"POŻEGNANIE Z AMRUNOREM"

1K 40 8
                                    

❝Jesteś pierwszą, którą pokochałem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jesteś pierwszą, którą pokochałem. I będziesz ostatnią.❞ — miał w zwyczaju zapewniać Thranduil.

Elerían od dłuższego czasu atakowały wspomnienia sprzed lat. Stała na tarasie wpatrując się w daleki horyzont Amrunoru. Niewidzialna siła zaciskała jej klatkę piersiową a stara rana, zadana tysiące lat wcześniej na nowo zapiekła, jakby przypalona ogniem. Czuła jak demony przeszłości atakują ją z każdej strony. Westchnęła podwijając rękaw sukni. Ze łzami w oczach, wpatrywała się w wypalone litery na chudym przedramieniu.

SNAGA*

Obraz jej niewolnictwa, widmo wszystkich złych rzeczy, które musiała robić, okrutne wspomnienia, które będą w nią uderzać do końca świata. Elfka nie powiedziałaby tego na głos, ale w głębi swego skrzywdzonego serca wiedziała, że okupi swój powrót życiem. Lecz była gotowa stawić czoła śmierci, byle tylko ostrzec najbliższych, dla nich znosiła wszystkie okropieństwa ostatnich wieków.

Wiele razy zastanawiała się dlaczego Morgolgol porwał akurat ją, czym zawiniła.

Zabij go, Gasha.

Krótki rozkaz, jaki usłyszała sprawił, że nogi się pod nią ugięły. Popatrzyła wielkimi oczami na Morgolgola, który siedział na swoim tronie i wpatrywał się w ze znudzeniem w przerażonego mężczyznę przed sobą. Klęczał, był cały zakrwawiony, jego całe ciało drżało w agonii. Elerían zmarszczyła gniewnie brwi i pokręciła przecząco głową.

— Nie.

Morgolgol uniósł pytająco brew i pochylił się do przodu.

Co powiedziałaś?

— Nie zabiję go. Nie zasłużył na śmierć — oznajmiła, zaciskając dłonie w pięści. — Wypuść go... proszę.

— Ojcze, chyba widzisz, że jest za słaba. — odezwał się stojący po jej prawie stronie Donari. — Daj jej spokój.

Zamilcz! — krzyknął Morgolgol, posyłając mu wściekłe spojrzenie. — Wynoś się stąd — rozkazał zaciskając szczękę.

Donari westchnął, skrzyżował spojrzenie z Elerían, po czym odszedł.

Daruj mu życie. — Podeszła bliżej męża.

— Po cóż? — zapytał z ironicznym uśmiechem.

Bo nie zrobił niczego złego! — podniosła głos. — Nawet cię nie zna! Porwałeś go tylko po to, by torturować?

— Tak. — Wzruszył ramionami. — Gasha, mój srebrzysty cieniu, posłuchaj mnie — odparł wstając z tronu. Podszedł do niej i złapał jej twarz w dłonie. — Tacy, jak on i tak szybko umierają. Jest słaby, miękki, bez kręgosłupa — mówił, wpatrując się prosto w błękit jej oczu. — Nie chcesz obudzić demona, prawda?

𝐑𝐄𝐓𝐔𝐑𝐍 𝐎𝐅 𝐓𝐇𝐄 𝐐𝐔𝐄𝐄𝐍. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz