6 ~ last time drunk.

377 36 0
                                    

Cudem ubłagałam chłopaków, aby nie wieźli mnie do szpitala tylko zawieźli do domu. Connor położył mnie z tyłu na siedzeniu po czym usiadł za kierownicą, a Hank próbował się dowiedzieć, jakim cudem doprowadziłam się do takiego stanu.

Mimo, iż droga z klubu do domu trwała niecałe dziesięć minut, to przez niewygodne siedzenia starego Mercedesa Andersona mogło się wydawać, że jechaliśmy przez wieczność. Moje błagania zostały wysłuchane, bo widziałam na horyzoncie dobrze mi znany czerwono ceglany blok.

- Nie ruszaj się. - rozkazał Hank.

- Bez przesady. - spojrzałam na niego, kiedy ten wychodził z samochodu. - Jak wy mnie teraz przetransportujecie na górę?

- Normalnie, Connor cię weźmie.

Tak jak oznajmił, tak zrobił. Connor wziął mnie w stylu panny młodej i podążał za Hankiem, który pewnie miał zaprowadzić go do mieszkania. Hank zapukał do drzwi, a Raven spojrzała przez małe okienko w drzwiach i w momencie kiedy zobaczyła, że my to my, odrazu otworzyła drzwi.

- Matko, Xeph! - spojrzała na mnie przerażona, wpuszczając nas do środka. - Co jej się stało?!

Dziewczyna zaprowadziła porucznika do salonu, zapewne żeby jej to wyjaśnił. Connor zaś, ruszył ze mną do mojej sypialni.

- Connor, drzwi na prawo.

Chciałam, żeby mnie położył do mojego łóżka żebym nie musiała spać na twardej sofie, bo moje łóżko miało mięciutki jak piórko materac. On tylko kiwnął głową i położył mnie na wspomnianym meblu. Zdjął mi kurtkę i buty, po czym poprawił poduszki. Później przyszła Raven z tabletkami, które łapczywie połknęłam jak tik-taki.

Mimo iż nie czułam się dobrze, to nie mogłam iść do szpitala bo bym nie mogła pracować przez następne dwa tygodnie, a wtedy sprawa zostałaby udzielana wyłącznie przez moich partnerów, którzy beze mnie nie przeżyją nawet dwóch godzin. Albo co gorsza, oddaliby sprawę Gavinowi.

- Nie strasz mnie więcej. - zaczęła dziewczyna, siadając na krześle.

- Dasz radę? - spytał z troską Hank, stając w progu pokoju.

- Tak, lećcie do domu. - odrzekłam.

- Jakby co, to dzwońcie. Chodź, Connor! - krzyknął porucznik, a szatyn spojrzał się na mnie ostatni raz z troską w oczach i obaj wyszli z domu, zamykając za sobą drzwi.

- Wisisz mi wytłumaczenia. - zagroziła palcem siostra i wyszła z pokoju. - Idę zrobić ci jedzenie.

Wiedziałam, że będę miała ciężką noc. Szczególnie z moją ciekawską siostrą i jej zaczepkami na temat mój i Connora.

————————————————————

Hank POV

Jestem na siebie cholernie wściekły za to, że zostawiłem Xepher w tym jebanym klubie z tym półgłówkiem. Gdybym tam był przy niej, nic by się nie stało. A ja głupi dureń uchlałem się do nieprzytomności, a teraz zdychałem.

Richard nie byłby dumny.

Miałem dosyć. Im więcej pracowałem z androidami, tym więcej myślałem nad śmiercią Cole'a. Niestety, to się stało, a mój chłopiec nigdy więcej nie wróci, co doprowadzało mnie do szału. I dlatego też piłem, z bezsilności.

Xepher jest dla mnie jak córka i nie mogłem sobie wyobrazić tego, żeby coś jej się stało. Chuj mnie to, że ma prawie trzydzieści lat.

Wiedziałem, że musiałem przestać. Dla dziewczyn, dla siebie, i dla syna. Dlatego postanowiłem dochlać się jeszcze bardziej, ale już najostatniejszy raz.

Fearless | Detroit: Become HumanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz