Two

650 17 31
                                    

Znacie to uczucie, kiedy wiecie, że coś nie dzieje się naprawdę, ale jednocześnie nie macie pewności, bo wszystko wydaje się być takie realne?

Ja znam. I to aż za dobrze.

Poderwałam się gwałtownie z materaca. Byłam zlana potem i oddychałam ciężko, jak po maratonie. Głowa boleśnie mi pulsowała, a w gardle miałam prawdziwą Saharę.

Znowu widziałam jego twarz. Znowu uciekałam.

– Annabelle Raven West! Coś ty u licha ze sobą zrobiła?– krzyknęła Ricky, opierając ręce na biodrach i przyglądając mi się z niepokojem. Stała na środku mojej sypialni z torebką zarzuconą na ramię. Spojrzałam na nią nieprzytomnie. Czarne włosy opadały jej luźno na ramiona, małe, ciemnobrązowe oczy przewiercały mnie na wylot, a drobne usta zacisnęły się w wąską linię. Koreańskie pochodzenie rzucało się w oczy i wyróżniało ją z tłumu. Nie dziwiłam się jej odwiedzinom z racji tego, że posiadała klucz do mojego domu i często wpadała bez uprzedniego zaproszenia. Czułam pulsowanie w ciele, a na jedno oko praktycznie nie widziałam z powodu opuchlizny jakiej nabawiłam się poprzedniej nocy.
Musiałam wyglądać na prawdę przerażająco.

– Miałam koszmar– westchnęłam, na powrót opadając na łóżko, co nie było zbyt dobrym pomysłem, bo moja głowa nie lubiła takich ekscesów z samego rana. Przez chwilę myślałam, że zwymiotuję, ale na szczęście nic takiego nie nastąpiło. Delikatnie potarłam dłonią czoło i przymknęłam oczy.

– Co ci się śniło?

Spojrzałam w sufit i przywołam obrazy, które najchętniej wyrzuciłabym ze swojej głowy raz na zawsze.

Jego twarz. Jego głos. Jej krzyki, kiedy błagała żeby przestał.

– Ojciec– to jedno słowo wyrażało więcej niż mogłabym w tym momencie wypowiedzieć. Koszmary o nim nawiedzały mnie teraz rzadziej niż na początku, ale i tak za każdym razem kończyły się tak samo. Ukryłam twarz w dłoniach.

– Może powinnaś pójść na terapię?- zaproponowała przyjaciółka. Uchyliłam powieki i spojrzałam na nią ze znużeniem– Dobra już nic nie mówię.

Dziewczyna podobnie jak ja miała ciężką sytuację w domu z rodzicami. Może dlatego tak dobrze się rozumiałyśmy.

– Powiesz mi może co to jest?– podniosła z ziemi pustą butelkę po winie. Łeb mi pękał i przez chwilę nie rozumiałam o co jej chodzi.

– To jest butelka– stwierdziłam cicho. Powinnam się czegoś napić. Mój głos brzmiał jakbym nie używała go przez rok. Podniosłam się ostrożnie, ale i tak wszystko przed oczami mi zawirowało. Znowu mnie zemdliło.

– To akurat wiem– prychnęła– Ale czemu się upiłaś?

– Ja wcale nie... – urwałam, bo w mojej głowie zaroiło się od wspomnień z wczorajszego wieczoru. – Kurwa– rzuciłam się po telefon, ale po drodze wpadłam na Skarpetę i runęłam na twarz. Co, jak co, ale owczarki niemieckie nie należą do najmniejszych.

– Żyjesz?– zaśmiała się Ricky, a pies szczeknął głośno.

– Nie– mruknęłam pod nosem, czołgając się w stronę urządzenia.

Price mnie zabije. On albo któryś z jego przesympatycznych kolegów. Że też to cholerstwo nie może teleportować się automatycznie do mojej dłoni.

Szybko wpisałam kod i kliknęłam wiadomości. Ostatnia była od nieznanego numeru i dostałam ją o trzeciej w nocy. Nie mam pojęcia od kogo. To nie mógłby być Price. Skąd wziąłby mój numer w tak krótkim czasie? Pokręciłam głową.

Darkness Awaits UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz