-78-

200 19 21
                                    

Cały budynek zaczął trząść się pod naszymi stopami, jednak po chwili wszystko wróciło do normy. Całe towarzystwo miało na twarzach wymalowane przerażenie. Ciszę przerwał jakiś męski głos.

-Proszę się nie denerwować. Wszyscy jesteście bezpieczni. Budynek został zaprojektowany w taki sposób, aby amortyzować trzęsienia ziemi- tłumaczył jeden z ludzi obsługi hotelowej. Słysząc to wyjaśnienie wszyscy zaczęli znowu rozmawiać i kosztować różnego rodzaju alkoholi.

RM: Oni naprawdę nie mają zamiaru się tym przejmować?- spytał zdziwiony.

-Najwidoczniej, ale my będziemy inni. A na pewno ja. To nie jest możliwe, aby te wstrząsy wywołało trzęsienie ziemi. Nie podoba mi się to.

JM: Sądzisz, że ktoś próbuje zaatakować budynek?

-Nie można tego wykluczyć. Tyle celebrytów w jednym miejscu? Przecież to idealna okazja dla terrorystów. Lepiej żebyśmy się zaczęli zbierać. Możecie zadzwonić po Dylana? - po tym pytaniu V odszedł trochę na bok gdzie muzyka i rozmowy nie były tak głośne. Przyglądałam się każdemu koło kogo staliśmy. Jedna ważna rzecz, której nauczyła mnie praca? Zawsze bądź czujny. Nigdy nie wiesz z kim przebywasz.

V: Mamy powoli schodzić na parter. Podobno był w okolicy i za parę minut podjedzie.

-Dobrze, w takim razie kierujcie się do windy. Zaraz do was dołączę. - ci jedynie skinęli głowami, a ja ruszyłam w kierunku I/P , aby mu przekazać, że wychodzimy.

I/P - Coś się stało? - spytał z uśmiechem.

-Skąd. Przyszłam podziękować za zaproszenie i przekazać, że my musimy niestety już iść. Chłopcy od rana mają próby i potrzebują odpoczynku.

I/P- Nie możesz ich oddać jakiemuś innemu ochroniarzowi? Mogłabyś zostać ze mną. Mogę ci zapewnić, że ze mną nie zaznasz nudy.

-Czy ty na serio pomimo tego, że dzisiaj o mało co, a pozbawiłabym cię możliwości posiadania dzieci nadal do mnie podbijasz?- spytałam z niedowierzaniem.

I/P- Całkiem możliwe.- wyraźnie poczułam od niego zapach alkoholu.

- Dobra. Mniejsza o to. Było miło, ale muszę iść. - nie czekając na odpowiedź skierowałam się do czekającej na mnie grupy.

S: Możemy jechać?

-Tak, ale proponowałabym iść schodami. Te trzęsienia mnie niepokoją, a wolałabym żebyśmy nie utknęli w pędzącej na dół windzie.

V: Kiedy cię nie było Dylan napisał, że czeka w podziemnym parkingu. Poziom -2.

S: Serio idziemy na piechotę? Nie chce mi się. - rzekł ze zmęczeniem.

-Wiem braciszku, że większość twojego wolnego czasu to sen, ale jeśli ja w tych obcasach mam zamiar tam iść to ty chyba też dasz radę. Prawda? - spytałam słodkim głosikiem mającym na celu przekazać nutkę sarkazmu.

JK: Może już po prostu chodźmy. - następnie zaczęliśmy naszą długą drogę w dół.

Będąc na trzecim piętrze znowu poczuliśmy trzęsącą się pod nami posadzkę. Jedni łapali się poręczy schodów, inni opierali się o ściany.

-Cholera. Musimy się pospieszyć. - i tak na trzęsących się nogach staraliśmy się zajść do parkingu. Odnaleźliśmy właściwe piętro i rozpoczęło się poszukiwanie samochodu. W końcu Jin dostrzegł je na drugim końcu . Sądząc, że nic poważnego się już nie wydarzy V i Jimin zaczęli lekko biec w kierunku Dylana i właśnie wtedy po całej przestrzeni usłyszałam ten znienawidzony przez siebie głos.

BODYGUARD (ZAKOŃCZONE)/ KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz