Obudziłam się w jakimś ciemnym pokoju. Jednie przez drewniane rolety przedzierały się ostre promienie słońca, które zostawiały podłużne ślady na podłodze, a raczej dywanie z pomiętolonych ubrań. Ściany pokryte były w większości plakatami jakiś zespołów i muzyków... czyli zwyczajny pokój nastolatka. Tylko co ja tu właściwie robię!? W tej chwili wszystko co wydarzyło się w szpitalu powróciło ze zdwojoną siłą. Każdy dotyk jego rąk na moim ciele. Każdy pocałunek jego ust... Do moich oczu napłyneły łzy, które pomimo wszystko spłynęły po moim policzku. Miałam ochotę zwymiotować przypominając sobie to wszystko. Gdyby nie Jai to... Nie chcę nawet myśleć, że mogłabym stracić dziewictwo przez jakiegoś oblecha.
Delikatnie podniosłam się z łóżka przez co zakręciło mi się w głowie. Podtrzymując się każdego mebla po drodze doszłam do drzwi za którymi jak się okazało była łazienka. Nie chciałam teraz niczego bardziej niż zmyć z siebie dotyk tego napaleńca. Pospiesznie zdjęłam z siebie koszulkę, która jeśli dobrze pamiętam należała do mojego wybawcy. Swoją drogą dlaczego to zawsze Jai pojawia się w tych najgorszych momętach i mnie ratuje? Znaczy nie mam nic przeciwko, ale patrząc w zasadzie paręnaście dni wstecz, to on wtedy nawet nie znał mojego imienia , a ja obserwowałam go z ukrycia wymyślając " romantyczne" historie z nim w głównej roli. To wszystko wydaje się teraz takie odległe. Przez ten czas napawdę dużo się wydarzyło i nastąpiło wiele zmian, ale uczucia jakimi dażę bruneta niestety pozostały. Dlaczego nie mogę się chociaż raz zakochać się z wzajemnością!? To jest na prawdę nie sprawiedliwe, że poświęcając tyle czasu na myślenie o danej osobie ona krótko mówiąc ma cię w dupie. Pomimo, że zbliżyliśmy się do siebie z Jaiem on i tak pewnie nigdy nie spojrzy na mnie z tym uczuciem jakim ja patrzę na niego. Cóż... Życie to po prostu suka.
Z każdą minutą spędzoną pod strumieniem cieplutkiej wody czułam się coraz lepiej. Nigdy nie zapomnę tego co się stało, ale mimo wszystko będę starać się to zakopać gdzieś w ciemniejszym skrawku mojego umysłu, którego będę się starać za często nie odwiedzać. To co się stało już się nie odstanie, więc po prostu trzeba wstać i iść dalej. Jak dla mnie jest to najlepsze rozwiązanie.
Kiedy wyszłam z kabiny owinęłam się puszystym ręcznikiem. Odbicie, które widziałam w lustrze było po prostu straszne. Blada twarz z podpuchniętymi i przekrwawionymi oczami nie wyrażała żadnych emocji. Tak jakby ktoś z niej wyssał całe szczęście. Ta twarz należała do mni i dokładnie odzwierciedlała to jak na prawdę się czułam. Pusta i słaba...Z zamyślenia wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi.
- Liv... To ja Luke. Przed drzwiami zostawiłem ci czyste ubrania i... jak się ubierzesz to przyjć proszę do kuchni... - jego głos był niepewny. Można było wyczuć w nim przygnębienie. Nie chciałam tego...
Szybko założyłam moją starą bieliznę ponieważ niestety innej nie miałam. Następnie koszulkę i szare dresowe spodnie jakie przyniósł mi chłopak. Nie robiąc hałasu zeszłam po schodach i weszłam do pomieszczenia, w który na blacie siedział Luke. Nic nie mówiąc usiadłam obok niego i wtuliłam się w jego ramię. On po chwili delikatnie, jakby się bał wziął mnie na swoje kolana i przytulił do swojego torsu obejmując mnie w talii.
- Przrpraszam Liv...
- To nie twoja wina- mruknęłam i jeszcze bardziej wtuliłam się w chłopaka.
- Nie doszło by do tego gdyb...
- Luke proszę to nie jest niczyja wina. Ani twoja ani Jaia.
- Gdybym mógł cofnąć czas przysięgam nie dał bym ciebie skrzywdzić.
- Wiem Luke... Właściwie to gdzie jest Jai?
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy przerywaną jedynie naszymi oddechami co spowodowało u mnie niepokój.
- Luke... Gdzie on jest?
- Nie wiem Liv.- powiedział załamującym się głosem.
-----------------------------------------------------------
Miłego weekendu słonka :)