Dlaczego? ~ Kłótnia #3

2K 64 47
                                    

Peter:

Znowu siedziałaś sama u Petera... Mieliście mieć randkę ale został wezwany na misje.. Za każdym razem się o niego cholernie martwiłaś, bo mimo że był z Avengersami to i tak narażał swoje życie...

Chodziłaś w kółko bardzo zdenerwowana, bo nie było go już dłuższy czas...

-Cholera, mija już 3 godzina... - mówiłaś sama do siebie patrząc w telefon

Nagle usłyszałaś jak ktoś puka w okno.. To był Peter

-Jezus Maria, jesteś wreszcie... Dlaczego tak długo?! - krzyczałaś

-Przepraszam - wszedł do środka i stanął przed tobą - Przedłużyło się trochę...

-Trochę?! Nie było Cię 3 godziny, wiesz jak się martwiłam?! W dodatku mieliśmy iść na randkę, a jest już 23:20, prawie wszystkie kina już pozamykane... - mówiłaś poddenerwowana

-Możemy przecież zrobić sobie tutaj randkę - złapał Cię lekko za podbródek chcąc złożyć lekki pocałunek na twoich ustach

-To lepiej idź rób popcorn Spider-Manie - pocałowałaś go w nos, on tylko się zarumienił

-Lecę - szybkim krokiem ruszył do kuchni

Włączyliście film i położyliście się obok siebie, ty wtulona w jego klatkę piersiową a on z głową położoną na twojej trzymał Cię blisko siebie

-Obiecaj mi... Że nigdy już nie pójdziesz na misje będąc ze mną - spojrzałaś się na niego - za dużo nerwów mnie to kosztuje... Nie zabraniam Ci bycia Avengersem, jestem niemożliwie dumna.. Ale nie chce wiedzieć kiedy idziesz na te niebezpieczne misje, bo tracę zmysły..

-Obiecuję - pogłaskał Cię po ręce

-Co obiecujesz?

-Obiecuje już nigdy więcej nie wychodzić na misje w twojej obecności - zbliżył do ciebie twarz na tyle blisko żeby wasze wargi zetknęły się w lekki sposób... Po chwili natomiast stwierdziłaś że lekki buziak Ci nie wystarczy i zatopiłaś wasze usta w namiętnym i długim pocałunku

-Dzisiaj śpię tutaj - oderwałaś się na chwile żeby to powiedzieć

-Oczywiście że tak, nie dałbym Ci odejść - wróciliście do pocałunku

02:04

Spałaś spokojnie w łóżku swojego chłopaka... Nagle usłyszałaś lekki szelest.. który chwilę później przerodził się w głośne uderzenie.. Ale zignorowałaś to.. Wmówiłaś sobie że to może był ptak, który walnął w okno.. Poza tym byłaś w połowie nieprzytomna, bo po prostu spałaś.

Po jakiejś godzinie ze snu wyrwał Cię serio głośny dźwięk.. poderwałaś się w górę, żeby sekundę później ujrzeć swojego chłopaka leżącego na ziemi prawie bez ruchu

-Cholera jasna, PETER!!! - wstałaś i usiadłaś tuż przy nim - Boże, ty krwawisz

-N-nic mi nie jest - mówił z trudem łapiąc się za bok

-Żartujesz sobie ze mnie?! - bardzo się denerwowałaś - Gdzie wy tu macie apteczkę?! - spytałaś 

-W łazience... - kaszlnął lekko

-Dasz radę wstać chociaż na moment? - złapałaś go i zarzuciłaś jego rękę na swoją szyje, po czym zaprowadziłaś do łazienki i położyłaś na zimnej podłodze

Wstałaś i agresywnie szukałaś apteczki, która była w półce... Opatrzyłaś ranę Petera, która nie była aż tak groźna.. Uciskałaś ją porządnie ręcznikiem i dałaś mu leki przeciwbólowe 

⚫| Marvel Preferencje |⚫ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz