MROCZNA PUSZCZA milczała głucho tonąc w mroku przesiąkniętym ją na wskroś, jak gdyby żadne żywe stworzenie nie zamieszkiwało jej od wieków. Nawet strumyki Zaklętej Rzeki, płynęły na tyle wolno, że zatęchła woda była ledwie słyszalna. Las utracił życie, jednak nie był martwy. Pośród zczerniałych konarów, czaił się ból. A także śmierć—zła, plugawa i nieprzewidywalna. Tauriel, wiedziała od najmłodszych lat, że cisza tego miejsca jest zdradliwa. Podążała ścieżką, ostrożnie stawiając kroki, skupionym spojrzeniem wiodąc po milczących pniach. Jej ręka cały czas zaciskała się na drewnianym łuku w gotowości do ataku. Znajdowała się w starszej części puszczy, tutejsze drzewa były ogromne, a przez strop gałęzi nie mógł przebić się ani jeden promyk słońca. Strażniczka była zdana na siebie, rozkazała swym ludziom, by przeszukali inne obszary lasu. Nagle usłyszała szmer krzaków. Prędko naciągnęła strzałę na cięciwę i odwróciła się.
— Spokojnie, kapitanie — usłyszała znajomy głos.
Odetchnęła z ulgą i opuściła broń.
— Nie strasz mnie tak, Ishaanie.
— Wybacz — odparł strażnik, podchodząc bliżej.
— Widziałeś coś?
— Nie — westchnął zrezygnowany — nie rozumiem... dzień w dzień było tu tyle orków, a teraz tak, jakby każdy zapadł się pod ziemię.... — dodał jakby do siebie.
— Masz rację — przyznała Tauriel. — A mimo to mam wrażenie, że jest jakoś inaczej... dziwnie cicho, jakby tajemnicza
cisza przed burzą.— Z doświadczenia wiem, że to zwiastuje coś złego — odparł zamyślony.
Elfka spojrzała na niego z zainteresowaniem.
— Co masz na myśli?
— Kiedyś było tak samo — zaczął przedzierać się przez liście — jeszcze przed odejściem królowej Leśnego Królestwa.
Strażnika wbiła w niego zdziwiony wzrok.
— Ty... ją znałeś?
Ishaan pokiwał krótko głową.
— Jaka była? — zapytała nagle elfka. — Gdy byłam mała rodzice opowiadali mi historie o królowej Leśnego Królestwa. Mówili, że jej włosy były tak jasne, że gdy słońce zaszło, to właśnie ona stanowiła światło. Mówili, że miała uśmiech tak promienny że nikomu nie udało się go nieodwzajemnić, a serce tak dobre, że nie sposób było jej nie miłować.
— To prawda — zgodził się, a lekki uśmiech pojawił się na jego ślicznej twarzy. — Była piękna, jak kwiaty wiosenne, jaśniejąca wśród zmierzchu z gwiazdami nad czołem, w obłoku uroczych wonii. Niezwykła. Potrafiła dostrzec dobro nawet wtedy, a może szczególnie wtedy, gdy nikt inny nie widział go w sobie... Była matką wszystkich elfów, zawsze niosła pomoc potrzebującym. Czarne chmury odpływały w mgnieniu oka, gdy pojawiała się obok.
CZYTASZ
𝐑𝐄𝐓𝐔𝐑𝐍 𝐎𝐅 𝐓𝐇𝐄 𝐐𝐔𝐄𝐄𝐍.
FanfictionUWAGA! KSIĄŻKA MOŻE ZAWIERAĆ MASĘ BŁĘDÓW STYLISTYCZNYCH. POWOLI ZABIERAM SIĘ ZA KOREKTĘ. :) ❝𝐍𝐚𝐳𝐰𝐚ł 𝐜𝐢ę 𝐨𝐠𝐧𝐢𝐞𝐦. 𝐖𝐢ę𝐜 𝐛ą𝐝ź 𝐨𝐠𝐧𝐢𝐞𝐦.❞ Elerían. Ukochana żona Thranduila, zaginiona matka Legolasa. Podczas jednej z bitew znika, nig...