13

333 16 0
                                    

Pov Melissa

-Nie, nie będę musiała na nie iść. - powiedziałam w stronę chłopaka.

- Będziesz musiała. I dobrze o tym wiesz. To już nie jest bezpieczne i dla ciebie i dla ludzi w twoim otoczeniu. Pójdziesz na badania i się zaczniesz leczyć. Rozumiesz? - powiedział ostro i spojrzał na mnie.

- Rozumiem- odparłam zrezygnowana. - mogę już iść?

-Oczywiście - odparł i se poszedł.

Po tej wymianie zdań poszłam do pokoju w którym były wszystkie dziewczyny.

-Kazał mi się leczyć! - krzyknęłam sfrustrowana.

- Może to dobrze? W końcu z tego wyjdziesz i będziesz miała spokój- powiedziała niepewnie Menoni.

Położyłam się na podłodze w pokoju i westchnęłam. Może to jest właśnie to co powinnam zrobić? Sama już nie wiem. Co prawda nie lubię tego że nie pamiętam co wtedy robię ani nie mam nad tym kontroli. Z drugiej strony natomiast boje się. Boje się tego że nie będę mogła tego już wyleczyć. W końcu minęły już cztery lata od tej choroby. No nic. Pozostaje mi tylko się zgodzić z dziewczynami i iść na leczenie.

Zajmie mi to pewnie dużo czasu i nie będę mogła długo przebywać w towarzystwie rodziny i mojego matę. Z tego co wiem to jak jedno mate ma jakieś problemy psychiczne to drugie też jakieś ma. Tak z przymusu. Trochę go bez sensu ale co na to poradzić.

-No dobra. Może macie rację, pójdę już bo późno się robi. - z tymi słowami pocałowałam po kolei każdą dziewczynę i wyszłam do swojego pokoju.

Wchodząc do pokoju zauważyłam że dzieci przysypiają a Max leży na naszym łóżku. Podeszłam i się na niego położyłam.

-Przytul- mruknęłam wtulając się w niego. Poczułam jak chłopak niepewnie mnie obejmuje by po chwili wzmocnić uścisk.

-Musimy dzieci kłaść do łóżka-przypomniał mi Wegon.

-Wiem, ale daj mi się chwile tobą nacieszyć. Jesteś jak wielki misio- zaśmiałam się pod koniec i wstałam.

-Czym szybciej ogarniemy dzieci tym szybciej się poprzytulasz w twojego misia. - mrugnął do mnie i też wstał.

- Więc tak. Esme idzie najpierw ze mną do łazienki a Erick po nas z Maxem. Okej? - zapytałam patrząc na wszystkich. Dochodziła dwudziesta a oni nie śpią.

-Dobrze- odpowiedzieli i poszliśmy tak jak mówiłam.

To on, ten idiota! (KOREKTA) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz