Ciemność.
To coś, czego boją się ludzie, gdy idą spać. To coś, co wzbudza niepokój i strach że ktoś, albo coś, może nas zaatakować. To coś, co może narobić ogromnego stracha, ale i również okazać spokój.
Jednak tym razem, nie czułam nic. Czułam jedynie chłód.
————————————————————
- Xepher?
- Nie budzi się.
- Cholera!
- Tętno jej spada!
- Ona jest cała lodowata.
- Xepher, obudź się, proszę!
Za dużą ilość głosów słyszałam, leżąc na tej lodowatej podłodze. Nie byłam w stanie nawet otworzyć oczu. Nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieję do czasu, aż poczułam prąd przechodzący po moim ciele. I w końcu udało się. Przebudziłam się, krzycząc i dysząc głośno.
- Już, już. Spokojnie. - uspokajał mnie ktoś.
Wpierw, widziałam wszystko przez mgłe. Wszystko było rozmazane, a ja nie mogłam się ruszyć, jakbym była sparaliżowana od zimna. Po chwili, moje ciało zaczęło się regenerować, i dopiero wtedy zaczęłam odzyskiwać orientacje. Dookoła mnie stała cała gromadka osób z którymi uciekłam z wraku Jerycho.
- Xepher! - Connor drżącym głosem złapał za moją dłoń, po czym przytulił mnie mocno. - Już się bałem, że cię straciłem.
- Co... co się stało? - wymamrotałam z trudem.
- Jakoś przeżyłaś nurka w lodowatej wodzie. - odrzekł Markus. - Byłaś nieprzytomna przez trzy godziny. Już myśleliśmy, że cię straciliśmy.
- Daliśmy radę?
- Daliśmy. - uśmiechnął się on.
Uśmiechnęłam się na te zdanie.
Powoli zaczęłam racjonalnie myśleć. Rozejrzałam się dookoła mnie. Pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy, wyglądało na kościół.
- Gdzie jesteśmy?
- Skryliśmy się w opuszczonym kościele. - odpowiedział nieznany mi blondyn.
- Aha.
- Chodź, zrobiłem ci ognisko. - rzekł Markus.
Connor złapał mnie pod pachę i zaprowadził do ogniska. Tam kilka osób przygotowało dla mnie ciepły posiłek oraz koc. Connor postawił mnie na ziemi i chciał już odejść, ale złapałam za jego dłoń. Nadal byłam słaba i nie chciałam, aby mnie tu zostawił. On posłusznie usiadł przy mnie, a ja oparłam się o jego ramię. Następnie opatuliłam się kocem.
Gdy zaczęłam jeść wątróbkę z puszki, reszta usiadła po turecku dookoła nas w ciszy. Poczułam potrzebę odezwania się, ponieważ byłam im winna przeprosiny oraz wytłumaczenia.
- No... - zaczęłam, przełykając posiłek. - Nie mieliśmy szansy ze sobą porozmawiać.
- A co jest do gadania? - prychnęła androidka zwaną North.
Odrazu poczułam od niej niechęć do mnie. Nie zdziwiło mnie to.
- Jesteśmy wam winni wytłumaczenia. - rzekł Connor. - Oni mnie oszukali oraz zmanipulowali.
- A ja robiłam to z czystej nienawiści. Moi rodzice zginęli podczas ataku defektów w mieście kilka lat temu. Po ich śmierci, na mojej głowie miałam dom, pracę oraz siostrę.
CZYTASZ
Fearless | Detroit: Become Human
ActionChodzące androidy, żyjące własnym życiem, to już codzienny widok w mieście Detroit. Niestety, ale nie wszyscy tolerują życia w mieście pełnym od maszyn. Byłam jedną z nich. Do czasu, aż pewnego dnia na służbie nie poznałam kogoś, kto zmienił moje p...