19

232 13 1
                                    

Melissa

Mój matę nie wraca już od miesiąca. Jest mi naprawdę smutno. Co ja takiego zrobiłam żeby teraz cierpieć? Rozumiem że niektóre moje bójki kończyły się dla innych szpitalem ale no bez takich. Ostatnio czuje sie coraz gorzej. Nie mam siły podnieść szklanki. Właśnie teraz mate moich sióstr pakują mnie do auta. Siostry za to czują się dobrze a ja tragicznie. Z tego właśnie powodu jedziemy do szpitala. To wszystko jest spowodowane za daleką odległością od mojego mate. Dlatego wezwaliśmy czarownice do szpitala w którym będę się znajdować.

Nie oszukujmy się, jak nie osłabie więzi ani ja ani dziecko nie przeżyjemy. Czarownica ma nam pomóc w realizacji tego planu.

-Długo jeszcze? - zapytała Meje.

- Nie, to już za zakrętem. - odparł Maciek nie odrywają wzroku od ulicy.

Jechaliśmy jeszcze pięć minut i dziewczyny poszli do szpitala po wózek inwalidzki.

- On już nie wróci - powiedział beznamiętnie Adrian.

- Skąd możesz to wiedzieć? - powiedziałam słabo

- Taka prawda. Jesteśmy z jego stada, podlegamy jego władzy więc czemu nie umieramy skoro nie mamy z nim kontaktu i skoro jest tak daleko? Bo on odszedł z stada. Wyżekł się go. -dopowiedział chłopak i wyszedł z samochodu.

-Przykro mi - dodał Maciek i też wyszedł.

Nie wróci. Już nigdy. Zajebiście. Tyle starania na nic. To koniec. Definitywny koniec. A jakby jednak wrócił? Nawet jako banita? Tyle pytań a zero odpowiedzi. Powinnam go szukać? Czy od razu spisać na straty? Nie wiem. Przekonamy się.

Nim się spostrzegłam już byłam wieziona lekarza i czarownicy.
To miejsce nie było koloru typowego szpitala. Ściany były zielono-żółte a drzwi ciemno brązowe. Mijaliśmy rządy krzeseł takich jak na stadionie piłki nożnej. Po niecałej minucie byłam już w sali.

-Dzień dobry- powiedzieliśmy w tym samym czasie a kobiety odpowiedziały nam tym samym.

-Więc pani chce osłabić wieź mate i sprawdzić co z dzieckiem? - zapytała czarownica.

- Tak- odparłam słabo przez co kobiety od razu wzieły się do pracy.

- z dziećmi jest dobrze. Mogłabym nawet powiedzieć że bardzo.

-Dziećmi?- zapytałam.

- Och pani nie wie. Ma pani trójke. Chce pani poznać płeć? - zapytała.

-Oczywiście

-Dwie dziewczynki i chłopiec- odparła i delikatnie wytarła mi brzuch.

- Na ile mam ją osłabić? - zapytała Pani Karmel (czarownica).

- A na ile się da? - zapytałam

- Tydzień, miesiąc, rok i dwa lata - odparła patrząc na mnie.

- Co myślicie o tym żeby na rok? - zapytałam

- Ja bym dała na dwa lata - powiedziała lekarka.

- ja w sumie też - odparła Pani Karmel.

- To na dwa lata  poproszę - powiedziałam.

- Dobrze a więc. Będziesz czuła się na takie 80%. Ciąża też robi swoje. Jak będzie pani po ciąży to będzie się Pani czuła na 100% - odparła kobieta po czym zaczęła miotać zaklęcia ale przed tym lekarka musiała wyjść.

Po niespełna 10 minutach byłam już pełna sił.

- Jak mogę się odwdzięczyć? - zapytałm a Pani Karmel spojrzała na swoje włosy.

-Mogłabym twojego jednego włosa? - zapytała więc wyrwałam go sobie z cebulką i dałam jej. - tobie nic się nie stanie a ja będe mieć lepsze włosy. - powiedziała uśmiechając się miło.

- Do widzenia - powiedziałam wychodząc z sali.

- Wreszcie! Co ci powiedziała? Na ile osłabiliście? - zapytała szybko Menoni.

- Mam trójke dzieci w brzuchu. Dwie dziewczynki i chłopca. Osłabiliśmy ją na dwa lata. Bo skoro on nie wróci to po co mam cierpieć? - zapytałam idąc dalej.

- No w sumie, czekaj czekaj, trójke?! - krzykneły na koniec.

- Tak- odpowiedziałam spuszczając głowe.

- pomogę ci jak tylko się da - odparła Meje.

-ja też- odpowiedzieli pozostali.

-Kocham was! Oczywiście chłopaków jako braci- powiedziałam widząc miny dziewczyn po czym się zaśmiałam.

To on, ten idiota! (KOREKTA) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz