłam na żadnym.
- a Anka?
- czuje się głupio. Jak skarżypyta.
- nikt się nie dowie.
- no to chodziło razem z nimi. I to, że chodziła a potem z wszystkimi wracała. Nie. Szukaliśmy jej i nie znaleźliśmy.
Wracała późno w nocy. Jeszcze wstawałam żeby jej drzwi otworzyć bo po prostu się nie dało. Każdy wchodził kto chciał i kiedy chciał.
- ok to tyle chciałem.
Nie widzieliśmy się.
- ok.
Zaczęliśmy się śmiać.
Podpisała papiery i wróciliśmy do domu. Położyliśmy małą bo usnęła.
- a ty byłeś grzeczny?
- byłem - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
*Martyna*
Usiadłam mu na kolanach i pocałowaliśmy się.
- myślisz, że szef wybaczy Ance?
- myślę, że nie. Jest na nią tak wkurwiony - mówi
- szkoda ich - mówię - byli super parą
- może kiedyś jeszcze będą - mówi - ale to co zrobiła to przeszło samo siebie.
Dobrze, że ja mam mądra żonę.
- nigdy bym ci tego nie zrobiła - mówię - chodźbym nie wiem jak pijana była.
- a powiedz mi. Marek zdradził Agnieszkę?
- zdradził - mówię - ale nie mów jej.
Szkoda mi jej.
- tyle związków się rozwali - mówi
- yhym - mówię i się do niego przytulam.
Dał mi buziaka.
- nie przejmuj się. Dogadają się a jak nie to ich sprawa. Ważne, że my jesteśmy szczęśliwi. Nawet jakbyś zrobiła to myślę, że byłbym zły przez jakiś czas, ale nie pozwoliłybym żebyś odeszła. Kocham cię mimo wszystko.
- nie wiem. To ma być jakaś zachęta?
- nie nie
Zaczęliśmy się śmiać.


-

That 's nothing - Mapi  ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz