Seven

451 18 10
                                    

Uchyliłam jedno oko, ale natychmiast znowu je zamknęłam. Moje oczy nie były w stanie przyjąć tyle światła naraz. Głupia ja zapomniała poprzedniego dnia zasłonić zasłony. Położyłam dłoń na czole i obróciłam się na drugi bok. Spotkanie z podłogą zdecydowanie nie należy do moich ulubionych rozrywek z rana i moje łóżko bardzo dobrze o tym wie. Dlatego zawsze kiedy przekręcam się na drugi bok magicznie się zwęża.

Ściągnęłam z posłania pościel i przykryłam się nią, wkładając sobie ręce pod głowę. Zdałam sobie sprawę, że podłoga w tym pokoju jest naprawdę wygodna. Leżałam tak przez jakiś czas, bezmyślnie gapiąc się w biały sufit. W tym miejscu przynajmniej nie świeciło mi po oczach.

Z uśmiechem przypomniałam sobie, że dzisiaj jest sobota i nie musiałam zrywać się do biegu, żeby zdążyć na trzecią lekcję.

A potem nadeszło wrażenie, że coś miałam dzisiaj zrobić. Podciągnęłam się na łokciach i zmarszczyłam brwi. O czym zapomniałam?

Wstałam, wyciągnęłam najstarsze możliwe spodnie z dresu i powędrowałam do kuchni. Widok jaki tam zastałam uzmysłowił mi o czym zapomniałam.

Sprzątanie.

W kuchni panował jeden wielki chlew. Na ziemi walały się resztki jedzenia, papierki i nie pamiętałam, kiedy ostatnio opróżniałam kosz na śmieci. Albo kiedy ktokolwiek to robił. Zatkałam nos i zgodziłam się sama ze sobą, że to dobry pomysł żeby zamówić sushi.

Gdy odłożyłam słuchawkę, uzbrojona w miotłę i odkurzacz, zeszła z góry Ricky.

– Musimy dzisiaj posprzątać– oznajmiła, kładąc urządzenie na ziemi, a miotłę opierając o ścianę. Wzruszyłam ramionami.

Sama się zorientowałam, co do tego, że trzeba posprzątać. Na dodatek odkąd zostawiła mi na stole kolację ani razu się do mnie nie odezwała. Byłam na nią zła i nawet gdyby teraz ona chciała ze mną pogadać to miałam zamiar twardo trwać przy swoim milczeniu. Skinęłam jedynie głową i odwróciłam się w stronę tego nieziemskiego syfu, żeby znaleźć nadające się do użycia talerze.

– Nie ma nic czystego– mruknęła cicho Ricky, jakby czytając mi w myślach.

Nadal się nie odzywając, zrobiłam w tył zwrot i ruszyłam po schodach na górę.

Zawiązałam sobie koka na czubku głowy i przebrałam koszulkę.

– Teraz będzie sobie sprzątać– mruczałam pod nosem.

Włączyłam muzykę na telefonie i ruszyłam do kuchni, żeby zabrać się za największe skupisko śmieci. Ku mojemu zdziwieniu Ricky już przemywała podłogę szmatą, a po resztkach jedzenia nie było już śladu.

– Wyrzuć śmierci– Wskazała na worek stojący w wejściu do pomieszczenia. Chwyciłam go i rozejrzałam się, zdając sobie sprawę, że od rana nie widziałam nigdzie Skarpety.

– Gdzie pies? – spytałam, marszcząc czoło. Być może znowu zaszyła się za koszem na pranie albo wcisnęła pod łóżko w pokoju gościnnym. Wiedziałam, że Skarpeta lubi ciasne przestrzenie i czasami znajdowałam ją w różnych dziwnych miejscach.

– Wypuściłam ją na dwór– mruknęła dziewczyna, wykręcając szmatkę. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę drzwi. Wcisnęłam na stopy lekko podniszczone klapki i wyszłam z domu. Słońce, które mnie obudziło teraz znikało za szarymi chmurami, zwiastując pogorszenie pogody. Wrzuciłam worek do czarnego kosza przed domem i poszłam poszukać mojego psiaka. Okazało się, że suczka radośnie drapała pazurami korę drzewa, bawiąc się w najlepsze. Machnęłam na nią ręką i wróciłam do domu. Chwyciłam odkurzacz i ze słuchawkami na uszach, zaczęłam ogarniać resztę domu.

Darkness Awaits UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz