Mieszkanie sióstr Pines, godz. 12.
RAVEN POVXepher pisała mi że wróci później bo musi jeszcze jechać na posterunek. W sumie, na dobre mi to wychodzi, a czemu? Bo matka Grega do mnie dzwoniła.
Mówiła, że jest cały i zdrowy, i że chciałby ze mną porozmawiać. Jego mama podała mi adres. Po śniadaniu wzięłam telefon, gaz pieprzowy i wyszłam z domu. Nie wzięłam gazu ze względu na Grega lub Petera, a skądże. Tylko na dziwnych typów w obcisłych rurkach, którzy tylko czekali w ciemnych uliczkach.
Zakluczyłam mieszkanie, zeszłam na dół i wyjęłam mój rower z piwnicy. Wyszłam na dwór, a tam ulewa. Czeka mnie trudna wyprawa.
Po dziesięciu minutach, byłam już na miejscu. Na szczęście, Bóg zlitował się nade mną i przestał łaskawie sikać.
Kiedy dojechałam na miejsce, stanęłam w szoku. Dwukrotnie sprawdziłam, czy rzeczywiście to ten adres, i najwyraźniej tak. Budynek był ogromny. Dom był zbudowany z białych cegieł, framugi okien oraz drzwi były w kolorze szaro-błękitnym i miał chyba trzy piętra. Posiadłość miała też ogromny ogród oraz bramę o wysokości trzech metrów.
Ogółem zapomniałam dodać, że to była bogata posiadłość.
Zadzwoniłam więc do bramy, po trzech sekundach usłyszałam pikanie i klik. Weszłam na parcele i po ścieżce poszłam w stronę drzwi, które zostały otwarte tuż przed moim zjawieniem się. W drzwiach stanęła kobieta o średnim wieku. Była piękna. Z rudymi włosami i szmaragdowymi oczami. Na sobie miała elegancką, granatową marynarkę.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się.
- Witaj, Raven. Zapraszam. - przywitała mnie kobieta uśmiechając się przy tym szeroko, po czym wpuściła mnie do środka.
Wnętrze było udekorowane w zimnych odcieniach. Niebieskie dodatki oraz białe firany i meble sprawiały, że było mi jeszcze zimniej niż dotychczas.
- Jak zdejmiesz buty i kurtkę, to zaprowadzę cię do pokoju Grega. - oznajmiła.
- Dobrze. - mruknęłam, zdejmując buty.
Całą drogę na górę, nie odzywałyśmy się do siebie. Denerwowałam się tą rozmową. Wydawało mi się, że mama Grega również.
- Zostawię was samych. Bardzo chciał z tobą porozmawiać.
- Dobrze, dziękuję.
- Do usług. - uśmiechnęła się, i wróciła na dół.
Szczerze, to bardzo się wahałam ruszyć. Bałam się tego, co chciał mi wyjawić. Może był zły? Może mnie rozumiał? Nie wiem. Tylko jednym sposobem mogłam się dowiedzieć.
Złapałam za klamkę i weszłam do środka, i zobaczyłam Grega, tylko że... W trochę innym imidżu. Otóż stał tam, wpatrując się w okno, bez ubrań oraz bez swojej syntetycznej skóry.
- Wysłuchaj mnie proszę, zanim uciekniesz. - zaczął on. - Chciałem ci od dawna powiedzieć, ale nie mogłem. Wiedziałem, że twoja siostra pracuje dla policji, dlatego nie chciałem się ujawniać. Ale tak dalej już nie mogę. - chłopak, a raczej android, obrócił się w moją stronę i podszedł bliżej. - Kocham cię, Raven. Od pierwszego dnia, kiedy ciebie ujrzałem. Wiem, że robi to ze mnie defekta, ale... po prostu cię kocham. Wybacz mi tamten dzień, kiedy udawałem kogoś innego. Zrozumiem, jeśli nie chcesz mnie znać.
CZYTASZ
Fearless | Detroit: Become Human
AksiChodzące androidy, żyjące własnym życiem, to już codzienny widok w mieście Detroit. Niestety, ale nie wszyscy tolerują życia w mieście pełnym od maszyn. Byłam jedną z nich. Do czasu, aż pewnego dnia na służbie nie poznałam kogoś, kto zmienił moje p...