20

241 13 2
                                    

Melissa

Siedze na bujawce w moim domu. Siostry mi towarzyszą ale siedzą na fotelach. Jesteśmy w czwartym miesiącu ciąży to już ostatni. Poród może nastąpić w każdej chwili. Co prawda termin mam przewidziany za dwa dni ale to już tak blisko że jest jeszcze większy strach.

-Jak myślicie? Max wróci? - zapytałam niepewnie. Sama byłam przekonana że to już nie nastąpi.

- Nie wiem - odpowiedziały.

- Ale raczej nie- westchneliśmy wszystkie po słowach Nory.

-Robimy przyjedzie powitalne dzieci jak będą już w komplecie? - pytam.

- Tak- odpowiedziały po czym Nina dodała- to za dwa tygodnie zrobimy.

- No okej- odpowiedziałyśmy.

Nie mieliśmy jakoś chunoru do gadania. Wcześniej gadatliwe a teraz co? Nic, pustka tak jakbyśmy nie mieli co do siebie powiedzieć. To jest straszne. Chłopaki wypisali się z swojego stada ponieważ mieli niższą pozycję niż dziewczyny. W większości byli betami a one są Alfami. Dużo czasu im zajeło przeprowadzenie się. Wszyscy postanowili że kupią sobie dom. Wyszło na tym że obie bliźniaczki (siostry i kuzynki) mieszkają razem a ja sama  w wielkim całkowicie pustym domu. Mam w planach adoptowanie psa lub nawet dwóch ale nie młodych bardziej takich dziadków.

Ostatnie dni miałam mętlik w głowie. Nie wiem co się stanie jak on nie przyjdzie już nigdy więcej. Ale właśnie co jeśli przyjdzie? Jeśli chociaż zajrzy do swoich dzieci? Czy ja mu to przebacze? Nie wiem.

I właśnie w tym momencie poczułam olbrzymi ból. Poczułam jak coś spływa mi po nogach.

- O jezu! Wody mi odeszły! - krzyknęłam przerażona.

Menoni pobiegła po torbę za to reszta dziewczyn pobiegła po chłopaków.

Wstałam chwiejnym krokiem i poszłam powolutku do drzwi wyjściowych trzymając się za brzuch. Po minucie podbiegli do mnie Gracjan i Felix, razem złapali mnie pod ramię i wyszliśmy. Zapakowali do samochodu i wsiedli a razem z nim Menoni z torbą.

Pojechaliśmy do szpitala. Po dojechaniu tam od razu zabrali mnie na cesarkę.

Po długim i bolesnym wyciąganiu dzieci z mojego brzucha było tylko gorzej. Byłam strasznie wyczerpana i straciłam dużo krwi co nie wróży nic dobrego. Musieli mnie chyba reanimować ponieważ nic więcej nie pamiętam oprócz uderzeń w klatkę piersiową.



Obudziłam się. To była pierwsza myśl po tym czynie. Spojrzałam na prawą stronę. Siedziała ram wyczerpana Meje a po lewej Menoni. Kiedy ruszyłam ręką obie się obudziły i spojrzały na mnie po czym się ożywiły.

-MELISSSA!! - krzyknęły przytulając mnie leciutko.

- LEKARZ! - krzyknęły znowu a po chwili wbiegł tu chłopak który nie mógł mieć więcej niż 23 lata.

- Ale nas pani wystraszyła- odparł i odetchnął z ulgą.

- Ile spałam? - zapytałam.

- Dwa dni - odpowiedział - chce pani zobaczyć dzieci? Są bardzo ładne i słodkie. - odparł rozmarzony po czym bez słowa wyszedł i po chwili wrócił z pielęgniarkami i moimi dziećmi w specjalnych wózkach szpitalnych. - Słodziuchne prawda? - zapytał przybliżając się z nimi do mnie.

- Bardzo- powiedziałam uśmiechając się.

To on, ten idiota! (KOREKTA) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz