Melissa
Właśnie siedzę i wybieram numer do mojego lekarza z pytaniem o to czy te badania są zdrowe dla dziecka.
-Tak? - usłyszałam damski głos.
- Z tej strony Melissa Watson. Byłam umówiona na leczenie ale właśnie mam pytanie odnośnie badań.
- No to słucham panno Melisso.
- Wyszła taka sytuacja że jestem w ciąży i nie wiem czy te badania są bezpieczne na dziecko.
-Nie są bezpieczne dlatego teraz będe pani po kolei mówić co pani powinna zrobić dobrze?
-Oczywiście
-A więc, proszę o wysłanie kogoś z rodziny do mnie żebym przekazała tabletki. Dzięki nim pani choroba ustanie chwilowo dzięki czemu pani ma 99% szans na urodzenie dziecka. Będzie je brała pani w każdy poniedziałek aż do końca porodu. Najlepiej rano. Czy to jest zrozumiałe panno Melisso?
-Oczywiście.
-Tak jak każda wilczyca powinna pani nie nosić ciężkich przedmiotów i resztę pani chyba zna tak?
- Tak, już się zapoznałam z tymi informacjami.
-No dobrze, ma pani jeszcze jakieś pytania?
-Tak, czy dziecko przejmie po mnie chorobę?
-Nie powinno ale jest na to minimum szans.
- Dobrze to już tyle z mojej strony.
- Do widzenia- rzekła i się rozłączyła.
Po tym weszłam do pokoju w którym bawili się dzieci moje i Nory. Postanowiłam napisać do dziewczyn.
Ja: Kobitki jest sprawa
Szalona kaczka: jaka?
Laaa laaa laaa lalunia: no?
Ja: potrzebna mi osoba która pójdzie do mojego lekarza i weźmie leki które ona da
Kurczak: po co ci leki?
Ja: żeby moja choroba nie zabiła mi dziecka
Potterdam: ja mogę iść
Ja: dzisiaj?
Potterdam: tak
Ja: okej
Potterdam: tylko przypilnujesz mi dzieci jeszcze przez jedną noc w zamian
Ja: okej
Szalona kaczka: Planujesz dzidziusia Potterdam?
Potterdam: może
Laaa laaa laaa lalunia: Uuuuu. Może jeszcze ślub?
Kaczka: znając życie? To już go ma zaplanowane razem z dzieckiem
Potterdam: a skąd wiecie? Może mam już dzidziusia pod serduszkiem?
Ja: O_o
Laaa laaa laaa lalunia: UvU
Ja: Dobra ja spadam. Potterdam załatwisz to żebym miała tak za godzinkę?
Potterdam: załatwie.
I wtedy wyłączyłam telefon. Nadal myśle jak powiedzieć to Maxowi. Ale znając życie jak się dowie to pojadę z nim do domu i tyle będzie. Zapomniałam wam mówić. Koło naszego 'obozu' jest miasteczko w którym jest wszystko. Niczym jak Hogwart i Hogsmeade, kto czytał Harrego Pottera to wie o co mi chodzi. Odwołali nam zajęcia bo powiedzieli że to bez sensu i mieszkamy tylko to tak jakby w akademiku. Z tego co wiem to z nauczycieli zostali tu tylko trzej, od muzyki, plastyki i fizyki. Dużo się dzieje. Max poszedł do sklepu po lampkę nocną bo tak jakby tamta się zbiła.
Po chwili z myśli wyrywa mnie Esme.
- Za ile będzie Max? Miał się z nami pobawić w chowanego - zastękała i siadnęła obok mnie.
- Nie wiem ale możemy do niego zadzwonić. - podsunełam pomysł.
- Jasne- powiedziała więc wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer. Po trzech sygnałach odebrał.
- Tak?
- Za ile będziesz?
-Za chwilkę już jestem przed wejściem do zamku.
- Okej czekam - i się rozłączyłam.
- To idę się pobawić - oznajmiła Esme i poszła na dywan gdzie bawią się lalkami i samochodzikami.
-Weronika i Weron zostaną u nas jeszcze na jedną noc - dodałam i poszłam do kuchni bo zapomniałam o jedzeniu które robi się w piekarniku.
Spojrzałam na nie i postanowiłam że jeszcze nie jest zrobione dlatego pokroje warzywa na sałatke.
Ziemniaki i kurczak już prawie były więc wystarczy pokroić pomidora, ogórka, pekinke i papryke. Potem wymieszać i dodać przyprawe.
Nie będe już opisywać jak co robiłam.
Kiedy skończyłam kroić do pokoju wszedł Max. Wyciągnełam kurczaka i postawiłam go na stół to samo zrobiłam z sałatką i sztućcami. Nałorzyłam na talerze porcje ziemniaków i polałam je sosem.
CZYTASZ
To on, ten idiota! (KOREKTA)
Hombres LoboDziewczyny zawsze muszą coś nabroić. Rodzice mieli ich już dość. Co się stanie kiedy dotrą do obozu? Przestaną stwarzać problemy? A może będzie jeszcze gorzej? Tego dowiecie się czytając ,,To on, ten idiota!" Serdecznie zapraszam! Występują wulgary...