Rozdział 4

693 23 8
                                    

Już nic nie powiedziałam, siedziałam tylko i patrzyłam na widoki za szybą...

Parę minut później podjechaliśmy pod stary budynek. Wyglądał jak zwykła, niepozorna kamienica, ale jak idzie się domyślić to tak nie było. Normalnie to bym nawet tam nie weszła, ale dzisiaj nie miałam wyboru. Weszliśmy do środka, przeszliśmy przez długi korytarz, po czym Uzumaki otworzył drzwi i teraz znajdujemy się w bibliotece.
- Siema chłopaki.- przywitał się z Shikadaiem i Inojinem, przybijając męską piątkę.
- To po co tu jesteśmy, i co tutaj robi.. Sarada?- spytał Inojin, patrząc na mnie.
- To tak, ona tu jest, bo na jakiś czas u niej mieszkam. A zebrałem was tu, bo mamy problem.- westchnął- A mianowicie ,,Szef" ma mnie na oku, a dobrze wiecie co to oznacza. Tak więc muszę uważać i poproszę was o pomoc.- wytłumaczył z pierdolonym spokojem. Jak on może być spokojny skoro ten cały  ,,Szef" może go zabić, a przy okazji mnie, bo mu pomagam. A właściwie czemu ja to robię?!
- Boruto, jak coś mi się stanie to przysięgam, że na moim pogrzebie zmartwychwstanę i cię uduszę.- wysyczałam.
- Ta raczej nic ci się nie stanie.- wzruszył ramionami i podszedł do biurka.

Odsunął szuflandę i wyciągną z niej broń, kilka nabojów i dwa noże. Przyglądałam się chłopakom i słuchałam co mówią. Nie żeby mnie to interesowało, no bo przecież mogę ,,tylko" zginąć, prawda? Inojin podszedł do mnie i położył swoją rękę na moim barku.

- Mała, nie bój się. Boruto jest debilem, jest nie odpowiedzialny i lekkomyślny, ale-

- No to żeś mnie pocieszył...

- ALE jak chodzi o ludzi, na których mu zależy, to potrafi być poważny. Więc nie martw się, on cię obroni i pamiętaj, że jeszcze masz nas.- uśmiechnął się lekko i mnie przytulił.

                                                                                 ***

      W bibliotece zostałam tylko ja i Boruto, jego przyjaciele wyszli stamtąd jakieś pół godziny wcześniej. Postanowiłam po przechadzać się po całym budynku, wcale się nie bałam, byłam tam tylko ja i on więc czego mam się bać? Wyszłam z biblioteki i ruszyłam w stronę pierwszych lepszych drzwi. Los chciał żeby były to drzwi do piwnicy, zeszłam po schodach i znalazłam się w ciemnym, zimnym pomieszczeniu. Chciałam postawić krok do przodu, gdy poczułam jak coś ociera się o moją gołą kostkę. Pisnęłam dość głośno i odskoczyłam na bok, wpadając na jakieś deski i upadając na ziemię. Okazało się, że straciłam przytomność, gdy się obudziłam byłam z powrotem w bibliotece, na wygodnej kanapie. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam Uzumakiego, który chyba był... zmartwiony? Jego piękne błękitne oczy- STOP nie piękne.

Tak sobie wmawiaj, i tak każdy wie że jest inaczej.

Głupia podświadomość..

- Nareszcie się obudziłaś, myślałem że już z tobą koniec. Jak się czujesz?- spytał z troską w głosie, podszedł do kanapy i usiadł na jej końcu.

- W sumie chyba dobrze, trochę mnie głowa boli, a tak poza tym nic. A tak w ogóle to jak znalazłam się na tej kanapie?

- Zaniosłem cię tu, mogłabyś trochę przytyć, bo ważysz tyle co nic. Chcesz coś do picia?

- Masz wodę?- kiwnął twierdząco głową- No to poproszę.

Wypiłam dwie szklanki wody i postanowiłam wstać i się przejść. To był błąd, po postawieniu kroku, zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam. W ostatniej chwili pociągnęłam blondyna za sobą i razem runęliśmy na ziemię.

Gratuluję, teraz wyglądacie jakbyście byli zakochanymi ludźmi.

 O zamknij się!

- Ała. Mogłaś powiedzieć, że chcesz się przytulić czy coś. Ale teraz złaź.- jego usta wygięły się w chamski uśmiech. 

A może powiesz ,,Tak"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz