Konkursowo

47 6 0
                                    

Pozdrav kochani i kochane

Znowu trochę nie wyszło z systematycznością, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

Geografia

Jak wiadomo, tydzień szkolny zaczął się od wtorku. Wtorek jest jedynym dniem, kiedy zaczynam szkołę o 7:10 i to rosyjskim. Także radości nie było końca. *ostatnio uzależniłam się od sarkazmu😁*. Skoro musiałam dość wcześnie wstać, to mój mózg stwierdził, że przecież może mi zafundować koszmary, żebym nie spała wcale.

Ledwo świadoma przyjechałam do szkoły, przetrwałam rosyjski, przespałam większość drugiej lekcji w bibliotece, a potem miałam kartkówkę z geografii. Wszystko pięknie umiem jak nie ja na geografii. Skończyłam pisać, oddałam pracę i nauczycielka powiedziała coś, przez co dostałam palpitacji serca. Napisałam nie tę grupę. Na szczęście geograficzka jest bardzo ugodowa, więc dała mi chwilę na napisanie tego, co miała grupa, którą powinnam była napisać. Oczywiście nie zdążyłam wszystkiego, ale stwierdziła, że "napisałaś bardzo dużo, więc teraz już wiem, że to nie była celowa zmiana grupy. Sprawdzę Ci tę grupę I* (powinnam pisać II). Także raczej dostanę dobrą ocenę, ale jeszcze po tej lekcji, nie mogłam prawidłowo oddychać.

Piątek

Pomimo tego, że mam tego dnia 5 lekcji, to miałam na tyle zabiegany dzień, że nie zdążyłam nawet się napić. Na drugiej godzinie lekcyjnej był konkurs z angielskiego. Przez cały czas zastanawiałam się, czy ktoś nie pomylił arkuszy dla 1lo po sp z tymi dla klas 6sp, czy to ja jestem tak głupia, że wydaje mi się to takie łatwe. Po omówieniu tego konkursu z przyjaciółmi ustaliliśmy, że raczej ta pierwsza opcja.

Ale przecież jeden konkurs, to za mało. Na czwartej godzinie była olimpiada ekologiczna. I nie byłoby źle, gdyby nie fakt, że czwarta godzina to w moim planie polski. Nauczycielka stwierdziła, że skoro mamy dwie godziny z rzędu, to możemy klasowo iść do katedry. Więc jeszcze musiałam załatwić sprawę z polonistką, żeby się zgodziła, abyśmy ze znajomym zostali w szkole. Z moim szczęściem nie było innej możliwości, niż spotkanie jej, gdy miała zły humor. Na szczęście miałam świadomość, że rozmawiam z nią głównie dla tego znajomego (ja wiedziałam, że nie mam szans w tym konkursie), więc grzecznie przetrwałam jej focha. Ale to jeszcze nie koniec mojego "farta".

Siedzimy z tym znajomym pod aulą szkolną (tam odbywają się wszystkie konkursy) i czekamy. Dzwoni dzwonek na lekcje, a wszyscy sobie gdzieś idą. Dostaliśmy ataku paniki, co mamy zrobić. Po jakiś 10 minutach stwierdziliśmy, że pójdziemy do sali biolożki. Jeszcze nigdy nie czułam takiego strachu, przed wejściem do jej sali. Oczywiście konkurs był tam. Wolę nie opisywać w szczegółach, jak mi poszło, bo tak wielką porażką, nie ma co się chwalić. No cóż, spędziłam godzinę na uczeniu się czegoś zupełnie innego, niż to, o co pytali. No trudno.

Z Życia Tęczowego Biol-Chema [Shitpost]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz