13 ~ battle of detroit, part 2.

461 34 14
                                    

Ciemność.

To coś, czego boją się ludzie, gdy idą spać. To coś, co wzbudza niepokój i strach że ktoś, albo coś, może nas zaatakować. To coś, co może narobić ogromnego stracha, ale i również okazać spokój.

Jednak tym razem, nie czułam nic. Czułam jedynie chłód.

————————————————————

- Xepher?

- Nie budzi się.

- Cholera!

- Tętno jej spada!

- Ona jest cała lodowata.

- Xepher, obudź się, proszę!

Za dużą ilość głosów słyszałam, leżąc na tej lodowatej podłodze. Nie byłam w stanie nawet otworzyć oczu. Nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieję do czasu, aż poczułam prąd przechodzący po moim ciele. I w końcu udało się. Przebudziłam się, krzycząc i dysząc głośno.

- Już, już. Spokojnie. - uspokajał mnie ktoś.

Wpierw, widziałam wszystko przez mgłe. Wszystko było rozmazane, a ja nie mogłam się ruszyć, jakbym była sparaliżowana od zimna. Po chwili, moje ciało zaczęło się regenerować, i dopiero wtedy zaczęłam odzyskiwać orientacje. Dookoła mnie stała cała gromadka osób z którymi uciekłam z wraku Jerycho.

- Xepher! - Connor drżącym głosem złapał za moją dłoń, po czym przytulił mnie mocno. - Już się bałem, że cię straciłem.

- Co... co się stało? - wymamrotałam z trudem.

- Jakoś przeżyłaś nurka w lodowatej wodzie. - odrzekł Markus. - Byłaś nieprzytomna przez trzy godziny. Już myśleliśmy, że cię straciliśmy.

- Daliśmy radę?

- Daliśmy. - uśmiechnął się on.

Uśmiechnęłam się na te zdanie.

Powoli zaczęłam racjonalnie myśleć. Rozejrzałam się dookoła mnie. Pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy, wyglądało na kościół.

- Gdzie jesteśmy?

- Skryliśmy się w opuszczonym kościele. - odpowiedział nieznany mi blondyn.

- Aha.

- Chodź, zrobiłem ci ognisko. - rzekł Markus.

Connor złapał mnie pod pachę i zaprowadził do ogniska. Tam kilka osób przygotowało dla mnie ciepły posiłek oraz koc. Connor postawił mnie na ziemi i chciał już odejść, ale złapałam za jego dłoń. Nadal byłam słaba i nie chciałam, aby mnie tu zostawił. On posłusznie usiadł przy mnie, a ja oparłam się o jego ramię. Następnie opatuliłam się kocem.

Gdy zaczęłam jeść wątróbkę z puszki, reszta usiadła po turecku dookoła nas w ciszy. Poczułam potrzebę odezwania się, ponieważ byłam im winna przeprosiny oraz wytłumaczenia.

- No... - zaczęłam, przełykając posiłek. - Nie mieliśmy szansy ze sobą porozmawiać.

- A co jest do gadania? - prychnęła androidka zwaną North.

Odrazu poczułam od niej niechęć do mnie. Nie zdziwiło mnie to.

- Jesteśmy wam winni wytłumaczenia. - rzekł Connor. - Oni mnie oszukali oraz zmanipulowali.

- A ja robiłam to z czystej nienawiści. Moi rodzice zginęli podczas ataku defektów w mieście kilka lat temu. Po ich śmierci, na mojej głowie miałam dom, pracę oraz siostrę.

Fearless | Detroit: Become HumanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz