Godz. 23:30.
Biegnąc po Raven, nie myślałam o żołnierzach, którzy patrolują ulicę i strzelają do wszystkich. Gdzieś tam, leżała moja ciężko ranna siostra.
Hank doskonale zapamiętał gdzie atak miał miejsce, było to na południu od posesji CyberLife. Było zimno i niebezpiecznie, a ja biegłam jak wariatka. Ale nie dziwcie mi się, zrobilibyście na moim miejscu to samo.
Na horyzoncie, widziałam już zarysy leżącej postaci w śniegu w jednej z wąskich uliczek. Wiedziałam już, że to ona.
Adrenalina w moim ciele podskoczyła, dając mi tym sposobem boosta szybkości, zostawiając Andersona w tyle. Podbiegłam do niej, kucając w biegu.
- Xepher? - wymamrotała cicho, otwierając oczy.
- Tak to ja, miśka. - odrzekłam, łapiąc ją za dłoń. - Żadnych gwałtownych ruchów, zaraz ci pomożemy.
Było ciężko. Jej klatka piersiowa była mokra od krwi, dłonie też. Jej twarz była cała blada a w dotyku zimna. Mówienie sprawiało jej ogromny ból i wysiłek, a moją dłoń ledwo co ściskała.
- Raven! - jęknął porucznik, podbiegając i kucając po drugiej stronie. - Tak bardzo cię przepraszam.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, ale momentalnie zaczęła kaszleć, po czym ciężko oddychać.
- Spokojnie, zaraz coś zaradzimy. - oznajmiłam, patrząc na Hanka. - Cholera, gdzie jest Gavin?
- Rozdzieliliśmy się, tuż po tym jak...
W tamtym momencie, w oddali usłyszeliśmy strzały, a potem zobaczyliśmy światła latarek.
- Szlag, - syknęłam. - to agenci. Rave, nie ruszaj się. Jakoś cię stąd weźmiemy.
- Nie. - wydusiła. - Uciekajcie.
- Co?! Nie, nie zostawię cię tutaj! - zaprzeczyłam. - Nie zostawię!
- Xepher, spójrz na mnie. - dziewczyna złapała swoją drugą dłonią moją twarz. - Jestem z ciebie dumna. Dziękuję, że opiekowałaś się mną przez ten cały czas i za te wszystkie piękne chwilę. - kaszlnęła ciężko. - Dałaś mi szansę na poznanie prawdziwej miłości. Dziękuję.
- Proszę nie mów tak...
- Xeph, nadszedł mój czas, aby poczuć spokój. Spotkać rodziców. - uśmiechnęła się lekko. - Nie żegnamy się, pamiętaj.
- Nie, Raven! Nie mów tak!
Szatynka zakaszlnęła jeszcze ciężej, po tym jej oddech uspokoił się, a ja spojrzałam ostatni raz w jej ciemno-kasztanowe tęczówki pełne miłości, które gasły.
- Kocham cię, siostrzyczko. Pamiętaj... To nie jest pożegnanie.
Po czym zamknęła je na zawsze.
- Nie! - ryknęłam, kładąc głowę na jej klatce piersiowej. - Nie! Nie!
Zaczęłam łkać jak najęta, ciało odmówiło mi jakiegokolwiek posłuszeństwa. Poczułam, jakby wyrwali jakąś część mnie. Część mojego serca. Część mojego życia.
Poczułam złość, wręcz nienawiść do ludzi. Do ich chytrości oraz rasizmu. Poczułam, że nie miałam już nic, poza pustki w sercu.
- Xepher, - wymamrotał porucznik, płacząc razem ze mną. - nie możemy tu dłużej zostać, musimy uciekać!
Mężczyzna złapał mnie pod pachę i dosłownie oderwał od martwego ciała Raven.
Agenci kiedy skapnęli się, że tu jesteśmy, zaczęli strzelać. Byłam zmuszona uciekać. Nie wiedziałam nawet gdzie stawiałam kroki. Byłam ciągnięta przez Andersona, a ja nadal nie mogłam uwierzyć w to, co się przed chwilą stało.
CZYTASZ
Fearless | Detroit: Become Human
AksiyonChodzące androidy, żyjące własnym życiem, to już codzienny widok w mieście Detroit. Niestety, ale nie wszyscy tolerują życia w mieście pełnym od maszyn. Byłam jedną z nich. Do czasu, aż pewnego dnia na służbie nie poznałam kogoś, kto zmienił moje p...