Rozdział 15

457 19 8
                                    

Nie skończyłam, gdyż głośne pikanie kardiomonitora mi przerwało. Do pomieszczenia wparował Denki, a za nim inni.

- CO SIĘ DZIEJE?!- krzyknęłam.

- Wyprowadźcie ją stąd!- zażądał chłopak.

Spojrzałam w stronę tego pikającego monitorka i to co tam widziałam nie wróżyło nic dobrego.

Na karotyrzu słuchać było wszystko co mówili na sali, Denki był bardzo zdenerwowany. Reszta załogi biegała od stołu operacyjnego do pomieszczeni obok. A ja? Ja stałam za drzwiami i tylko patrzyłam przez okienko. Widziałam co się tam działo. Boruto umierał.... A ja nic nie mogłam zrobić. W myślach krzyczałam, płakałam i modliłam się o tego idiotę. Nie myślałam że z nim jest aż tak źle. W tamtej chwili przypomniałam sobie wszystkie nasze wspomnienia. Zarówno te miłe jak i te złe.

- Kochanie! Spóźnisz się na pierwszy dzień w szkole! Jak za 5 minut cię nie zobaczę na dole to nie dosta- Jak ty się tu? Nie ważne, masz wszystko?-polowałam wesoło głową.- Więc wsiadaj do samochodu i jedziemy!

Ruszyłam za rodzicielką, byłam podekscytowana, a zarazem zestresowana. Co prawda mam już 7 lat i jestem bardzo odpowiedzialna. Jednak nowa klasa i nowi ludzie mnie nie zadowalają. Dlaczego nie może być czegoś takiego jak nauka zdalna?

Usłyszałam głos mojej mamy, oznajmiła mi że już jesteśmy pod szkołą. Wysiadłam z auta i stanęłam przed wielkim budynkiem. Miał jasne kolory elewacji i dużo okien, co swoją drogą jest dużym plusem. Widziałam wiele osób przechodzących przez dziedziniec szkoły, wiele znudzonych twarzy. Na ogół byłam zadowolona idąc przed siebie, weszłam przez drzwi do budynku i szybko odnalazłam moją klasę (no dobra, moja mama znalazła).

W pomieszczeniu byli już prawie wszyscy, zauważyłam tam od razu Chou Chou. Usiadłam obok niej i czekałam na rozwój wydarzeń.

Następnie przez drzwi wszedł nie kto inny jak on, Boruto Uzumaki. Wszedł sam, bez rodziców i bez żadnego kolegi. Czy było mi go szkoda? W ogóle, jego zachowanie wobec innych było złe.

- Dzień dobry dzieciaki.- przywitała się z uśmiechem młoda kobieta, która była nasza nauczycielką.- Rodzice mogą nas już zostawić, niech państwo się pożegnają z pociechami.

Wszyscy opiekunowie zrobili to o co poprosiła kobieta i opuścili klasę. Pierwsze 20 minut było spokojne, później nasz kochany blondasek (Boruto) zaczął rozrabiać.

- Ała!- krzyknęłam łapiąc się za warkoczyk.- Dlaczego to zrobiłeś?!

- Tak po prostu.-wzruszył ramionami.

- Idiota.- warknęłam prawie niesłyszalnie.

***

8 lat później

- Sarada ile razy mam cię wołać co?! Do szkoły się spóźnisz!- że jej się chce co roku powtarzać to samo. Od ośmiu lat, każdego roku 1 września ta sama heca.

Leniwie podniosłam się z łóżka i ruszyłam do kuchni. Mama stała nade mną i mnie pośpieszała.

Darujmy sobie moją drogę do szkoły, bo ona nigdy nie była ciekawa.

Westchnęłam ostatni raz przed wejściem do tego pierdolnika i pchnęłam drzwi. Stanęłam przed klasą i weszłam do niej. Wszyscy już tam byli, usiadłam na wolnym miejscu i czekałam na nauczycielkę. Chwile później tak właśnie się stało, kobieta stanęła przy biurku, chwilę pierdoliła o statucie szkoły itp. W końcu ktoś wszedł do klasy z hukiem... BORUTO UZUMAKI- OKLASKI DLA DR (debila roku) i jego kumpla Shikadaia. Kolejny rok z tymi ludźmi.

A może powiesz ,,Tak"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz