Wiecie, co kocham najbardziej na tym wydziale? To, że można sobie częściej robić przerwy niż tylko na lunch i donuta.
Ostatnio ogromne postępy robił nasz Connor, który uczył się wolno jak dziecko, ale coraz to bardziej nas zaskakiwał. Próbował z nami rozmawiać, wyszukując różne tematy i gdy mu nie wychodziło, to i tak się nie poddawał.
Mimo iż cieszyłam się z postępów Connora, bardzo martwiłam się o psychikę porucznika, który miał słabe nerwy i jest bardziej wrażliwy ode mnie. Szczególnie, jeśli chodziło o dzieci lub pracowanie z androidami, co skutki uboczne było widać. Owszem, lubił sobie popić i owszem, lubił zagrać sobie raz do pół roku w pokera, ale nigdy z tym nie przesadzał bo znał granice. I też dlatego, że bał się mnie.
Ale najgorsze było to, że wszystko zwiastowało na ponowny początek nałogów. A ja jestem już zmęczona wyciąganiem go z tarapatów.
I mimo ogromnej niechęci i strachu, to i tak brnęłam dalej przez to wszystko, bo wiedziałam, że mam jeszcze Raven, która jest dla mnie całym światem.
Jestem ciekawa, co by rodzice powiedzieli o mojej sytuacji.
Cholera, nienawidzę w sobie tej cechy.
————————————————————
Godz. 15.
Po tym niezmiernie żywiołowym przedpołudniu, postanowiliśmy pojechać na burgery.
Hank zaparkował na chodniku (a jakże inaczej), i wyszedł z samochodu bez słowa. Na lewo stała budka o nazwie Chicken Feed. Anderson omal nie został przejechany przez taksówkę wychodząc z auta. Głupi ma zawsze szczęście, powiadają.
Złapałam za klamkę i wyszłam z pojazdu, również bez słowa. Poszłam w stronę Hanka i odrazu wpadła mi do uszu jego rozmowa z jakimś nieznanym mi typem.
- Hej, Hank! - krzyknął nieznany. - Jak leci?
- Hej. - przytulili się po męsku na powitanie.
- Mam dla ciebie zajebistego pewniaczka. - powiedział podekscytowany.
Kątem oka widziałam, jak Connor wyszedł z fury porucznika i ruszył jak ja w stronę budki.
- Piątka na trzecim, jak babcie kocham! - drążył dalej nieznajomy. - Klaczka śmiga jak ta lala.
Muszę zatrzymać tego typa.
- Witam, o jaką klaczkę chodzi? - zapytałam nieznajomego, krzyżując ręce na mojej klatce piersiowej.
- Xeph, nie teraz. - syknął cicho przez zęby Hank.
- A co panienka taka wyrywna? - zapytał czarnoskóry. - Jak masz na imię, piękna?
- Chuj Ciętoobchodzi. - syknęłam. - I doskonale wiem, jakie gówno chcesz wcisnąć mojemu przyjacielowi. On już z tym skończył.
- Mała, hazard to żadne przestępstwo. - prychnął. - Ale kradzież i morderstwo, owszem.
- Owszem, hazard jest legalny w Ameryce. - położyłam ręce na biodrach. - Ale nie zmienia to faktu, że pewnego dnia możesz przegrać wszystkie swoje pieniądze i nie będziesz miał z czego zapłacić za wodę, gaz, dom oraz podatki, a co za tym idzie? Komornik, który krok po kroku odbierze ci wszystko, a następnie wypieprzy cię z twojego własnego domu na zbity pysk. Nie będziesz miał innej opcji niż mieszkać pod mostem w kartonie.
Nagle jak makiem zasiał, mężczyźni się zamknęli, muzyka ucichła, a Connor stanął jak wryty.
- Dobra ehm... ja spadam Hank, widzimy się później. - mężczyzna poszedł w stronę Michigan Ave, wlepiając wzrok w chodnik.
CZYTASZ
Fearless | Detroit: Become Human
ActionChodzące androidy, żyjące własnym życiem, to już codzienny widok w mieście Detroit. Niestety, ale nie wszyscy tolerują życia w mieście pełnym od maszyn. Byłam jedną z nich. Do czasu, aż pewnego dnia na służbie nie poznałam kogoś, kto zmienił moje p...