Pov. Zaha
Z: Magister, czekaj!
Nie zdążyłem już nic zrobić. Poszedł i zostawił mnie samego. Zacząłem płakać wyglądało to bardzo dziwnie jak jakiś żałosny dureń siedzi i płaczę na ławce. Poczułem jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Otarłem oczy i spojrzałem się na pocieszycielkę.
*Famina Fa-... *
Fa: Coś się stało?
Z: Nic...
Fa: Na pewno? Widzę, że płaczesz.
Z: To wszystko moja wina! Nie chciałem tego zrobić.
Fa: Zaha spokojnie...czego nie chciałeś zrobić?
Z: Bo wczoraj była ta impreza i pocałowałem tam Lisa. A następnego dnia Magi nie chciał się w ogóle do mnie odezwać.
Fa: Jest zły to jest normalne. Nie martw sie tym Zaha... Będzie dobrze.
Z: Famina, ale ty nie rozumiesz. On mi się nawet podoba..... i wstydzę się. A teraz słyszę, że moja miłość mnie nawet nie lubi. Co ja mam teraz zrobić?
Fa: Przejdzie mu. Nie będzie się na ciebie gniewał na zawsze.
Z: Dzięki, ale ja już idę do pokoju.
Fa: Jasne jak coś się stanie to przyjdź do mnie.( Famina jest nowa i idzie do pokoju z adminami, Famina ma na imię Ola )
Wszedłem do pokoju i wszyscy się na mnie spojrzeli. Miałem podkrążone i czerwone oczy od płaczu.
B: Wszystko dobrze?
Nie odezwałem się do niego. Poszedłem do łazienki i wyciągnąłem żyletkę. Miałem nadzieję, że ulży mi dzięki temu. Zrobiłem najpierw jedne zacięcie. Lecz stwierdziłem, że to nie wystarczy. Cała ręka od nadgarstka do łokcia była we krwi. Założyłem bluzę z długim rękawem i zaciągnąłem ją po nadgarstki. Nie chciałem żeby ktoś to zobaczył. Wyszedłem z toalety i od razu położyłem się do łóżka. Słyszałem rozmowę innych. Udawałem, że śpię aby trochę to podsłuchać.
B: Magi co się stało Zasze?
Mg: Sam go zapytaj...
B: Zrobiłeś mu coś?!
Mg: Niee.
Ni: Biedny Zaha widać, że coś go trapi.Po ostatnim słowie Nitashiego zasnąłem. Nie miałem siły już słuchać ich rozmowy.
Pov. Magister
Nie wytrzymam z Zahą bez przesady żeby całować się z kimś, a potem aż tak to przeżywać. Złamał mi serce i tyle. Myślałem, że mam jakieś szanse, ale chyba mocno się pomyliłem. Mam dosyć już wszystkich nie chce nawet nikogo widzieć. Chłopaki się przejęli Zahą było widać, że płakał. To nie moja wina.
*TIME SKIP*
Pov. Zaha
Obudziło mnie wchodzenie do naszego pokoju i mocne trzaskanie drzwiami. Przetarłem oczy i zobaczyłem Mandzia.
Ma: Dzień dobry wszystkim! Pamiętajcie, że dzisiaj jedziemy nad jezioro. Weźcie potrzebne rzeczy i jedziemy tak jak się podzieliliśmy na początku samochodami.
Nikt nic nie powiedział, a Łukasz już wyszedł. Szybko się ubrałem i zacząłem szukać mojego telefonu.
* Muszę pamiętać o naciągnięciu rękawów na ręce nie chce żeby ktoś zobaczył moje rany*
Po 10 minutach szukania znalazłem telefon, leżał na szafce nocnej. Chłopaki byli już przyszykowani więc zeszliśmy na dół i szukaliśmy samochodu Mandzia...
Hejka!
Dzisiaj trochę dłuższy rozdział.