17

238 13 0
                                    

Melissa

Właśnie siedzę i wybieram numer do mojego lekarza z pytaniem o to czy te badania są zdrowe dla dziecka.

-Tak? - usłyszałam damski głos.

- Z tej strony Melissa Watson. Byłam umówiona na leczenie ale właśnie mam pytanie odnośnie badań.

- No to słucham panno Melisso.

- Wyszła taka sytuacja że jestem w ciąży i nie wiem czy te badania są bezpieczne na dziecko.

-Nie są bezpieczne dlatego teraz będe pani po kolei mówić co pani powinna zrobić dobrze?

-Oczywiście

-A więc, proszę o wysłanie kogoś z rodziny do mnie żebym przekazała tabletki. Dzięki nim pani choroba ustanie chwilowo dzięki czemu pani ma 99% szans na urodzenie dziecka. Będzie je brała pani w każdy poniedziałek aż do końca porodu. Najlepiej rano. Czy to jest zrozumiałe panno Melisso?

-Oczywiście.

-Tak jak każda wilczyca powinna pani nie nosić ciężkich przedmiotów i resztę pani chyba zna tak?

- Tak, już się zapoznałam z tymi informacjami.

-No dobrze, ma pani jeszcze jakieś pytania?

-Tak, czy dziecko przejmie po mnie chorobę?

-Nie powinno ale jest na to minimum szans.

- Dobrze to już tyle z mojej strony.

- Do widzenia- rzekła i się rozłączyła.

Po tym weszłam do pokoju w którym bawili się dzieci moje i Nory. Postanowiłam napisać do dziewczyn.

Ja: Kobitki jest sprawa

Szalona kaczka: jaka?

Laaa laaa laaa lalunia: no?

Ja: potrzebna mi osoba która pójdzie do mojego lekarza i weźmie leki które ona da

Kurczak: po co ci leki?

Ja: żeby moja choroba nie zabiła mi dziecka

Potterdam: ja mogę iść

Ja: dzisiaj?

Potterdam: tak

Ja: okej

Potterdam: tylko przypilnujesz mi dzieci jeszcze przez jedną noc w zamian

Ja: okej

Szalona kaczka: Planujesz dzidziusia Potterdam?

Potterdam: może

Laaa laaa laaa lalunia: Uuuuu. Może jeszcze ślub?

Kaczka: znając życie? To już go ma zaplanowane razem z dzieckiem

Potterdam: a skąd wiecie? Może mam już dzidziusia pod serduszkiem?

Ja: O_o

Laaa laaa laaa lalunia: UvU

Ja: Dobra ja spadam. Potterdam załatwisz to żebym miała tak za godzinkę?

Potterdam: załatwie.

I wtedy wyłączyłam telefon. Nadal myśle jak powiedzieć to Maxowi. Ale znając życie jak się dowie to pojadę z nim do domu i tyle będzie. Zapomniałam wam mówić. Koło naszego 'obozu' jest miasteczko w którym jest wszystko. Niczym jak Hogwart i Hogsmeade, kto czytał Harrego Pottera to wie o co mi chodzi. Odwołali nam zajęcia bo powiedzieli że to bez sensu i mieszkamy tylko to tak jakby w akademiku. Z tego co wiem to z nauczycieli zostali tu tylko trzej, od muzyki, plastyki i fizyki. Dużo się dzieje. Max poszedł do sklepu po lampkę nocną bo tak jakby tamta się zbiła.

Po chwili z myśli wyrywa mnie Esme.

- Za ile będzie Max? Miał się z nami pobawić w chowanego - zastękała i siadnęła obok mnie.

- Nie wiem ale możemy do niego zadzwonić. - podsunełam pomysł.

- Jasne- powiedziała więc wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer. Po trzech sygnałach odebrał.

- Tak?

- Za ile będziesz?

-Za chwilkę już jestem przed wejściem do zamku.

- Okej czekam - i się rozłączyłam.

- To idę się pobawić - oznajmiła Esme i poszła na dywan gdzie bawią się lalkami i samochodzikami.

-Weronika i Weron zostaną u nas jeszcze na jedną noc - dodałam i poszłam do kuchni bo zapomniałam o jedzeniu które robi się w piekarniku.

Spojrzałam na nie i postanowiłam że jeszcze nie jest zrobione dlatego pokroje warzywa na sałatke.

Ziemniaki i kurczak już prawie były więc wystarczy pokroić pomidora, ogórka, pekinke i papryke. Potem wymieszać i dodać przyprawe.

Nie będe już opisywać jak co robiłam.
Kiedy skończyłam kroić do pokoju wszedł Max. Wyciągnełam kurczaka i postawiłam go na stół to samo zrobiłam z sałatką i sztućcami. Nałorzyłam na talerze porcje ziemniaków i polałam je sosem.

To on, ten idiota! (KOREKTA) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz