-50-

256 22 12
                                    

Razem z Leo szybko kierowaliśmy się w kierunku pokoju Luhana. Oczywiście na tyle sprawnie na ile umożliwiały mi kajdanki. Jednak przed samymi drzwiami chłopak mnie zatrzymał.

LE: Musimy udawać, że wszystko jest tak jak zawsze. Nie możemy pokazać, że mamy jakiś układ. 

-Nie muszę udawać. Jeszcze nie podjęłam decyzji w tamtej sprawie, a teraz mnie przepuść. - przepchnęłam się obok niego i znalazłam wewnątrz pomieszczenia. Nie było już szpitalnego łóżka, ani aparatów podtrzymujących życia. Owszem na środku  stało ogromne łóżko, w którym leżał Luhan, ale nie było śladu po szpitalnym sprzęcie co mnie ucieszyło. Wskazywało to na to, że jego stan naprawdę dużo się polepszył. Wtedy do mnie dotarło, że Luhan musiał zostać wybudzony o wiele wcześniej. Czemu dowiaduję się o tym dopiero teraz? Bez namysłu podbiegam do ciała okrytego aksamitną pościelą. 

-Luhan? Jak się czujesz? Wszystko w porządku? - pytałam zaniepokojona. Pomimo tego, że kawał z niego drania to jednak leżał w śpiączce przez trzy  tygodnie i to z mojej winy.

LH: Lily? Wszystko w porządku? Sądziłem, że uciekłaś. Przez ostatnie dni nie przychodziłaś. 

-Dowiedziałam się o twoim stanie dopiero teraz. Jak mogłabym uciec? Wtedy byś się wykrwawił ty durny egoisto!

On jednak nie wpadł w złość po usłyszeniu tych słów, a jedynie się uśmiechnął. 

LH: Też miło cię widzieć. Czemu masz na sobie kajdanki? - spytał zdziwiony i lekko zdenerwowany. - po czym spojrzał na stojącego w drzwiach Leo. 

LE: Musisz wybaczyć, ale to życzenie pańskiego ojca oraz Yuri. - mówił kłaniając się. 

LH: Mojego ojca?! Masz ją rozkuć i to natychmiast!- już dawno nie słyszałam tego władczego tonu. Trochę się za nim stęskniłam, jeśli mam być szczera. Ochroniarz nie miał wyjścia i po chwili zdjęłam to dziadostwo w cholerę. 

LH: A teraz wyjdź! Chcę porozmawiać z Lily w cztery oczy!- po tych słowach dało się słyszeć dźwięk zamykanych drzwi. 

-Wooow. Już dawno nie widziałam takiej dyscypliny. Gorsza od ciebie i twojego ojca może być tylko Yuri. - stwierdziłam. 

LH: Yuri? Chyba nie chcesz powiedzieć, że ona tutaj jest ?!- chłopak zerwał się, aby usiąść po czym na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Złapałam go za ramiona i zmusiłam do ponownego położenia się. 

-Nie bądź taki narwaniec. Jeszcze nie jesteś w pełni sprawny. Trochę minie zanim wrócisz to formy ty tępy padalcu. Co ci w ogóle przyszło do głowy, żeby mnie osłonić. Czy tobie rozum odjęło?!

LH: A co? Martwiłaś się?- spytał z zaciekawieniem przyglądając się moim reakcjom. 

-Oczywiście ty dupku! Może i nie mogę dać ci tego czego oczekujesz i nie raz dawał ci odczuć, że cię nienawidzę, ale leżysz tutaj przeze mnie! Czułam poczucie winy. 

LH: Ale dlaczego? To nie ty do mnie strzelałaś. To wina Yuri. 

-Twój ojciec dał mi do zrozumienia, że jednak moja wina. A ta bezmózga ameba panoszy się tutaj jakby była co najmniej twoją żoną. 

LH: Co? Ta dziewucha tutaj jest?!

-Oczywiście, że tak. I na dodatek pragnę cię poinformować, że została ulubienicą twojego ojca oraz planuje za ciebie wyjść. 

I tutaj zacznie się  ten problematyczny wątek, który doprowadzi do naszej kłótni. 

LH: Serio jest taka tępa? Nadal do niej nie dotarło, że kocham ciebie?

-Już nie udawaj. Nie kochasz mnie tylko moje stanowisko. 

LH: O czym ty mówisz?

-Luhan.....Nie udawaj. Wiem o wszystkim. Przyznaję. Zrobiłam źle wykorzystując twój stan i włamałam się do twojej dokumentacji. 

LH: Czego tam szukałaś? Wystarczyło zapytać, a udzielił bym ci odpowiedzi! - zaczął krzyczeć. Powróciło jego stare oblicze. 

-Nie udzieliłbyś! Pytałam dlaczego chcesz akurat mnie za żonę. Nie chciałeś mi wyjaśnić, dlatego sama szukałam sposobu na zdobycie informacji. Znalazłam teczkę Felixa. 

LH: Czego się dowiedziałaś?- spytał niepewnie unikając mojego wzroku. 

-Może ty mi powiesz co usłyszałam? Przecież doskonale wiesz o wszystkim- mówiłam z wyrzutem- Patrz na mnie jak do ciebie mówię! 

Chłopak skierował na mnie swoje oczy. Zobaczyłam w nich smutek i poczucie winy, ale też zagubienie jednak moja złość przewyższała wszystko. 

LH: Nie chciałem żebyś tak się dowiedziała, ale mój ojciec zabronił  mi rozmawiać na ten temat.

-TEN TEMAT?! Jasne przecież to normalne, że każdy ojciec wydaje swojego syna za dziewczynę, która jest prawowitą spadkobierczynią całego jego interesu! - ciśnienie coraz bardziej wzrastało. 

LH: Ale to nie tak. Ja....

-Nie chcę słuchać twoich tłumaczeń! Wszyscy wiemy, że twój ojciec po tym całym "ślubie" odstrzeli mnie, żeby odciąć mnie od możliwości przejęcia władzy! Niestety macie problem, ale wasz pomysł się rozpierdolił. Ofiara dowiedziała się o swojej egzekucji wcześniej- w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. 

LH: Jak mogłaś nawet tak pomyśleć? Nie pozwoliłbym, aby ktokolwiek cię skrzywdził. - mówił. Z jego oczu biła pewność. 

-Jeżeli chroniłbyś mnie tak jak teraz to wiedz, że drugi raz cię nie odratuję. Na prawdę jestem wdzięczna, że tak się poświęciłeś, ale to wszystko na marne. Wszyscy wiemy, że twój ojciec dopnie swego. Nic nie stanie mu na przeszkodzie. Nawet ty. Nie widzisz tego, ale on tobą manipuluje! Wykorzystuje cię żeby jego tyłek nadal był na tronie! - słysząc to jego wyraz twarzy się zmienił. 

LH: Nie waż się tak mówić o moim ojcu! Dba o dobro pracowników, swoje ale również moje!

-Jasneeee! Prawdopodobnie właśnie zabawia się z laską, która chciała cię zabić! Mam tego dosyć! Sądziłam, że się ogarniesz, ale jednak nie. Powiedziałeś mi żebym nie patrzyła na ciebie przez pryzmat ojca, ale nie rozumiesz tego, że nie muszę tego robić. Jesteś taki jak on! Zawiodłam się na tobie. - dałam upust emocji i po moim policzku spłynęła łza, którą szybko starłam. -Pierdolę tą waszą mafię. Odchodzę!- po czym odwróciłam się w kierunku drzwi i szybkim krokiem opuściłam pomieszczenie. Ze złością udałam się do mojego pokoju. Spakowałam wszystkie rzeczy i wyszłam przed budynek. Pomimo tego, że był środek dnia nikt nie rzucił się , aby mnie zatrzymać. Wydawało mi się to dziwne i niepokojące. 

LH: Jesteś pewna, że chcesz odejść?!- usłyszałam za plecami. Przed wejściem na wózku siedział Luhan, a za nim stała Yuri i jego ojciec oraz cała reszta pracowników.

-Tak! Nie mam zamiaru przebywać ani chwili dłużej w tej wylęgarni żmij! 

LH: W takim razie droga wolna, ale wiedz, że jak coś się stanie to nie przybiegaj do mnie z płaczem. 

-Nie mam takiego zamiaru. Już nigdy więcej nie zobaczysz mojej łzy! - wtedy zauważyłam za jego plecami, stojącego w cieniu Dylana. Uśmiechał się. Czuł, że kiedyś ta chwila nastąpi. Obiecałam mu wspólną ucieczkę i słowa dotrzymam, jednak w tej chwili sama muszę stąd spadać. 

LH: Droga wolna! Właśnie teraz zaczyna się twoje piekło.........................................












Na prośbę @Szejkerrrrr wstawiam napisany na prędko rozdział. Sorki za wszelkie błędy XD. I dziękuję za słowa wsparcia w związku z maturą. Jesteście kochani <3 

BODYGUARD (ZAKOŃCZONE)/ KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz