Moje policzki były całe mokre od płaczu przez co ograniczały moją widoczność. Usta Harrego wpijały się w moje wargi, a jego ręce mocno ściskały moje piersi. Pomimo, że z mojego gardła ciągle wydobywał się krzyk nikt nawet nie zapukał do drzwi by sprawdzić co się dzieje. Bo przecież najlepiej zignorować jęki napalonego faceta i krzyki molestowanej dziewczyny. Chłopak pospiesznie rozpiął swój pasek od spodni i zsuną je do kostek cały czas uporczywie trzymając mnie w talii. Jego pocałunki schodziły w dół mojej szyi. Wykożystując sytuację, że miał problem ze zdjęciem mojego biustonosza, który swoją drogą był zapinany od przodu na co dzięki Bogu ten idiota nie wpadł z całej siły kopnełam go w krocze. Z bólu zgiął się w pół lecz niestety jego łapska ciągle przytrzymywały moje ciało. Po chwili już ze złością chwycił mnie za nadgarstki i przywiązał je jakąś szmatą do krzesła. Jego palce powędrowały do zamka w spodniach , które pomimo wieżgania moich nóg udało mu się ściągnąć. Już prawie nic nie widziałam przez łzy w moich oczach. Tak bardzo chciałabym żeby to był jakiś koszmarny sen z którego zaraz się obudzę, ale to była rzeczywstość, w której przeżyję swój pierwszy raz, który będzie zaliczać się do gwałtu.
- Kochanie nawet nie wiesz jak seksownie wyglądasz w samej bieliźnie. Będę cię rżnął do nieprzytomności tak byś mnie na zawsze zapamiętała...
W tym momencie stało się coś za co będę wdzięczna do końca życia. Klamka się poruszyła, a za nią otworzyły się drzwi przez które wparował Jai.
* z perspektywy Jai'a*
W końcu znalazłem to pieprzone miejsce więc pospiesznie udałem się w stronę szpitala, który był oddalony o jakieś dwieście metrów. Obiecałem Liv, że z nią tam będę i chcę dotrzymać jej słowa. Na początku kiedy Luke przyprowadził ją do domu była cicha i z lekka nieśmiała, ale gdy poznałem ją bliżej okazała się na prawdę zabawna pomimo jej sarkastycznych żartów.
Skierowałem się do recepcji gdzie jakaś kobieta wzkazała mi gdzie może przebywać Livia. Korytarz przez który szłem był opustoszały co było dosyć dziwne bo skąd tyle sanochodów na parkingu!?! Po chwili usłyszałem jakiś hałas i krzyki co nie zapowiadało się zbyt dobrze. Przyśpieszyłem tempa, a z każdym krokiem dźwięki były wyraźniejsze. Jeśli coś się dzieje Olivi to sobie tego nie wybaczę. Gabinet do któtego miałem się udać miał numer 209. 207, 208... To tutaj. Przez drzwi usłyszałem płacz i głos, który z pewnościa należał do dziewczyny. Bez zastanowienia chwyciłem za klamkę i i wpadłem do pomoeszczenia. To co zobaczyłem było jak kubeł zimnej wody wylany na moją głowę. Nie myśląc z byt długo odepchnąłem tego skurwiela od ciała przywiązanej Liv. Nie panowałem już nad tym co robię, po prostu zadawałem ciosy jeden po drugim. Dopiero głos dziewczyny przywrócił mnie do rzeczywistości. Chłopak na który siedziałem był już nieprzytomny, a z jego nosa jak i ust sączyła się czerwona substancja. Podniusłszy się podbiegłemb w stronę Livi, która cała się trzęsła. Delikatnie odwiązałem jej ręce i wziąłem ją w moje ramiona.
- Liv spokojnie jestem tu... Proszę odezwij się.
Dziewczyna nie przestawała szlochać. Była cała roztrzęsiona. Pospiesznie zdjąłem z siebie koszulkę by muc założyć ją na prawie nagie ciało dziewczyny, którą dzisiaj ja miałem się zaopiekować i kurwa nawaliłem po całej lini! Gdybym przyszedł o chwilę za późno... Nawet nie chcę myśleć co by się stało. Jeszcze mocniej przyciągnąłem do siebie tą kruchą istotkę i oparłem brodę o jej głowę.
- Obiecuję nikt cię już nie skrzywdzi.
------------------------------------------------------------